t h r e e

365 56 16
                                    

—  Hyung!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

— Hyung!

Jimin wbiegł do salonu i bez zastanowienia stanął przed telewizorem, na co Yoongi z Seokjinem zareagowali głośnym krzykiem protestu.

— Czy mógłbym odebrać jutro moje auto z warsztatu?

— Oczywiście, że nie, a teraz się posuń, bo przegrywamy! — Yoongi zmarszczył nos i pociągnął młodszego w bok, tak aby odsłonić ekran, na którym dalej trwała rozgrywka.

— Dlaczego?!

— Bo stłuczkę miałeś tydzień temu, części wymienne mi jeszcze nie przyszły, a teraz, jakbyś nie zauważył mam dzień wolny — warknął, na co Jimin spojrzał zmartwiony na Hoseoka, który milczący stał w progu pokoju.

W salonie znajdowali się wszyscy, oprócz Tae, który tuż po przywitaniu się uciekł do kuchni, aby włożyć piwo do lodówki i zrobić sobie kawę, o której Park zapomniał. Kim miał swoje małe upodobania, dlatego nie narzekał na to, że sam musi sobie ją przyrządzić. Dla kawoszy takich jak Yoongi czy Namjoon sam napój wydawał się nie mieć smaku, bo prawdę powiedziawszy większość kubka stanowiło ciepłe mleko i cukier.

— Co ci tak zależy? I tak wożę cię do pracy — odparł Seokjin, pauzując ekran i spoglądając na zasmuconego Parka.

— Ale to nie o to chodzi, hyung...

— To o co? Chcesz gdzieś pojechać?

Jungkook wstał z kanapy i rzucając chłopakowi pytające spojrzenie, sięgnął po kolejny kawałek ciasta.

— Tak, bo musimy pojechać do kliniki Namjoona — powiedział, na co Yoongi zmarszczył brwi.

— My czyli kto?

Jimin zmieszał się, nie wiedząc czy powinien wyjawić prawdę, bez wcześniejszego porozumienia z Jungiem. Spanikowany spojrzał na przyjaciela, którego wyraz twarzy wyglądał teraz prawie identycznie, co ten jego. Hoseok wolał nikogo więcej nie martwić swoim stanem, ale czuł że w tej sytuacji nie obejdzie się bez przynajmniej jednej wzmianki na temat jego zdrowia.

Po dłuższej chwili ciszy, Yoongi wstał z podłogi i podszedł do Jimina, chwytając go za barki.

— Chim, czy ty jesteś chory? Źle się czujesz?

Chłopak zaprzeczył głową, mimo że poczuł miłe ciepło na sercu, widząc, że Min tak przejął się jego stanem, chociaż nie było potrzebne.

— To o co chodzi z tą kliniką?

— Muszę tam kogoś zawieźć hyung, a do tego potrzebny mi samochód.

— Po co? I kogo? — zapytał, obserwując rozbiegane spojrzenie młodszego. — Jimin, powiedz nam po prostu o co chodzi.

— Jimin musi ze mną pojechać na badania — odparł Hoseok, przechodząc na środek pokoju.

Nie mógł dłużej patrzeć jak czerwony na twarzy przyjaciel unika odpowiedzi na pytania, które tak naprawdę były dosyć istotne.

— Hobi hyung? — Jungkook wbił zaskoczone spojrzenie w chłopaka, który jemu specjalnie chciał oszczędzić przykrych wieści.

— Badania? Dzieje się coś poważnego? — Yoongi wyminął wszystkich i zaniepokojony popatrzył na bladą twarz Junga.

— Chodzi o ten kaszel? — wtrącił się Jin, tak samo jak Min zmartwiony wyznaniem kogoś, kto do tej pory wręcz lśnił świetną kondycją i siłą, w każdym znaczeniu tego słowa.

Oboje nie byli ślepi na zmiany zachodzące w Hoseoku, chociaż próbowali je zawsze tłumaczyć czymś mniej niepokojącym niż choroba. A tym bardziej ta poważna. Zazwyczaj zwalali na stres w pracy, o którym chłopak często opowiadał podczas spotkań, albo niezdrową dietę, będącą dla nich wręcz absurdalną, patrząc nie tyle na samą sylwetkę chłopaka, co jego styl życia.

Hoseok był tancerzem, choreografem i jednym z właścicieli szkoły tanecznej, w której prowadził zajęcia najbardziej zaawansowanym grupom.

Aktywność fizyczna była częścią jego dnia, dlatego obaj często wdawali się z nim w drobne dyskusje na temat kontynuowania tego sposobu odżywiania.

— Namjoon zalecił mi badania. Posiedzę u niego kilka dni i wrócę do domu — odparł Hoseok, widząc jak z twarzy obojga hyungów znika niepokój.

— Może sobie usiądziesz — zaproponowali, wskazując chłopakowi fotel, który w ich oczach ledwo stał na nogach, a sama jego twarz kompletnie straciła kolory. Tancerz przystał na propozycję, wręcz osuwając się na oparciu siedzenia. — Kiedy masz się stawić na miejscu?

— Jutro o szesnastej.

Seokjin syknął na te słowa niezadowolony, co dało chłopakowi do zrozumienia, że ten odpada.

— Bardzo bym chciał cię zawieźć, ale szef nie da mi wolnego.

— Ja mogę to zrobić! — krzyknął z kuchni Taehyung, na którego głos uwagę zwrócił jedynie Jimin.

Park nie mógł dopuścić do tego, aby ta dwójka wylądowała w jednym samochodzie sam na sam. Sześć godzin jazdy również nie brzmiało najlepiej, dlatego zignorował propozycję przyjaciela i podszedł do klęczącego przed Jungiem Mina.

— Yoongi, a ty? Pojechałbyś z nim? — zapytał, spojrzeniem poganiając starszego do odpowiedzi.

— Mam spotkanie z klientem.

— Ja pojadę — ogłosił ochoczo Jungkook, przywierając ciepłym policzkiem do ramienia Hoseoka.

— O nie, nie ma mowy — wtrącił Jimin. — Prawko masz dopiero od miesiąca, a droga nie zajmuje góra dwóch godzin, do których jesteś przyzwyczajony.

— Ale jestem świetnym kierowcą! — Najmłodszy naburmuszył się i wbił błagalne spojrzenie w Hobiego. — Hyung, zgódź się.

— Jimin ma rację — odparł Hoseok i przeczesał dłonią skręcone włosy nastolatka.

— To w takim razie kto go zawiezie? Ty hyung nie masz auta, Jina nie zwolnią z pracy, a Yoongi spodziewa się klienta...

— Cholera jasna, czy ktoś mnie tutaj w ogóle słucha?! — Do pokoju wszedł wściekły Taehyung, pocierając dłonią wielką, mokrą plamę na swojej koszulce. — Od pięciu minut, gdy wy się tutaj przegadujecie krzyczę, że ja mogę z nim jechać. Mam prawko, dużo wolnego czasu i w przeciwieństwie do was sprawny samochód.

— O, to świetnie! — Jungkook uśmiechnął się szeroko, co reszta powtórzyła.

— Też tak sądzę, Kookie.

— Co ci się w ogóle stało? — zapytał Seokjin, spuszczając wzrok na mokre ubranie przyjaciela.

— Ah... nawet nie pytaj. Jimin, zmień ekspres, bo ten już ledwo zipie — parsknął, na co Park pobiegł szybko do kuchni, chcąc ocenić szkody, jakie musiał (bo nie było innej opcji) zostawić po sobie jego przyjaciel.

— To postanowione — odparł Yoongi, klepiąc Junga po kolanie. — Taehyung zawozi cię jutro do kliniki.

— Z przyjemnością — odparł Kim, uśmiechając się życzliwie w stronę przyjaciela. — Pogadamy sobie jak za starych, dobrych czasów.

Po tych słowach udał się do łazienki, chcąc szybko doprowadzić się do porządku, kompletnie nieświadomy tego w jakim stanie pozostawia Hoseoka.

A chłopak, w przeciwieństwie do reszty czuł, że się rozpada. Rozpada i więdnie, jak kwiaty w jego płucach. 

懇意 call me flower。 vhope ✓Where stories live. Discover now