23

233 15 4
                                    

Obiad

Maraton 3/9 

Serena

Wyszłam z gabinetu oficer Jeny, w głowie niczym echo obijały mi się słowa Pana Ciacha: "Możliwe jest też że jakaś organizacja albo kłusownik postanowił się zemścić" "Pomyślcie jak to wyglądało z ich perspektywy: jesteś sobie bandytą którego policja nie może złapać od wielu lat aż tu nagle zjawia się jakiś małolat i wsadza cię do więzienia. Wiele z takich osób pewnie jest rozgoryczonych i pragnie zemsty". Potrząsnęłam głową, próbując uciszyć ten uciążliwy głos wydobywający się z mojego umysłu. Ash żyje, jest przetrzymywany przez Team Flara, znajdziemy i uratujemy, raz przecież pokonaliśmy Team Flara, teraz też się uda. Powtarzałam sobie jak mantrę. Byłam tak zamyślona że nie patrzyłam dokąd idę, skończyło się na tym że na kogoś wpadłam. 

- Przepraszam! - powiedziałam spuszczając nisko głowę.

Mężczyzna na którego wpadłam mruknął coś gniewnie i odszedł w swoją stronę.

- Serena wszystko w porządku? Jesteś jakaś dziwnie cicha  - spytał zatroskany Clemot 

Jeszcze raz wstrząsnęłam głową, moje włosy, koloru miodu, rozsypały się na wszystkie strony.

- Czuję się świetnie, muszę se to wszystko uporządkować. Dzięki za troskę - oznajmiłam 

Blondyn wpatrywał się we mnie przez chwilę po czym wzruszył ramionami i skierował się do wyjścia. Podreptałam za nim. Wyszliśmy na zalaną słońcem ulicę. Samochody przemykały  koło nas, pozostawiając po sobie podmuch wiatru który targał nasze włosy, ludzie mijali nas, rozmawiając lub biegnąc  na pociąg czy autobus. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że nie jadłam nic od śniadania i że jestem strasznie głodna. 

- Co powiecie na to aby pójść do restauracji na obiad? - zaproponowałam

Kiwnęli głowami na znak zgody. Skierowaliśmy się do restauracji Błękitna Ostryga. (pozdro dla kumatych - dop. Autorka) Zasiedliśmy przy jednym ze stołów,pomieszczenie było jak na restauracje średniej wielkości, przy lewej ścianie znajdował się bar, na środku sali znajdowało się kilkanaście stolików przy których siedzieli goście głośno rozmawiając i śmiejąc się, lampy z barwionego szkła rzucały na wnętrze niebieską poświatę. Po chwili przyszła do nas kelnerka i spytała co chcemy do jedzenia. Po złożeniu zamówienia, dziewczyna oddaliła się, aby zniknąć w drzwiach prowadzących do kuchni. Po dwudziestu minutach dziewczyna wróciła z tacą pełną jedzenia. Postawiła przede mną miskę sałatki z kurczaka, Clemont zamówił zapiekankę, a Bonnie górę lodów. Jedząc śmialiśmy się i rozmawialiśmy na różne błahe tematy. Gdy skończyliśmy posiłek, podeszliśmy do baru i zapłaciliśmy za jedzenie. Po czym każdy skierował się w swoją stronę, Clemont i Bonnie - w stronę swojego domu, a ja w stronę Pokemon Center gdzie nocowałam. Patrząc na chmury leniwie sunące po niebie przysięgłam sobie że odnajdę Asha żywego.
 

***********************************************************************************************

I mamy kolejny dzień maratonu :') Mam nadzieje że rozdział się podoba.

Pokemon Akademy [1] (Do Napisania Od Początku)Where stories live. Discover now