Winny się tłumaczy

539 52 13
                                    

-Dobrze, a więc zacznijmy od początku -Blejz założyła nogę na nogę. -Morghocie, Melkorze mój kochany. Jaka była przyczyna wszczęcia wojny?

-Napaść i ograbienie MOJEJ TWIERDZY -wysyczał mężczyzna, a każde jego słowo było przesiąknięte jadem.

-A jakie były przyczyny napadnięcia i ograbienia Utumno, Vardo? -spytała tym razem Amara. Wi zacisnęła zęby i wbiła wzrok w kamienną posadzkę.

-Zazdrość, chęć władzy i zemsty... -powiedziała po krótkiej chwili.

-Zemsty? -Melkor zacisnął pięści. -A CO JA CI NIBY ZROBIŁEM?

-Nie umiem się pozbierać po tym, jak bez żadnego powodu i bez żadnego sensu mnie rzuciłeś. To brzmi żałośnie, ale ja cierpie. I SPRAWIE ŻE TY TEŻ BĘDZIESZ -wrzasnęła kobieta ze łzami w oczach. Przez chwilę oboje mierzyli się takim wzrokiem, że gdyby ten mógł zabijać, a ktokolwiek z tej dwójki umrzeć, to obaj leżeli by martwi na ziemi.

-Co na to powiesz? -zawisło nagle pytanie rzucone przez Legolasa. -Przecież wiesz i widzisz teraz, że to wszystko przez ciebie.

-JAK ŚMIESZ TY ŻAŁOSNY...

-On nie mówi do ciebie Melkorze -przerwał mu Haldir. -Tylko do osoby, która jest tutaj prawdziwie winna.

-Może się wypowiesz wreszcie? -Blejz przeniosła wzrok na trzecią osobę. -Wszyscy chcemy poznać twoją perspektywę. Manwe.

-Co? Szaleju się najadłaś? Znaczy najedliście? Jaka jest w tym niby jego wina? -Wszechmogąca zmierzyła zdziwionym wzrokiem każdego z siedzącej naprzeciwko niej szóstki, która wyraźnie się zasępiła.

-Ciężko to powiedzieć, ale... -zaczął Elladan. 

-Ale cała wina leży we mnie... -wtrącił skruszonym głosem Manwe, patrząc smutno w okno. -I jest mi z tego powodu okropnie, przeraźliwie źle... Dlatego tak bardzo próbowałem cię przekonać do zrezygnowania z wojny, Vardo... 

-Że... Że co? -wydusili z siebie jednocześnie Melkor i Wi, patrząc zszokowani na mężczyznę. 

-Kontynuuj proszę -zachęciła go Blejz. 

-Chyba miałem coś podobnego do ciebie, Vardo -zaczął mężczyzna. -Nie mogłem się pogodzić z tym wszystkim i próbowałem za wszelką cenę przeciwstawić się temu shipowi. Ale nie wyszło, zupełnie nie wyszło. Stwierdziłem, że zrobię jeszcze jedną próbę. Wtedy Varda organizowała tą imprezę, po której Elladan i Elrohir wymyślali chore i niestworzone rzeczy.

-Zgłaszamy sprzeciw! To było prawdopodobne! -wykrzyknęli oburzeni bliźniacy, jednak zostali momentalnie uciszeni przez księcia Mrocznej Puszczy i strażnika Lothlorien. 

-Później dotarło do mnie, że skoro mojego drogiego braciszka nie było na tej imprezie, można mu wszystko wkręcić -kontynuował Manwe. -Tak więc wersja wydarzeń, która do niego dotarła, była mocno zmieniona. Dowiedział się on z niej o rzekomej zdradzie Wszechmogącej. O tym, że Wi chciała pobawić się tylko jego uczuciami i wykorzystać go by przejąć władzę, chwaląc się tym z ogromną dumą. O tym, że zarywała do każdego na tej imprezie z pytaniem czy chciałby bliżej poznać przyszłą królową Śródziemia. O tym...

-ŻE CO?! -Wszechmogąca zerwała się z krzesła,  z malującym się na twarzy wyrazem przerażenia i zawodu. -JA NICZEGO TAKIEGO NIGDY BYM...

-Czyli mówisz braciszku, że to jest perfidne kłamstwo z twojej strony? -spytał dziwnie spokojnie jak na siebie Melkor, patrząc drugiemu Valarowi prosto w oczy, a gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą, poszedł w ślady Vardy i również wstał. -JAK MOGŁEŚ TY WSTRĘTNA, ODRAŻAJĄCA KREATURO? 

-Halo halo, kto wam pozwolił na obrażanie się? -Amara i Blejz jednocześnie przewróciły oczami. Wszechmogąca i Melkor przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym ominęli Manwe i wyszli z pomieszczenia.

Nie zamieniając nawet słowa przeszli przez całe Rivendel, po czym jednocześnie weszli do komnaty, w której odbywała się rada.

-Wojny nie będzie -oświadczyli dumnie w tym samym czasie. 




Chat ŚródziemiaWhere stories live. Discover now