Rok 6 - Rozdział 14

965 58 13
                                    

Chłopak o bardzo jasnych blond włosach i tajemniczych zielono-srebrnych oczach wyczekiwał za drzwiami jednej z sal postaci, która tak bardzo była wyryta już w jego sercu. Miał świadomość, że to, co zrobił po meczu, było co najmniej lekkomyślne, jednak nie miał zamiaru tego żałować. Chciał w końcu bez przeszkód spotykać się ze swoją dziewczyną i móc wreszcie pocałować ją bez strachu, że ktoś ich nakryje. Scorpius widząc rudowłosą, szybko pobiegł za nią.

— Rosie! — zawołał, powodując lekkie zaskoczenie, ale i uśmiech u Rose.

— Scor...

— Bardzo zła na mnie jesteś? — zapytał, bojąc się odpowiedzi. 

Doskonale wiedział, że to właśnie panna Weasley znajduje się w gorszej sytuacji.

— Co? Oczywiście, że nie! — uspokoił go, na co chłopak odetchnął z ulgą. — Chociaż nie mogę zaprzeczyć, że to było z twojej strony złe, że nawet nie zapytałeś mnie o zdanie.

— Daj spokój, nie zgodziłabyś się — zaśmiał się, gdy dziewczyna po chwili namysłu kiwnęła głową, zgadzając się z jego słowami. — Chodź tu do mnie — zgarnął Rose w swoje objęcia, po czym pocałował. Na chwilę oderwał się od jej ust, które tak niesamowicie go kusiły. — Teraz mogę cię całować, gdy tylko będę miał na to ochotę.- nie zdążył dotknąć ponownie jej ust, gdyż poczuł dłoń na swoich wargach.

— O ile ja ci na to pozwolę — powiedziała prowokacyjne Gryfonka. — Rozmawiałeś już z ojcem?

— Można tak powiedzieć... — westchnął, na co Rose jedynie podniosła brwi. — Yh zapytał się mnie czy to nie jakiś żart, więc odpowiedziałem, że to na pewno nie jest jego interes, bo ja mu do łóżka nie zaglądam...

— Scorpius! — skarciła go dziewczyna.

— No już już — zaśmiała się już kolejny raz, po czym delikatnie spoważniał. — Powinnaś się położyć. To był długi dzień..

— Pełen mocnych wrażeń — dodała z westchnięciem. 

Pocałowała chłopaka w policzek i posyłając mu ostatnie tego dnia spojrzenie, odeszła w stronę Wierzy Gryffindoru, wciąż mając przed oczami miny swojej rodziny i przyjaciół. Miała nadzieję, że wujek Harry kolejny raz będzie miał rację i z czasem wszyscy ją zrozumieją.

*****

Panna Weasley przez długi czas nie mogła usnąć. Gdy położyła się na swoim łóżku, jak za dotknięciem magicznej różdżki, wszystkie siły jej wróciły. Rudowłosa jak najciszej, aby nie obudzić dziewczyn, zeszła z posłania i zabierając ze sobą jedynie różdżkę, wyszła z dormitorium. Jej nogi, jakby same doprowadziły ją na Wieżę Astronomiczną. Od razu przekraczając próg pomieszczenia, chciała uciec, widząc osobę, której w głębi duszy się tu spodziewała. Było jednak za późno, aby zawrócić.

— Weasley, dlaczego jakoś nie dziwi mnie twoje przybycie? — zapytał z normalnym dla mężczyzny zmęczeniem, wymieszanym z lekką irytacją.

— Profesor Malfoy.. — wyjąkała, jak na nią dosyć spiętym tonem. — To ja może już pójdę... — zaczęła się wycofywać.

— Stój, Weasley. Siadaj! — rozkazał, wskazując na jeden z foteli. Rose jedynie westchnęła i zrobiła to, co kazał ojciec Scorpiusa. — Od kiedy... spotykasz się z moim synem? — zapytał, lekko skrępowany.

Nowsze Pokolenie Hogwartu cz.2Where stories live. Discover now