Rozdział 3

16 5 22
                                    

- Znam prawdę ! - wydarłem się na samo wejście do domu.

Nie zwracałem uwagi na fakt, że moja matka jaki ten chuj i mój brat mieli gości w postaci ważnych ludzi z ich firmy. Miałem to gdzieś. Pozbędę się ich w kilka sekund.

- Przepraszam, ale muszą państwo wyjść. Sprawy rodzinne, dowiedzenia! - powiedziałem ozięble.

Ci ludzie spojrzeli się na mnie jak na idiotę, ale posłuchali mnie i w ciągu trzech kolejnych minut już ich w domu nie było. Widziałem minę Harry'ego chciał mi przyjebać i zapewne by to zrobił gdyby matki tutaj nie było. Przy niej on jest przecież aniołkiem jebanym skurwysynem z jebanego nieba.

- Co ty znowu odpierdalasz Adrian?! - warknęła matka wstając od stołu po czym poprawiła swoją białą sukienkę.

Z drugiej strony powinienem się cieszyć, że mam tak ładną mamę mój ojciec był szczęściarzem, ale ten skurwiel na nią zupełnie nie zasługuję ja w ogóle nie rozumiem dlaczego ona się z nim związała i dodatkowo zrobiła sobie dzieciaka, który jest przez niego wywyższany.

- Znam prawdę mamo. - powiedziałem nieco spokojniej. - Wiem, że tata nie zginął w wypadku samochodowym a został postrzelony... - dodałem spuszczając głowę w dół.

- Adrian ja... - szepnęła.

- Dlaczego przez tyle lat mnie okłamywałaś?! - podniosłem głos.

- Po pierwsze gówniarzu nie podnoś głosu na matkę a po drugie skąd masz takie informacje kto Ci takich głupot naopowiadał? - wtrącił się Harry.

- Jeśli już tak bardzo cię to interesuje to poszedłem do szkoły i dyrektor dał mi akt zgonu ojca ! I teraz już mnie nie okłamiecie ! - wydarłem się.

- Idiota. - usłyszałem głos brata.

- Lucas ty wstrętny gówniarzu nie wtrącaj się ! - wydarła się matka. - Idź do swojego pokoju i nie wychodź z niego dopóki mi nie przejdzie ! Już ! - dodała.

1:0 dla mnie hah.

Lucas tupnął nóżką jak panienka i poszedł do siebie na górę.

- Czego się wydzierasz na Lucasa ?! - warknął Harry. - Nasz syn jako jedyny jest normalny z tej dwójki ! - dodał.

- Marzyć można. - prychnęła matka po czym wzięła ze stołu paczkę papierosów i odpaliła jedną.

- Dobrze Adrian... Skoro znasz prawdę to czego chcesz wiedzieć jeszcze? - zapytała po czym zaciągnęła się petem.

- Kto go zabił. - powiedziałem cicho.

- Nie dowiesz się. - odparła wzruszając ramionami.

- Dlaczego kurwa nie ?! Jestem jego synem ! - wydarłem się.

- Bo nie. To dla mnie zbyt bolesny temat mimo iż minęło prawie dziewiętnaście lat ! Nie potrafiłam o tym rozmawiać nawet z psychologiem i jeśli nie chcesz wylądować u rodziny w innym stanie ameryki to lepiej nie doszukuj się czegoś co ciebie nie dotyczy synu ! - powiedziała.

Wcale mnie to nie zabolało, że chciała się mnie pozbyć przez przekonania swojego jebniętego męża.

- Do kogo byś mnie niby wysłała co ?! Nie mamy nigdzie indziej rodziny ! - powiedziałem będąc siebie.

- Rodzice Jasona mieszkają od kilku lat w miejscu gdzie ja przyszłam na świat... - powiedziała.

- Że co ?! Mówiłaś, że oni nie żyją! - wydarłem się.

- Opiekowali się tobą, ale ich nie pamiętasz... Mieszkają w stanie Oregon. - wydusiła.

Ile jeszcze sekretów przede mną mają?

Forgive me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz