Nie potrafię

782 46 0
                                    


*Lauren*

Minęło kilka dni,odkąd spotkałam się z ojcem Camz.Coś mi mówi,że naprawdę się zmienił.

*Camila*

Odkąd Lauren powiedziała mi,że ojciec faktycznie się zmienił,zaczęłam się zastanawiać jak to będzie dalej. Postanowiłam porozmawiać o tym z mamą.

-Hej mamo.-powiedziałam,wchodząc do salonu.

-Hej córuś.-odpowiedziała.

-Chciałam porozmawiać,możemy?

-No pewnie,siadaj.

-Tylko mamo..obiecaj mi,że się nie zdenerwujesz.

-Co się stało?

-Bo.. Bo jak wiesz ojciec wyszedł niedawno z więzienia i...-wzięłam głęboki oddech.-Shawn i Lauren spotkali się z nim.

-Co?! Dlaczego?

-Spokojnie. Mamo on się zmienił... Chce to wszystko naprawić.

-Co on tu chce naprawiać?!

-Mamo spokojnie,może daj mu szansę co?

-Po tym co nam zrobił? Co zrobił Tobie?!

-Wiem co zrobił,ale to jednak mój ojciec,też to dla mnie trudne ale chcę spróbować.A po drugie on ma dużo kontaktów z prawnikami,a jak dobrze wiesz potrzebujemy teraz kogoś dobrego w razie czego dla Lauren.

-Domyślam się,ale ja nie potrafię Karla,dobrze wiesz.-powiedziała.

-Nie możesz chociaż spróbować? Spotkać się z nim i porozmawiać?

-No dobrze...Zrobię to dla Ciebie.

-Naprawdę?!

-Tak.

-Mamo jesteś najlepsza!-przytuliłam ją.

-No już dobrze.

-Okej,ja uciekam,umówiłam się z Lauren.Kocham Cię.

-Ja Ciebie też,pozdrów Lauren.

-Dobrze.

***

*Lauren*

-Hej kochanie.-szepnęłam Camilii do ucha,tuląc ją do siebie.

-Hej Lolo.-odpowiedziała wesoło.

-A Ty co taka szczęśliwa?

-A nie mogę być szczęśliwa?Widzę swoją ukochaną.

-Taa dobra mów co jest.-zaśmiałam się.

-Rozmawiałam z mamą i zgodziła się na spotkanie z ojcem.

-Co Ty mówisz?!-To dobrze.

-Ale najpierw to ja chcę się z nim zobaczyć.Pójdziesz ze mną?

-No pewnie,że pójdę kochanie.

-Kocham Cię Lauren.

-I wzajemnie Camz.-powiedziałam,po czym ją pocałowałam.

***

*Camila*

Spotkanie z ojcem zbliżało się bardzo szybko.Nim się obejrzałam,już czekałam z Lauren na niego w parku.

-Camz..Idzie.

-Czas zacząć.

-Cześć córeczko.-powiedział.

-Cześć.

-Cieszę się,że zgodziłaś się na spotkanie.

-Zapytam Cię o jedną rzecz.-zaczęłam.

-Tak?

-Czy to co robisz teraz to jakiś podstęp,knujesz znowu coś czy naprawdę Ci zależy?

-Karla...Naprawdę przemyślałem sobie to wszystko i żałuję..Cholernie żałuję,że przez moją głupotę straciłem tak wspaniałą rodzinę jaką wy jesteście...-powiedział ze łzami w oczach.

-Prawie zabiłeś Lauren...-powiedziałam,czując łzę na policzku.

-Wiem i za to też strasznie przepraszam...-Córeczko naprawdę Cię przepraszam,Lauren Ciebie też przepraszam za wszystko.-Jestem największym idiotą ale kocham was tak cholernie mocno...

Nie czekając więcej,wtuliłam się w niego płacząc.

-Przysięgnij mi,że już nigdy czegoś takiego nie zrobisz.

-Przysięgam.

-Kocham Cię tato..

-Ja Ciebie też kochanie.

Odsunęłam się od niego,on pocałował mnie w czoło i później przytulił też Lauren.

-Pomożesz mi się spotkać z mamą?-zapytał.

-Tak pomogę,ale daj jej trochę czasu,niech sobie to wszystko przemyśli.

-Dam jej tyle czasu ile potrzebuje.A jak u Sofii?

-Wszystko dobrze.

-Chciałbym ją już przytulić.

-Wszystko w swoim czasie,tato.

-Oczywiście.

-Mam do Ciebie jeszcze jedną sprawę.

-Słucham.

-Jak dobrze wiem,masz znajomości z dobrymi prawnikami.

-Jakieś tam jeszcze mam a o co chodzi?

-Lauren?-zapytałam.-Mogę?

-Tak Camz.

-Ojciec Lauren jej grozi,stosuje przemoc domową.-powiedziałam,czując ukłucie w sercu,bo przecież przeżywałam to samo kiedyś.-Dałbyś radę ogarnąć jakiegoś dobrego prawnika?

-Zrobię wszystko co w mojej mocy,żeby zapłacił za wszystkie krzywdy jakie was spotkały.-zwrócił się do zielonookiej.

-Dziękuje.-odpowiedziała z dystansem.

-Dzięki tato.

-Nie ma sprawy córko.

-Będziemy się zbierać,dam Ci znać co z mamą.

-Dobrze.

-Do zobaczenia.

-Do zobaczenia skarbie.

Podeszłam i przytuliłam się do niego. Wraz z Lauren postanowiłyśmy iść do mnie,coś zjeść.

*Lauren*

Idąc do Camili,zadzwonił mi telefon.

-Tak słucham?

-Nie poznajesz numeru ojca?-usłyszałam.

-Czego chcesz?

-Przemyślalaś już może wszystko?

-Nie i odpierdol się ode mnie!-krzyknęłam.

-Oj nie ładnie córeczko,chyba dzisiaj Twoja mamusia nie pośpi.-zaśmiał się,rozłączając się.

-Cholera!

-Co się stało?!-zapytała Camila.

-On..On jej coś zrobi..Camz ja muszę tam jechać...

-Ale gdzie?

-Do mamy..

-Cholera...Chodźmy szybciej,moja mama nas podwiezie.

-D...dobrze.

-Hej..skarbie nie martw się będzie dobrze.

-Mam nadzieję,nie pozwolę na to żeby znowu ją skrzywdził.

-Nic jej nie zrobi a teraz chodźmy.

-Okej.

Wyprowadzka //CamrenWhere stories live. Discover now