Epilog

1.2K 60 59
                                    

~ oczami Lloyda ~

Trzy dni.

Nie ma ich z nami od trzech dni.

Nie potrafiłbym nawet dobrze określić, dlaczego przez ten czas nie płakałem. Może zdążyłem się nauczyć, by to wszystko ukrywać? A może skończyły mi się łzy?

Nie mam pojęcia.

Każdy z nas przeżywał żałobę, ale z Kai'em było szczególnie źle.

Nie wyglądał na smutnego, lecz na wściekłego. Każde zdanie doprawiał dużą warstwą bolesnej ironii, dłonie stale mu się żarzyły, a wyraz twarzy... cóż, to był po prostu wrak człowieka.

Zerknąłem w jego stronę, gdy staliśmy podczas pożegnania.

Kai postanowił, że spali ciała. Sprawi, że Noah, Zara i Nicole staną w płomieniach, by stać się jedynie garstką popiołu.

Byłem przy tym. Obserwowałem, jak odchodzą. A Kai patrzył im prosto w oczy, cały ten czas.

Na samo wspomnienie o tym wydarzeniu zrobiło mi się niedobrze. Wiedziałem, że można było zrobić to w inny sposób, zawołać do tego zadania kogoś innego - ale tak właśnie wyglądało pożegnanie Kai'a.

Nie chciałem mu go odebrać.

Wu z Misako odwiedzili wczoraj matkę Nicole, Isabelle - i sprawili, by zapomniała o swojej córce. Nie chcieli jej dawać kolejnego cierpienia, dlatego usunęli wspomnienia. Po prostu je usunęli.




Rozejrzałem się powoli po pozostałych uczestnikach pogrzebu. Matka opierała głowę o ramię stryja. Wcześniej irytowała mnie ich relacja, ale teraz było mi to już obojętne. Chciałem tylko, żeby znaleźli szczęście.

Nya płakała. Głośno łkała, a Jay starał się podnieść ją na duchu. Gładził dziewczynę delikatnie, a ja przełknąłem ślinę. Ona jako ostatnia dowiedziała się o śmierci dziewczyn.

Cole miał zaciśnięte pięści tak mocno, że jego dłonie stały się niemalże białe. Jego szkliste oczy mówiły wszystko. Skylor, chcąc go jakoś pocieszyć, stała u jego boku, trzymając kurczowo ramię chłopaka.

Zane był zajęty. Jako jedyny zadecydował cokolwiek powiedzieć podczas pogrzebu. Inni trwali w ciszy, hamując zbierające się litry łez.

- Cała trójka zginęła z rąk jednej osoby - rozpoczął powoli. - Poświęcili własne życie, ratując nas.

Na samą myśl o Noahu, który rzucił się wściekle na ogromnego smilodona, zabrałem głęboki wdech.

O Zarze nawet nie chciałem myśleć, wstrzymałem więc to wszystko, by po prostu nie ulec rozpaczy.

Poświęciła swoje życie dla mnie.

- Noaha nie zdążyliśmy poznać, ale tylko dlatego, że okazał się być bohaterem. Nie zapomnimy o jego odwadze, lojalności i poświęceniu - ciągnął.

Cała drużyna przytaknęła delikatnie, wzrok skupiając na własnych stopach. Zane westchnął krótko, kontynuując:

- Zara wielokrotnie ratowała nasze życie. Tajemnica, z którą wciąż była, odeszła wraz z nią.

Spiąłem się nieco na te słowa. Harry, który stał tuż obok mnie, chwycił moją zmarzniętą dłoń. Uniósł wzrok, a ja posłałem mu delikatny, pokrzepiający uśmiech.

- Nicole natomiast...każdy z nas zdążył ją dobrze poznać. Ona... - urwał na chwilę. - Ona ucierpiała z powodu tego, kim była. Kim był jej ojciec. Nie zasłużyła na ten los.

Na Zawsze. | NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz