Prolog

27.5K 1K 362
                                    


Molly Weasley patrzyła z bólem w oczach jak zgarbiona postać szła wąskim korytarzykiem zawalonej Nory w kierunku kuchennych szafek. Nie odzywała się ani słowem, nie chcąc spłoszyć chłopca. Za duża koszulka mugolskiego kuzyna wisiała na nim jak worek na ziemniaki, wydzielając nieprzyjemny kwaśny zapach potu. Jednak chłopak uparcie w niej chodził, nie dając sobie przetłumaczyć, że po miesiącu noszenia tych samych ubrań, naprawdę wypada je zmienić. 
Harry zaczął po cichu robić sobie kawę, różdżką stukając w imbryk na piecu i wsypując do filiżanki niebotyczną ilość zmielonych ziarenek. Molly zastanawiała się czy to właśnie ta mugolska kawa, którą zabrał ze sobą wraz z koszulką, gdy po niego przyjechali, w połowie wakacji, nie była jedyną rzeczą utrzymującą go przy życiu. Ale jej mąż uważał, że to tylko obawy przewrażliwionej matki, za jaką się po cichu uważała. 
Z wypełnioną po brzegi ciemną cieczą, Harry obrócił się na pięcie, chcąc wrócić do pokoju Rona, aby zawinąć się w pościel i zapewne nie wychodzić cały dzień, kiedy jego spojrzenie spotkało się z brązowymi oczami kobiety. Podskoczył przestraszony, oblewając bladą dłoń wrzącym wywarem. Delikatna skóra pokryła się czerwienią. 
- O Boże, Harry! - Molly rzuciła się w jego stronę, jedną ręką rzucając zaklęcia leczące, drugą grzebiąc po kieszeniach fartucha w poszukiwaniu maści. Zawsze miała ją przy sobie, bo przy tylu osobach w domu, co sekundę, ktoś się o coś oparzył. - Nie chciałam cię przestraszyć! Przepraszam cię najmocniej, kochanieńki! 
Harry kiwnął głową nie odzywając się, pozwalając aby Molly zabrała mu z rąk filiżankę i doprowadziła go do porządku. Jej ruch sprawił, że powietrze zafalowało, przez co dotarło do niego jak bardzo śmierdzi, ale nie miał siły na kąpiel. Może zmieni koszulkę? To chyba ona tak cuchnie. Ale w sumie jaki jest sens, aby zmieniać? Przecież nigdzie i tak nie wychodzi. 
Molly nadal ciągnęła przepraszanie go i tłumaczenie się, nie zauważywszy, że chłopak jej nie słuchał. Dopiero, gdy Harry śmierdząc nie tylko potem, ale i ziołową maścią, wyminął ją bez słowa, zapominając o swojej kawie, do kobiety dotarło, że przez ten cały czas była ignorowana. Na pulchnej twarzy pojawiło się jeszcze większe zatroskanie. Kiedy kroki szesnastolatka ucichły, a podłoga skrzypnęła pod jego drobnymi nogami dwa piętra wyżej, Molly siadła przy pergaminie z zaciętym wyrazem twarzy.  Ktoś musi się zająć tym problemem, ale ona zdecydowanie nie da sobie rady sama. 



Potter, do mnie #Drarry ✅Where stories live. Discover now