XIV. "All I want for Christmas"

194 14 11
                                    

Billy Batson

Następny dzień w szkole był ostatnim przed przerwą swiateczną. Wchodząc do szkoły widziałem jak większość uczniów i nauczycieli chodziła po korytarzach w świątecznych swetrach i nawet niektórzy mieli czapki Mikołaja, a inni rogi renifera.

Według mnie wyglądało to głupio i nie rozumiałem dlaczego ludzie to sobie robili. Szczerze mówiąc też za bardzo mnie to nie obchodziło. Chcą wyglądać idiotyczne, to niech sobie wyglądają.

Najbardziej dołowało mnie patrzenie na ich uśmiechnięte twarze. No, już uwierzę, że cieszą się iż dwa tysiące osiemnaście lat temu urodził się Jezus (jeśli w ogóle tak się stało).

No okej, może chodzi im o to, że dostają prezenty, i to, że nie będą musieli chodzić do szkoły przez następne półtora tygodnia, ale dlaczego udają, że tak nie jest?

Minęło kilka lekcji odkąd przyszliśmy do szkoły, które już przesiąkały świątecznym klimatem, a ja przez to umierałem, bo ile można gadać o tym samym? Dobrze, że jeszcze przedstawienia na te cześć nie zorganizowali. Pewnie dlatego, że nikt nie był zainteresowany teatrem, bo nie słyszałem, żeby w tej szkole odbywały się jakiekolwiek zajęcia tego typu.

W końcu nadszedł czas na lunch, więc razem z Freddiem kierowaliśmy się do stołówki. W tamtym momencie uświadomiłem sobie, że od rana nie widzieliśmy się z Anielle i Marianne.

Siedzieliśmy na szkolnej stołówce i jedliśmy lunch, kiedy nagle podeszły do nas właśnie Mari i Ann.

- Siemaneczko, świąteczne świry - pisnęła radośnie Mari.

Odpowiedzieliśmy jej z Freddiem zwykłym "hej" podczas gdy one siadały na przeciwko nas.

- Ktoś tu chyba zjadł przeterminowane pierniki - skomentował Freddie zapewne jej przywitanie.

- Nie sprawdzałam daty, ale raczej nie były. Dlaczego? - spytała Marianne nabijając sałatę na widelec.

- Freddie, zachowujesz się jakbyś pierwszy raz widział Mari w takim stanie - powiedziała Ann śmiejąc się.

- Nie, po prostu za każdym razem dziwi mnie, że nie tylko ja mam coś z głową - powiedział żartując.

Patrzył na Ann i Mari, które się śmiały, ale gdy jego wzrok przeszedł na mnie i dostrzegł, że się nie śmieje od razu spoważniał. Co mnie trochę bardzo zdziwiło.

- Czas na prezenty - prawie aż zaśpiewała to zdanie.

A no tak, święta. Już prawie o nich zapomniałem. Pewnie dlatego, że nie były niczym ważnym w moim życiu, bo w sumie każdą Gwiazdkę spędzałem w innym domu.

Aniela klasnęła w dłonie po czym wyciągnęła z plecaka jakąś siatkę z sieciówki. Marianne i Freddie zrobili to samo. Ja tylko patrzyłem na nich ze zdziwieniem.

- Okej, to kto pierwszy? - spytała Anielle patrząc na nas wszystkich po kolei.

- Ja chcę - wyrywała się Marianne.

Ann pokazała na Mari na znak aby zaczęła.

- Dobrze - zaczęła wyjmować prezenty. Wszystkie trzy torby papierowe wyglądały tak samo. Miały taką samą wielkość, ale miały różne wzory. Ale zaraz. Jak to trzy?

Pierwszą wręczyła Ann, drugą Freddiemy, a trzecia mnie. Tylko dlaczego? Nie znaliśmy się za bardzo.

Wszyscy wyjęli swoje prezenty, które okazały się być ramką ze zdjęciem. Marianne patrzyła na nich szczerząc się i czekając na ich reakcje. Zarówno Freddie jak i Anielle uśmiechnęli się na zdjęcie w ramce. Było też widać, że mieli z niego lekko polewkę.

Then I met you |Billy Batson x Freddie Freeman| ZAWIESZONEDove le storie prendono vita. Scoprilo ora