rozdział szósty

2.4K 182 6
                                    

Zoey nie wiedziała jak ma sie ustosunkować to ostatniego dnia wizyty Harrego w jej gabinecie. Po tym pocałunku.. Nie potrafiła powiedzieć mu, że chce tego. Dla niej teraz najważniejsza była praca i potrzeba samorealizacji. Na ślepo pragnęło brnąć w to, nie patrząc na poboczne wątki jej życia. 

Harry z jednej strony cieszył się, że to koniec wizyt u psychologa. To oznaczało przede wszystkim to, że jeśli będzie dalej pracował na zawsze pozbędzie się Amber ze swojego umysłu. Wiedział także, że nie zniósłby tej patetycznej atmosfery. Nie wiedział co wtedy nim kierowało. Zrobił to, na co miał ochotę. Ślepo wierząc oraz mając nadzieję, że może to coś zmieni. Widocznie źle odczytał sygnały Zoey. 

Zoey nie wiedziała co ma powiedzieć. Harry stał przed nią z wyciągniętą ręką i cichym pożegnaniem na ustach.

- To nasze ostatnie spotkanie. Naprawdę chciałbym podziękować Ci za wszystko, dzięki Tobie patrzę na świat zupełnie inaczej. 

- Nie masz za co dziękować, Harry. To jest moja praca, na tym to polega. Cieszę się, że mogłam Ci pomóc.

- Przepraszam za tamto..

- Już Ci mówiłam, że nie ma za co. Każdego mogą ponieść emocje. - Zoey hamowała się, żeby nie powiedzieć mu, że ona także tego chciała. 

Nie mogła tego zrobić. Ma pracę. Ma zobowiązania. I absolutnie nie ma czasu na nic więcej. 

Dlatego też teraz po prostu patrzyła jak Harry odwraca się i wychodzi. Ostatni raz spogląda w jego oczy, kiedy na ułamek sekundy odwraca głowę zanim naciśnie klamkę. 

- Mam nadzieję, że poradzisz sobie, Harry. - Szepcze Zoey, nie mogąc powstrzymać słów, które cisną się na usta.

Harry nie chciał czuć się przygnębiony. Zastanawiał się dlaczego właściwie czuje jakby zostawił w tym gabinecie coś ważnego? Czy to przez to, że ta dziewczyna wydaje się być równie zagubiona co on? Mimo, że pozornie wyszedł ze swojego dołka emocjonalnego, wewnętrzna pustka została. Mała dziurka w jego sercu, która czeka, aż ktoś zajmie tam miejsce. Harry zastanawiał się co by było, gdyby ta pokręcona dziewczyna nie była tak pochłonięta swoją pracą. Może.. Może mogliby...? Kręcąc głową szedł w stronę swojego domu stwierdzając, że to nie miałoby i tak prawa bytu.

Zoey poczuła pustkę wraz z przekroczeniem przez Harrego progu jej gabinetu. Jakby po długiej wycieczce musiala wrócić do domu. Do tych samych boleśnie znajomych ścian. Codziennej monotonii, która nie będzie już rozświetlana przez parę zielonych tęczówek. Czas wyjść ze swojej bańki marzeń i wrócić na ziemię. Zoey nie chciała żałować, że nie zatrzymała go na czas. Nie chciała mieć wyrzutów sumienia. Pragnąc uspokoić rozszalałe emocje, zrobiła to co zawsze - pogrążyła się w pracy. 

Z miłością jest jak z kwiatem, pozwól mu zakwitnąć.

***

ale was rozpieszam chyba xd codziennie jakiś rozdział :D no, ale teraz wracam do życia szkolnego i będzie chwilowa przerwa, aż do weekendu. mam pomysł na nowe opowiadanie, które pojawi się tuż po ambitions i better half. w przypływie weny napisałam już prolog i dwa rozdziały, mam nadzieję, że odnajdziecie i w niej coś, co was pochłonie i zainteresuje. wracam do (nie)uczenia się :*

Ambitions || h.sWhere stories live. Discover now