2. W piątek idziemy do klubu

Start from the beginning
                                    

- Nie, nie mamy. Muszę być za półtorej godziny w domu, frajerze- przypomniałam mu.

- Kretynka- mruknął myśląc, że niby pod nosem.

- Zamknij mordę i bierz się za tę głupią gitarę- odpowiedziałam mu żartobliwie. Luke, który stał obokmnie zaczął się śmiać.

- Luke, chodź tu!- krzyknął z garażu Ashton.

- Zaraz przyjdę- puścił mi oczko i dołączył do swoich przyjaciół? Kolegów? Nie wiem, jakie sąpomiędzy nimi relacje. Znam gościa niecały dzień. W pomieszczeniu, które niedawno wysprzątaliśmy, chłopcy rozstawili swój sprzęt.

Teraz już wiem kto należy do zespołu- George, Zayn, Luke, Calum i Ashton. Zaczęli grać i śmiało mogę przyznać, że są niesamowici. Wcześniej, gdy byłam u Abbie słyszałam przez ścianę, jak od czasu do czasu pogrywał na gitarze, trzy dni temu też grał fajnie, ale to nie było coś takiego. Chłopaki dobrze się ruszali. Grali równo, biło od nich charyzmą na kilometr.

Ashton był jako jedyny, grający na perkusji. Jego loki od czasu do czasu opadały na czoło, ale zdawało się, że to mu nie przeszkadza. Zayn, który grał a basie i śpiewał był nieziemsko seksowny. Wiem, że jest moim przyjacielem, ale to nie oznacza, że nie mogę wyrazić swojej opinii na jego temat. A to, że powiem, o tym jaki jest seksowny nie znaczy zaraz, że się w nim bujam, czy Bóg wie co innego. George, jak zawsze był skupiony na tym co robi, ale jednocześnie uśmiechnięty od ucha do ucha. Tak samo wyglądała reszta chłopaków. Wszyscy uśmiechnięci, zadowoleni, być może spełnieni. Grali trochę głośno, więc musiałam ściszyć nieco swój aparat.

Chłopcy skończyli swój "koncert" wiwatami. Cała piątka uścisnęła sobie dłonie i opuścili garaż.

- No gratulacje głąby!- krzyknęła w ich stronę Hayley.

- Słabe to było- podsumował Zac.

- Zamknij ryj, Clifford- rzucił Zayn i zaczął biec w stronę przyjaciela. Blondyn próbował uciec, ale mulat był o wiele szybszy. Położył go na ziemię i zaczęli się... tak jakby bić?

- Jak ci się podobało?- spytał Luke stając przede mną. Ręce schowane miał w kieszeniach.

- Daliście radę- stwierdziłam udając obojętną.

- Czy ty się ze mną droczysz Clarie?- słysząc to idiotyczne pytanie, moje policzki przybrały pewnie odcień buraka.

- Nie, nie skąd taki pomysł?- zrobiłam dziwną minę, która najwidoczniej rozśmieszyła blondyna.

- Przestań to robić- powiedział chrapliwym głosem.

- O czym ty mówisz?- spojrzałam na niego zdumiona. Skrzyżowałam ręce na piersi i wyczekiwałamjego odpowiedzi.

- Twoje usta, a dokładniej dolna warga- wyjaśnił spoglądając na nią. Dopiero wtedy zorientowałam się, że ją przygryzam. Uwolniłam ją spod zębów i w mgnieniu oka moje policzki zrobiły się gorące. Hemmings uśmiechnął się uroczo i odszedł puszczając oczko. Co, kurwa?

Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 22:45, co oznaczało, że za piętnaście minut przyjedzie po mnie mój tata. Był okropny, jeżeli chodzi o kontrolowanie mnie. Nie przepada za bardzo za moimi przyjaciółmi. Twierdził, że sprowadzają mnie na złą drogę. Wiem, że się o mnie martwi, ale bez przesady. Nie musi od razu mieć pretensje do moich znajomych. Jestem nastolatką, więc dobrze wiedział, jaki to wiek. Już chyba zapomniał, jak to było, gdy on był młody.

- Hej, Clarie!- krzyknęła do mnie Abbie- idziemy jutro po szkole do centrum? Muszę kupić sobie parę ciuchów- wyjaśniła pogodnie.

- Jasne, mi też by się przydało coś nowego.- uwielbiałam wybierać się z nią na zakupy. Miała świetne wyczucie stylu i była szczera jeśli chodzi o doradzanie.

Nie to co te wszystkie ekspedientki. Wciskałyby wszystko, nie ważne czy wyglądasz, jak gwiazda, czy zwykły menel siedzący pod sklepem i żebrzącym o kasę na wódkę, czy coś.- zaraz muszę jechać do domu- westchnęłam, gdy podeszliśmy do naszych przyjaciół.

- Ojciec przyjeżdża?- zapytał Niall, przykładając szklaną butelkę z piwem do warg.

- Tsa... lepiej, żebyś to schował, albo dostanę szlaban do końca życia- wywróciłam oczami, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Kocham mojego tatę, ale już mnie denerwuje. Miałam szesnaście lat i powinnam korzystać z życia póki mogę, nie? Chyba każdy będąc nastolatkiem przynajmniej raz się napił alkoholu, albo zapalił fajkę. Przecież to normalne. Buntujemy się, robimy wszystkim na przekór, jesteśmy pyskaci. To nie nasza wina, to ten wiek.

Mój ojciec upił się gdy miał piętnaście lat. Taki był wstawiony, że dziadek musiał go zabierać spod monopolowego. To musiało być ciekawe. Nie raz chciałam mu to wypomnieć, ale nie mam na tyle odwagi. Przecież nie robię nic złego. Nie puszczam się na prawo i lewo, tylko raz na jakiś czas wypiję piwo, albo drinka, ale to tylko na imprezach.

Siedzieliśmy w garażu i opowiadaliśmy kawały, albo jakieś śmieszne historie. Chwilę później pod domem przystanął samochód mojego ojca.

Pożegnałam się z paczką i wsiadłam do niego razem z Emmą, która mieszkała przecznicę wcześniej niż my. Podziękowała pięknie za podwózkę, pożegnała się i wyszła.

Przez całą drogę nie zamieniłam z nim, ani słowa. Był na mnie zły... albo pokłócił się z mamą. Pewnie znowu o mnie. Mama jedyna mnie rozumie.

Weszłam do domu i od razu ściszyłam swój aparat słuchowy. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, ściągnęłam tę cholerną słuchawkę i położyłam się spać.

Podoba wam się to opowiadanie? Na razie rozdziały są nudne, bo to wstęp i to nieuniknione. Proszę o szczerą opinię.

Możecie dać gwiazdkę, jeśli podoba wam się pomysł na to fanfiction.

Don't Fuck With My Love/l.hWhere stories live. Discover now