Rozdział 5

11 5 9
                                    

Dochodziła druga w nocy a ja zamyślony czytałem pamiętniki z przeszłości ojca. Dalekiej przeszłości. W momencie gdy poznał dopiero co moją mamę. Mieli po piętnaście lat.

17 listopada 2013.

Widziałem ją z tym chłopakiem. Całowali się. A mi się ona coraz bardziej podoba. Cholera. Przecież nie zna mojej przeszłości. Nie wie o Tim'ie. Ani tym bardziej o tym co w życiu już przeszedłem. W jej dzielnicy mieszkam od niedawna ale może się do niej w jakiś sposób zbliżę ?

Dodatkowo moja matka... Spodziewa się dziecka. Ale czuję, że coś kombinuje. Chce gdzieś wyjechać. Myśli, że nie słyszę jej kłótni z tatą co noc...

Ale chciałbym mieć rodzeństwo... Naprawdę chciałbym mieć kogoś komu będę mógł się wygadać i porozmawiać na jakieś głupie tematy.

I tego zazdroszczę Harriet. Ona ma rodzeństwo. Ja nie mam nikogo.

Mój tata miał mieć rodzeństwo, ale przecież go nie ma ? Może babcia poroniła ?

Dopiero następne wpisy mi to wyjaśniły.

5 grudnia 2013.

Znalazłem papiery z kliniki... Mama usunęła ciążę... Zraniła mnie tym. To tak jakby mnie też nie chciała i może kiedyś nawet chciała usunąć ?

Dodatkowo wczoraj w nocy gdy wyszedłem na papierosa natknąłem się na zapłakaną Harriet w parku na przeciw naszego domu.

Rozmawiałem z nią.

I po raz pierwszy się z nią nie kłóciłem. Ostatnio nasze rozmowy to ciągłe wyzwiska a ja żeby jej dopiec na nią donoszę.

Ale ona wczoraj naprawdę potrzebowała zwykłej rozmowy. Takiej szczerej wygadania się.

I powiedziała mi kim jest jej chłopak. Ma na imię Aiden. Ponoć to chłopak po przejściach a ta naprawdę go kocha.

Poczułem się zazdrosny i postanowiłem, że nie będę się już o nią starać. To nie miałoby sensu w końcu ona jest zakochana i widać, że jest w stanie dla niego poświęcić wszystko.

Ja znajdę sobie podobną osobę. Też będę miał u swojego boku osobę, która mnie tak pokocha.

Ale wracając do rozmowy z nią. Ma takie śliczne oczy. Takie ciemne. I te jej włosy..

Mówiła, że jest zakochana... A jej rodzina tego nie akceptuje. I przez to płakała bo się pokłóciła z Aidenem o to, że spędzili ze sobą noc a on zniknął gdyż przypalali ich rodzice.

Rozumiałem ją. W końcu wiem jak to jest czuć się niezrozumiały...

Potem nie miałem już sił na dalsze czytanie zmęczenie jednak ciągle dawało mi się we znaki. Postanowiłem, że z rana wyjdę na miasto pozwiedzać trochę te tereny.

I z tą myślą znów zasnąłem.

// Następnego Dnia ... //

Po zjedzonym śniadaniu wyszedłem na dwór przejść się. Mijałem jakieś uliczki, które otaczały małe domki. Wyciągnąłem z kieszeni bluzy papierosy i odpaliłem jednego. Skręciłem w stronę jakiegoś parku z fontanną.

I tam chyba doznałem deja vu.

Na ławce naprzeciw fontanny siedziała dziewczyna czytająca książkę. Wyglądała identycznie jak ta, którą widziałem w szkole gdy szedłem po akt zgonu ojca do dyrektora. Ja nie miałem zwidów to naprawdę była ona.

Usiadłem obok niej gasząc peta.

- Trujesz się. - powiedziała ciągle czytając książkę.

- Życie. - wzruszyłem ramionami. - Co czytasz? - dodałem.

- Milion małych kawałków. - odpowiedziała.

Stara książka, też kiedyś czytałem. Ale dziwne, że taka dziewczyna a czyta książki o ćpunach.

- Widziałem Cię niedawno w mojej szkole w Nowym Jorku. - powiedziałem.

- Możliwe, że tak było byłam tam odwiedzić ciotkę. - wzruszyła ramionami.

- Rozumiem. Adrian Davies. - powiedziałem podając jej rękę.

- Victoria Black. - odparła ściskając moją dłoń.

- Miło poznać. - uśmiechnąłem się. - Mieszkasz tutaj na stałe? - dodałem.

- Taaa. Mimo iż w kurwę nie lubię tej dziury zabitej dechami to jednak jestem do niej przywiązana głównie przez pochodzenie mojej rodziny. - przeciągnęła.

Jaka zadziorna.

- Co pochodzisz ze szlachty? - zaśmiałem się a ona wraz ze mną.

- Niee. - wycedziła przez śmiech. - Chociaż mogę tak się czuć. Mój dziadek Logan Black wiele złego narobił w tym mieście a dziś jest bardzo szanowanym i poważnym biznesmenem tutaj. Taki przewrót losu. - wzruszyła ramionami słodko się uśmiechając.

- To fajnie. A ile masz lat nie zdążyłem z tego wszystkiego zapytać. - odparłem.

- Szesnaście. Chociaż zaraz siedemnaście traktuj to jak chcesz. - odpowiedziała wymijająco.

- Okeee. Ja mam osiemnaście więc jesteśmy rówieśnikami. - uśmiechnąłem się.

- Tiaa. - powiedziała po czym z tej swojej za dużej bluzy wyciągnęła e-papierosa.

To ludzie jeszcze tego używają?!

- Jesteś tu na stałe? Nigdy cię tu nie widziałam. - powiedziała po czym zaciągnęła się petem i jebła chmurę na pół parku.

- Nie. Przyjechałem na jakiś czas w odwiedziny do dziadków nic nadzwyczajnego. - odpowiedziałem nie chcąc jej mówić prawdy w końcu to obca osoba.

- Wyglądasz na spokojną osobę a taka nie jesteś, jestem poważnie zaskoczony.

- Widzisz takie już jest życie. Nie miałam łatwo w życiu dlatego jestem nieco inna. - zaśmiała się nerwowo.

- Nawet nie wiesz jak cię rozumiem. - westchnąłem.

- No to czuję, że się dogadamy. - powiedziała po czym wyciągnęła telefon. - Podasz mi swój numer? - dodała.

O boże jaka szybka.

- Podam. - zaśmiałem się po czym podałem jej swój numer a ona mi swój.

Ona zapisała mnie sobie jako: Bad Guy :D

A ja ją jako: Bad Girl :P

Tak byliśmy sobie pisani zdecydowanie wiele nas łączy. Może wreszcie znalazłem przyjaciela w wersji kobiecej? Bo póki co moi kumple nie wiedzą o moich zamiarach niebawem im to powiem.

- Muszę spadać. Dziadek mnie potrzebuje a tata niebawem wraca z mamą. Tooo odezwę się. - powiedziała.

- Spoko to czekam. - zaśmiałem się.

Dziewczyna się uśmiechnęła po czym zabrała ze sobą książkę i zniknęła gdzieś w oddali. Dlaczego nazwisko Black mi coś mówi? Czy babcia Cas kiedyś o takim nazwisku nie wspominała? Niee teraz pewnie szukam dziury w całym.

Potem przeszedłem się jeszcze kilkoma ulicami miasta i właściwie nie było ono takie złe. Fakt było bardzo ciche i spokojne, ale ludzie teraz tego szukają i potrzebują.

Gdy wróciłem do domu zadzwoniłem do mamy i opowiedziałem jej o dzisiejszym dniu nie wspominając w ogóle o ojcu. Po raz pierwszy od dawna rozmawiałem z nią tak spokojnie dodatkowo Harry. Ponoć chce przeprosić i się zmienić, ale ja mu w to nie wierzę tacy ludzie jak on się po prostu nie zmieniają.

I albo moja mama mu wybaczy i nadal będziemy się z nim męczyć albo podejmie inną bardziej racjonalną decyzję, która zmieniłaby nasze życie o 180 stopni.

I to na lepsze...

O wiele lepsze..


Forgive me?Where stories live. Discover now