XVI

1.1K 30 4
                                    

Pov Astrid
Wstałam dziś wraz z wschodem słońca. Odświeżyłam się i ubrałam. Włosy zaplotłam w warkocza. Patrząc przez okno, ujrzałam Berk przykryte śniegiem. Piękny widok. Z uśmiechem na twarzy, zeszłam na dół.

Czkawka jeszcze spał. Postanowiłam go nie budzić i zrobić śniadanie. Między innymi jajecznice.

-Dzień dobry. - wyszeptał, przytulając mnie od tyłu.

-Hej.

-Wszystkiego najlepszego z okazji Snoggletoga. - powiedział, chowając twarz w zagłębienie mojej szyi.

-Dziękuję i wzajemnie. - odpowiedziałam, uśmiechając się.

Opowiadał mi o tym święcie od 3 miesięcy. Widać, że było dla niego bardzo ważne. Spędzimy je wreszcie razem po 5 latach. Odkąd wróciła mi pamięć, życie na Berk stało się dla mnie łatwiejsze. Wiem kim jestem i co czuje. Jestem bardzo szczęśliwa. Pomimo tego, że wszystko sobie przypomniałam Czkawka nadal śpi na kanapie. Domyślam się, że nie chce na mnie naciskać. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.

-Co ty dzisiaj taki przytulas jesteś? - zapytałam.

-Zawsze jestem. - szepnął, gładząc mnie po talii.

-Ale musisz na chwilę przestać, bo chce jedzenie na talerze nałożyć. - powiadomiłam go, a on w odpowiedzi mruknął niezadowolony, ale się odsunął.

Nalałam jeszcze mleka jaczego i nakryłam do stołu. Usiadłam naprzeciw Czkawki.

-Jak na twoje zdolności kulinarne to nawet smaczne. - zaśmiał się.

-Ej! - krzyknęłam oburzona, próbując powstrzymać śmiech.

Zjedliśmy w miłej atmosferze.

-O której świętujemy? - zapytałam, spoglądając na niego.

-O zachodzie słońca. - odpowiedział.

Kiedy skończyliśmy sprzątać, zaproponowałam by wyjść się przejść.

Gdy wyszliśmy na zewnątrz, skierowaliśmy się do centrum wioski. Wzięliśmy ze sobą także Szczerbatka, Kaje i maluchy. Oni jedyni nie odlecieli do Lęgowiska. Po prostu nocne furie tam nie wybywają.

-Co ty na to żeby ubrać choinke? - zaproponowałam.

-Jestem za. - odparł.

Wsiadliśmy na smoki i porwaliśmy kilka tarcz. Kiedy skończyłam, zauważyłam małą dziewczynkę. Próbowała dosięgnąć choinki by powiesić swoją tarczę, ale była za niska. Skierowałam, więc smoka w jej stronę.

-Pomóc? - zapytałam, wyciągając w jej stronę rękę.

-Tak. - odpowiedziała i złapała za nią.

Posadziłam ją przed sobą i podleciałam do wolnego miejsca na choince.

-Jak masz na imię? - spytałam.

-Skyler.- odpowiedziała.

-Możesz stanąć na smoku, Skyler. Będę cię trzymać. - oznajmiłam.

Blondynka stanęła na chwiejnych nogach, a ja złapałam ją w pasie dla bezpieczeństwa. Zawiesiła swoją tarczę i usiadła.

-Dziękuję. Dlaczego pani smok nie poleciał na Lęgowisko? - zapytała.

-Żadna pani. Mów mi Astrid.

-Dobrze. A, więc dlaczego twój smok został?

- To nocna furia. One tam nie latają. - odpowiedziałam miło.

Szczęśliwa, dzięki miłości | Hiccstrid Where stories live. Discover now