Rozdział 17

887 46 37
                                    

   Halt zastygł w miejscu. Jego wzrok napotkał spokojne spojrzenie Will'a, który nawet nie męczył się z wstaniem z ziemi - wiedział, że i bez tego by trafił w serce swojego mistrza.

- Czego chcesz? - zapytał Will ignorując odbywającą się za nimi rzeź. Wątpliwości na nowo zawitały jego młody umysł.

   Od samego początku sam zamysł tej wojny mu się nie podobał. Kiedyś pewnie nie zwróciłby uwagi na to wszystko, ale teraz jego życie się zmieniło. Zaczął doceniać ludzkie życie. Nie chciał już pracować dla Morgarath'a, a jednak strach, który jeszcze nie dawno czuł, nie pozwalał mu odwrócić się od barona Gorlanu. Wiedział, że nie robi dobrze, ale był jeszcze tak naprawdę dzieckiem. Dla niego, niektóre wybory były jeszcze trudniejsze... I pomimo groźby, którą chwilę wcześniej groził zwiadowcy, wiedział, że nie byłby w stanie zabić Halt'a - a przynajmniej tak było jeszcze dzień wcześniej. Czuł niewyobrażalny ból w sercu, kiedy tylko myślał o zabitym dowódcy korpusu. Do jego głowy napływało coraz więcej dowodów, na to, że stanął po złej stronie, a jednak wciąż nie potrafił przyłączyć się do Araluenu... pewnie przez nienawiść, która była mu wpajania przez całe jego życie.

   Wziął głęboki oddech i przyjrzał się swojemu mistrzowi. Po samej posturze zwiadowcy mógł stwierdzić jedno - Halt z trudem przechodził przez to wszystko. Były następca tronu przez całe swoje życie przechodził przez trudne sytuacje, ale te dni były dla niego jeszcze trudniejsze. Sam pomysł walki z jego uczniem, nawet jeśli znał go nie całe pół roku, wydawał się absurdalny, a do tego jeszcze zginął jego najlepszy przyjaciel - zabity przez Will'a. Halt postrzegał w młodym brunecie kogoś kto mógł zastąpić jego syna, którego nigdy nie zamierzał mieć. To normalne, że pomiędzy uczniem i mistrzem powstaje więź niczym pomiędzy ojcem i synem. A jednak tutaj sługa Morgarath'a po zaledwie miesiącu zajmuje ważne miejsce w sercu Halt'a. Zawsze do uzyskania takiej więzi potrzebowali parę lat, a tu wystarczył mnie niż rok.

   Teraz jednak Will był gotowy zrobić wszystko byle powrócić do łask władcy Gór Deszczu i Nocy. Wiedział, że za chwilę może nie dać rady zrobić tego co zamierzał. Był gotowy. Pomimo że jego serce ścisnęło się z stresu i bólu wiedział, że nie ma innego wyjścia.

   Brunet zerwał się z miejsca i rzucił się z saksą na swojego mistrza, jednak ten spodziewał się takiego obrotu spraw. Halt obronił się własnym nożem (co zrobił z trudem) i rozpoczął próbę odebrania broni przeciwnikowi - nie skutecznie. Will czuł coraz więcej łez pod powiekami, z każdym zadanym ciosem. Czy on naprawdę zamierzał to zrobić? Jedna prosta odpowiedź... Tak. Słone łzy zaczęły spływać po jego bladych policzkach. Halt widział to, co sprawiło, że jego teoria miała coraz więcej dowodów. Sam nie czuł się wiele lepiej.

   Halt z coraz większa desperacją bronił się przed ciosami. Jedno musiał przyznać - Will zdecydowanie lepiej posługiwał się nożem od kogokolwiek z korpusu. Byłby z niego niesamowity zwiadowca, stwierdził w myślach. Gdyby tak...

   Jego przemyślenia przerwała salwa bólu, którą poczuł na ramieniu. Krzyknął z bólu, a jego oczy rozszerzyły się na widok czerwonej od krwi ręki. Chwilę mu zajęło zorientowanie się, że wypuścił saksę. Przez chwilę zamierzał użyć, do dalszej walki, noża myśliwskiego, ale zrozumiał, że nawet taki zwiadowca jak on, nie zdąży wyciągnąć broni. Nie walczył z przedszkolakiem, tylko młodzieńcem silniejszym od każdego wojownika w kraju.

   W głowie Halt'a pojawiła się jedna myśl ,,To już koniec". Wiedział, że tym razem nie uda mu się przekonać Will'a do zmiany strony. Miał za mało czasu. Popatrzył w kierunku pola bitwy, licząc, że uda mu się zobaczyć coś pomiędzy drzewami. Nie przeliczył się. Walkę zdecydowanie wygrywała Aralueńska armia. Uśmiechnął się na ten widok Miał wrażenie, że gdzieś w oddali usłyszał śmiech Morgarath'a. ,,Pewnie myśli, że umarłem" stwierdził Halt w myślach... ,,I jakoś wielce się nie pomylił" dodał po chwili.

   Popatrzył znowu w kierunku Will'a, który już chylił się do ciosu. Haltowi przez myśl przemknęło, że przynajmniej spotka znowu Crowley'a. I pewnie będzie mógł podziękować Danielowi i powiedzieć mu... Za wiele to mu raczej nie powie...

   Opuścił powieki. Nie chciał widzieć swojego ucznia wbijającego mu nóż w serce. Wziął głęboki wdech. To nawet śmieszne, że umrze z rak piętnastolatka...

-Przepraszam, Halt... - usłyszał. Coś go jednak podkusiło do otworzenia oczu i popatrzenia ten ostatni raz na czekoladowe tęczówki jego ucznia i ,,syna". Zdziwił się na widok delikatnego uśmiechu na ustach Will'a.

   Chłopak opuścił rękę i.... Zadał ostateczny cios...

...

Postaram się jeszcze dzisiaj wrzucić rozdział (swoją drogą ostatni). Bo nic nie dzieję się przypadkowo. Pisz, Joel Carter...

PS. Musiałam...

Zwiadowcy - Nowy początekWhere stories live. Discover now