IX. Zniknięcie

248 18 3
                                    

Freddie Freeman

Nie patrzyłem na nich kiedy się całowali. Jakoś nie mogłem patrzeć na Billiego w tamtym momencie. Wiedziałem tylko, że gdy skończyli wstał i poszedł do toalety, a my graliśmy dalej.

Marianne już lekko wstawiona pytała kto chce następny. Kilka osób się zgłaszało, ale Mari postanowiła, że ich zignoruje i zacznie namawiać Anielle do zagrania.

- Ja w to nie gram - powiedziała krzyżując ręce. Marianne przewróciła oczami.

- No dawaj sztywniaro. To tylko gra - zaśmiała się i przybliżyła do niej.

Ann westchnęła i postanowiła, że wylosuje kartkę. Też uważałem, że w sumie to tylko gra... tak mi się wydawało, ale sam nie chciałem z nikim się całować. No... Nie licząc jednej osoby.

Kiedy otworzyła kartkę zesztywniala i jej wzrok powoli skierował się na mnie.

- No i kogo tam masz? - spytała Marianne przybliżając się do karteczki, żeby odczytać kto na niej był.

- Uuuu Freddie - spojrzała na mnie śmiejąc się - dawaj Ann. Gorzko. Gorzko...

Wszycy zaczęli krzyczeć razem z nią patrząc na mnie i Ann. Zamurowało mnie i nie wiedziałem, co mam zrobić.

Ann wzięła pocky i włożyła do sobie do ust, a ja zrobiłem to samo. Zaczęliśmy przybliżać się do siebie, a gdy nasze usta prawie się styknęły zamkęliśmy oczy.

W końcu poczułem jej usta. To był mój pierwszy pocałunek. Nie chciałem, żeby tak wyglądał. Przynajmniej jest z kimś kogo znam, pomyślałem. Nagle Ann oderwała się ode mnie

- Holy Moly - powiedziała patrząc za mnie.

Odwróciłem się, żeby zobaczyć za kim się obejrzała, ale nikogo tam nie było.
Usłyszałem tylko trzask drzwi i zobaczyłem jak Ann wybiega z salonu.
Rownież postanowiłem pójść zobaczyć za kim pobiegła, więc wziąłem kulę i wyszedłem za drzwi.

Kiedy wyszedłem zobaczyłem, że Ann rozmawia z Billim. Dlaczego Billy wyszedł, pomyślałem. Miałem nadzieję, że pogadaja i wrócą, ale on tylko na mnie spojrzał, powiedział coś do Ann i odszedł. Wołala go jeszcze, ale on nawet się nie odwrócił.

- Co się stało? Gdzie on poszedł? - pytałem kiedy mnie mijała wchodząc spowrotem do domu Marianne.

- Źle się poczuł i wrócił do domu - odpowiedziała nie patrząc na mnie.

Zamknąłem za sobą wejściowe drzwi i zacząłem iść do salonu. Wchodząc zobaczyłem jak Ann ciągnie Marianne do toalety. Nie ograniałem o co im chodziło.

Wyjąłem telefon z kieszeni i poszedłem do kuchni. Wybrałem numer Billy'ego i zacząłem do niego dzwonić. Usłyszałem pocztę, więc postanowiłem wybrać numer ponownie. I tak kilka razy. Za każdym razem nie odebrał. Chciałem wyjść niepostrzeżenie, ale Ann złapała mnie za ramię kiedy wchodziłem do holu

- Gdzie ty idziesz? - spytała ze zmartwioną miną.

- A gdzie poszedł Billy?

- Mowił, że do domu - odpowiedziała wzruszając ramionami

- To idę do domu - oznajmiłem i chwyciłem kurtkę.

Trochę ją okłamałem, bo wcale nie zamierzałem iść do domu. Przeczuwałem, że Billy tam nie wrócił. Wydawało mi się, że poznałem go na tyle dobrze iż wiedziałem, że kiedy coś jest nie tak on nie idzie do domu tylko ucieka. Tak jest najłatwiej, ale wiadomo, że jeśli coś idzie łatwo znaczy, że jest robione źle.

Then I met you |Billy Batson x Freddie Freeman| ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now