PROLOG

2.6K 42 13
                                    


                                     3 lata później...

Pov Czkawka
-Czkawka... - zawołała mnie swoim łagodnym głosem mama, jednak zignorowałem ją.

Ja nadal wierzę, że któregoś dnia wreszcie ją ujrze. Uśmiechniętą, całą i zdrową.

-Czkawka, niedługo zaczyna się rada. - oznajmiła.

Wiedząc, że nie mogę się spóźnić, wstałem. Ostatni raz dzisiaj, spojrzałem na rozciągające się morze. Następnie skierowałem wzrok na mame dając jej do zrozumienia, że pora na nas.

-Wróci do ciebie, synku... - powiedziała pocieszająco, kładąc mi rękę na policzku.

-Spóźnia się jakiś rok... - wzdycham załamany.

-Może smoki jeszcze nie są gotowe... - stwierdziła.

-Może... - potwierdziłem, chcąc w to wierzyć. - Lećmy.

Wsiedliśmy na smoki i w mgnieniu oka, byliśmy pod chatą posiedzeń. Weszłem pierwszy, a zaraz za mną moja matka. Wszyscy zauważając mnie, wstali i patrzeli w milczeniu jak zasiadam na swoim krześle, po czym uczynili to samo.

I tak oto zaczęły się dyskusje na temat zapasów na zime, przebiegu łowienia ryb, skarg na zachowanie smoków i tak dalej... Na ten czas, nie interesowało mnie to jakoś bardzo. Wzrok utkwiony miałem w drzwiach od wielkiej sali posiedzeń. Liczyłem, że w ich progu stanie śliczna, niebieskooka blondynka, a obok niej trzy nocne furie wraz z matką. Niestety do końca posiedzenia nikt go nie zakłucił, swoim przybyciem.

Z moich zamyśleń, wybudza mnie głos jednego w mieszkańców. Spojrzałem, więc na niego czekając na to co powie.

-Potrzebujemy zgody wodza na wycięcie drzew, aby zrobić miejsce na nowe chaty. - oznajmił.

-Nie mogę wam jej udzielić. Musi być równowaga między lasem, a wioską. Pozbyliśmy się już dosyć drzew. - odpowiedziałem.

-Ale wodzu... - zaczął, jednak mu przerwałem.

-Jeśli potrzebujecie nowych domów, na północy wioski są stare, nie zamieszkane przez nikogo chaty. Możecie je odbudować. - zaproponowałem.

-Dziękujęmy wodzu.

-Myślę, że omówiliśmy najważniejsze sprawy. Widzimy się za tydzień. - zakończyłem rade, po czym każdy poszedł w swoją stronę.

Miałem serdecznie dosyć wodzowania. Przynajmniej kiedy nie ma Astrid... Z nią byłoby mi, o wiele łatwiej.

-Czkawka, teraz spotkanie jeźdźców smoków. - powiadomiła mnie.

Odkąd Astrid wyleciała matka wspiera mnie we wszystkim i zawsze przypomina o spotkaniach. W głównej mierze dzięki niej, jakoś daje radę.

-Dobrze, pójdę. - oznajmiłem.

***

-Hej wszystkim. - przywitałem się z przyjaciółmi. - Coś nowego?

-Narazie jest spokojnie. - odpowiedział Harold, uśmiechając się.

Jednym z powodów, dzięki którym nie zwariowałem są moi znajomi i przede wszystkim Szczerbatek. Odkąd zamieszkali tu na stałe, nasza ekipa jest pełna życia. Harold i Sączysmark przyznali się dwa lata temu do bycia w związku. Oczywiście moje podejście do nich nie uległo zmianie. Nadal są moimi przyjaciółmi. Nie przeszkadza mi ich związek. Mają prawo do miłości. Nie mogę ich karać za uczucia. Śledzik i Heathera są parą od mniej więcej roku. Życzę im jak najwięcej szczęścia. Z tego co zaobserwowałem, coś jest między Torvi, a Rollo. Aelle, Aslaug, Szpadka, Heathera i Torvi zaczęły się dobrze dogadywać. Torvi zaakceptowała Heathera'e. Natomiast Mieczyk, Dagur i Eret nic się nie zmienili. Każde z nas, układa sobie życie na nowo.

-Jak się trzymasz Czkawka? - zapytał Sączysmark, stając naprzeciw mnie.

Reszta była zajęta innymi czynnościami, więc mogliśmy w spokoju porozmawiać.

-Jest dobrze. - skłamałem.

-Widzę, że jest ci ciężko. Nam wszystkim również jej brakuje, ale wyobrażam sobie co ty możesz czuć jako jej partner. - rzekł smutno.

-Pomyślałem, że moglibyśmy patrolować, co jakiś czas dalsze okolice wyspy. Rozpocząć jakieś poszukiwania. Coś mogło się jej stać i nie wybacze sobie, jeśli chociaż nie spróbuję jej znaleźć... - zaproponowałem.

-To dobry pomysł. Jestem pewien, że reszta też się zgodzi. - odparł i uśmiechnął się pocieszająco.

-Przekażesz im to i ustalisz patrole? - zapytałem.

-Jasne. - odpowiedział.

-W takim razie biorę pierwszy. - powiadomiłem go i wyszłem z areny.

Pognałem do Szczerbatka i powiedziałem:
-Lecimy ich szukać, mordko.

Mój przyjaciel natychmiast wzbił się w chmury i polecieliśmy na północ. Jemu też strasznie brakuje Kai. Na dodatek nie wie, co się dzieje z jego dziećmi.

3 godziny później...

Po nie udanych poszukiwaniach, przyleciała Torvi z Rollo, aby nas zmienić. Zmęczeni i przybici, wróciliśmy do domu.

Rano.

Dzisiaj obudziło mnie, dobijanie się do drzwi. Po chwili stanęła w nich moja matka.

-Czkawko, mamy problem. - powiadomiła mnie.

***
-Opowiedz mi o tym jeszcze raz, ale powoli i spokojnie. - poprosiłem.

-Właśnie łowiłem ryby z moim smokiem, kiedy nagle ujrzałem jakieś statki. Myśląc, że są one nasze poleciałem w ich stronę. Jednak myliłem się. Ujrzawszy nas, zaczęli strzelać strzałami z której w końcu dostał mój smok. Była najprawdopodobniej zatruta, bo mój przyjaciel zaraz po tym, dostał jakiegoś paraliżu i spadł do wody. Wtedy wystrzelili jakieś sieci i wciągneli go na pokład. Mnie zostawili, jednak na całe szczęście znaleźli mnie jeźdźcy. - rzekł wystraszony.

-Dajcie mu czyste ubrania i koce, by mógł się ogrzać. - rozkazałem. - Zwołuje rade jeźdźców smoków.

Jakiś czas później...

-Musimy zmienić cel patroli. Naszym piorytetem są łowcy smoków. - oznajmiłem.

-Musimy latać większymi grupami, bo jeśli to co mówił tamten facet jest prawdą, moglibyśmy stracić własne smoki. - stwierdziła Torvi.

-Dobrze. A, więc pierwszy patrol wezmą... Sączysmark, Harold, Aslaug i Aelle. Drugi - Śledzik, Szpadka, Mieczyk i Heathera. Trzeci - Rollo, Torvi, Dagur i Eret. Ja będę patrolować w nocy. Gdyby coś się działo, macie mnie o wszystkim powiadamiać. - wydałem rozkaz.

-Mam dla was również skonstrułowane kombinezony odporne na strzały. Są w zbrojowni. - powiedziałem nim opuściłem arenę.

Wieczór.

-To teraz pora na nas, mordko. - oznajmiłem, po czym wsiadłem na smoka i odleciałem na patrol.

Kilka kilometrów od wyspy, ujrzałem je. Prawdopodobnie statki wrogów. Zakradliśmy się do nich,byliśmy na tyle blisko, by móc rozejrzeć się po statku. Mnóstwo uzbrojonych ludzi, wiele pułapek i klatek na smoki. W jednej zauważyłem koszmara ponocnika.

Po jakimś czasie postanowiłem wrócić na wyspę. Powiadomić jeźdźców o nowym zagrożeniu.

W drodze powrotnej zastanawiałem się, czy oni może coś zrobili Astrid. Jeśli tak, nie daruje im tego.

Szczęśliwa, dzięki miłości | Hiccstrid Where stories live. Discover now