Rozdział 13

8 2 0
                                    

Wstałem późnym po południem po całonocnym graniu. Byłem zmęczony aczkolwiek szczęśliwy gdy po przebudzeniu zobaczyłem wiadomość od Victorii.

Vic: Cieszę się :) Będę czekać jak obiecałam...

Po prysznicu i późniejszym ogarnięciu się zszedłem na dół coś zjeść i w momencie gdy stanąłem w kuchni myślałem,że doznałem jakiegoś delirium czy może mam jakiś koszmar, ale nie... Moja matka naprawdę stała naprzeciw Harry'ego. 

Ten wziął jej dłoń i położył sobie na klatce piersiowej.

- To już nic dla ciebie nie znaczy? - zapytał. - Chcesz aby pokochała je inna kobieta? - dodał.

Moja matka się rozpłakała i spoliczkowała Harry'ego.

I dobrze... Jestem dumny.

- Widziałam co napisałeś Adrianowi ! Jak śmiesz mi wmawiać,że się zmieniłeś gdy ciągle go szykanujesz!? - wydarła się.

- Bo mnie ten gówniarz doprowadza do obłędu! Przez niego straciłem wszystko ! - Harry podniósł głos.

- Nie... To ty wszystko zjebałeś ! Jak mam ciebie jak osobę nadal kochać gdy ty niszczysz moje dziecko! Owoc miłości mojej i Jasona ! - załkała. 

- Bo zawsze to on będzie na pierwszym miejscu a bo to kopia Jasona ! Kurwa ! - jego ciało z nerwów się napinało.

Szkoda, że zawału nie dostał...

- I tak... Adrian zawsze będzie na pierwszym miejscu a ty z nim na równi... Zwłaszcza twoje... 

- Serce... - powiedziałem wchodząc do kuchni.

Chciałem użyć podstępu aby karty zostały wyłożone na stół. Moja matka pobladła i usiadła na krzesło Harry nie wykazywał żadnych emocji.

- A-Adrian... Ty wiesz? - uniosła brew ciężko oddychając.

- Od dawna. - wzruszyłem ramionami. - Może wreszcie przestaniecie wszystko przede mną ukrywać skoro i tak wiem... Co wy na to? - dodałem.

- Daj mu te papiery. - poprosił Harry.

- A-ale ja... - nie dokończyła ponieważ Harry sam poszedł do salonu i z szuflady zamykanej na klucz wyciągnął grubą teczkę.

Dał mi ją a ja nie wiedząc tak naprawdę co tam zobaczę usiadłem do stołu i ją otworzyłem. Wiedziałem, że przy mamie będę musiał grać, że prawda mnie nie boli bo już ją ponoć ''znam''.

Gdy otworzyłem teczkę do domu wbiegła babcia Cas z dziadkiem Liamem. Oboje bardzo zdenerwowani gdyż oni wiedzieli, że ja udaję.

Otwierając teczkę doznałem... Szoku? Tak to można opisać.

Dokumenty o śmierci ojca, o oddanych narządach do przeszczepu dla innych ludzi i w tym między innymi serce... Mojego ojca... Dla Harry'ego Gordona... 

Teraz zrozumiałem i wszystko ułożyło mi się w jedną solidną całość. Dlatego mama tak bardzo kocha Harry'ego ze względu na serce mojego ojca, które bije w jego piersi... Dlaczego więc on traktuje mnie jak śmiecia gdy ma serce Jasona... Człowieka, który własną śmiercią uratował inne życie...

Potem kolejne dokumenty... Adopcja mnie przez Harry'ego... Dokumenty potwierdzające zgon ojca... Przyczyny śmierci... To było dla mnie za dużo. Rzuciłem teczką i wyszedłem naprędce z domu.

// Harriet //

Gdy to czytał cierpiałam... Jego oddech był głośny a wzrok nieobecny... 

Rzucił tymi papierami... Wstałam a po chwili znów usiadłam gdy mojego dziecka nie było w domu...

- On nic nie wiedział... - szepnęłam.

- Sama się wydałaś kochanie... - powiedziała mama.

Harry spojrzał na mnie z tą łaską w oczach... Kochałam go... Jednak nasz związek nie miał już sensu gdy niszczył moje dziecko...

A najgorsze, że ja w tej autodestrukcji pomogłam...

- Co dalej z nami będzie ? - zapytał Harry kucając przede mną.

- Napraw swoje relacje z Adrianem... Inaczej znikniesz z mojego życia... - odparłam i wyszłam z pomieszczenia.

Zadzwoniłam do Samanthy... W tym momencie potrzebowałam jej wsparcia.

// Adrian //

Poszedłem do swojego kumpla Ricka. Zajaraliśmy trawę i oboje narzekaliśmy na życie...

- A ta twoja... Co z nią chcesz zrobić ? - zapytał.

- Victoria ? Nie wiem... Ona jest tam, ja tu... - odparłem.

- Powinieneś powiedzieć jej wprost, że między wami nic nie będzie a nie robić dziewczynie nadzieje aby się załamała.

- Ona sama robi sobie tą nadzieję... Myślisz, że chciałem aby zaszło to aż tak daleko ? - uniosłem się.

- Dobra stary... Chodź idziemy się napić. - zaśmiał się.

- No i teraz mówisz z sensem. - wyszczerzyłem się.

Poszliśmy do monopolowego i kupiliśmy tyle wódki ile żeśmy mogli w ręce złapać.

Poszliśmy do niego do domu i zaczęliśmy pić. Po upływie dwóch godzin byliśmy najebani jak szpadle.

- eeeeeeewryyyyyy naaaajt innnn maaaaj dżriiimmmmm !!!! - śpiewał Rick a ja dusiłem się jak nigdy.

- Hahahahahaha jaki hartbrołken. - bełkotałem w śmiechu.

Co z tego że się śmiałem i nie czułem bólu skoro ciągle z tyłu głowy miałem serce mojego ojca w ciele Harry'ego i Victorię czy ona też do mnie coś czuje.

W dupie chyba... 

Próbując wyzbyć się tych zdradzieckich myśli uciekałem do alkoholu. Jednak on pomagał na, krótko...

// Victoria //

Dziadek zawołał mnie kiedy miałam zbierać się do wyjścia. Lekko poddenerwowana zeszłam na dół i weszłam do jego gabinetu.

- Usiądź na moment proszę. - powiedział wskazując na krzesło przy biurku.

Chcąc nie chcąc wykonałam jego prośbę.

- Stało się coś? - uniosłam brew.

- On wie. - powiedział a moje serce się zatrzymało.

Doskonale wiedziałam od jego babci już dużo wcześniej co kryje jego rodzina. To, że jego ojczym posiadał serce jego ojca... Znałam prawdę od przeszło roku. Od tamtego czasu pojawiałam się w jego szkole aby upewnić się, że nie szuka prawdy. Miałam go przed nią uchronić bo wiedziałam jak może na to zareagować. 

A teraz wyszło na to,że go nie uchroniłam. Wszystko ujrzało światło dzienne... No może nie wszystko nie było go jeszcze na grobie... I oby nie poznał tej tajemnicy. To go zniszczy... Tak samo jak zniszczyłoby jego matkę. 

- Musisz wyjawić mu wszystko. - powiedział dziadek a ja zamarłam.

- Nigdy ! To zniszczy ich wszystkich ! - wydarłam się po czym wybuchłam płaczem. 

- Nie możemy już tego ukrywać... Jeśli ty nie powiesz to ja powiem to wszystko Casey... - odparł.

- Dlaczego? Wiesz jak oni mogą na to zareagować? - uniosłam brew. - Zwłaszcza Adrian...To go zabije ! - załkałam.

- Tak samo mogłoby zabić Harriet... Ale muszą to wiedzieć... Muszą po prostu... 

Prawda, którą moja rodzina ukrywała od wielu lat... I tylko całą prawdę znała Chloe... Prababcia Adriana... 

Wiedziałam, że jeśli nie zrobię tego jak najszybciej to dziadek to zrobi. Musiałam doprowadzić do spotkania jego matki jego samego i mnie...

Wybrałam numer do chłopaka... Był pijany, ale się zgodził. Napisałam mu jeszcze sms-a dla pewności, że nie zapomni, że już jutro wszystko będzie musiało ujrzeć światło dzienne.


Forgive me?Where stories live. Discover now