n i n e

364 56 11
                                    

Z każdym kolejnym kilometrem drogi napięcie między Taehyungiem a Hoseokiem przybierało na sile

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Z każdym kolejnym kilometrem drogi napięcie między Taehyungiem a Hoseokiem przybierało na sile. Gdy starszy próbował zmusić się do patrzenia na drogę i budynki, które ciągnęły się po obu jej stronach, młodszego zadręczało jedno, ważne pytanie, na które do tej pory nie uzyskał odpowiedzi.

Po zjechaniu ze skrzyżowania i minięciu znaku, który wskazywał że za niecałe pięć kilometrów dotrą do celu poczuł, że najwyższy czas, aby zadać je starszemu.

— Hobi? — zaczął, czując ucisk w żołądku i dużą niepewność, ponieważ nie chciał sprawić przykrości chłopakowi, wspominając osobę, która była powodem całego jego cierpienia.

— Tak, TaeTae?

Boże, jak on uwielbiał gdy Hoseok go tak nazywał. Pamiętał dokładnie dzień, gdy usłyszał to po raz pierwszy. Było to parę dni od jego przeprowadzki do Seulu. Bawił się wtedy niedaleko swojego nowego domu. Bazgrająca kolorową kredą po kostkach na podjeździe, nucił pod nosem jedną z piosenek, jakie przewijały się w radiu prawie codziennie. Nie pamiętał słów, ale to było mało istotne, ponieważ był świetny w wymyślaniu nowych, które na jego gust pasowały idealnie do melodii.

Od samego rana bardzo się nudził, ponieważ niespecjalnie mógł pomóc swoim rodzicom w urządzaniu pokoi, a większość jego zabawek znajdowała się w pudłach, za których rozpakowywanie starsi jeszcze się nie zabrali. Sam był bardzo chętny do ich odpakowania, ale jego mama nie zgadzała się na tego typu pomoc, sądząc że zrobi się większy bałagan.

Trudno było jej się w tym temacie dziwić, ponieważ Tae był czasem wręcz chodzącym chaosem i wszystko chciał robić bardzo szybko. Nie lubił marnować czasu, dlatego czynności takie jak sen czy nawet zjedzenie śniadania, które łączyło się z siedzeniem w jednym miejscu były dla niego zwyczajnie nudne i niepotrzebne.

— Hej! — Usłyszał nad uchem, tuż po tym jak jego kolorowa kreda po raz ostatni przejechała po popielatej kostce chodnika. Chłopczyk dźwignął głowę do góry, lecz szybko spuścił ją na dół, gdyż jedynym co dotarło do jego oczu były rażące promienie słońca, które nie tyle zasłoniły postać osoby mówiącej do niego, co bardzo boleśnie go oślepiły.

— Przepraszam, może przejdę do cienia — odparł głos, okrążając go i klękając tuż przed jego rysunkiem. — Bardzo ładnie ci wyszło to serduszko.

— Dzięki — odparł Kim, wreszcie mogąc spojrzeć na towarzysza. Był to niziutki chłopczyk o szerokim, zaraźliwym uśmiechu i z burzą ciemnych loczków na głowie. Twarz miał jasną, ozdobioną brązowymi, bystrymi oczami. — Jak masz na imię?

— Hoseok — odparł chłopiec, wyciągając w jego stronę malutką rączkę. — Jung Hoseok. A ty?

— Kim Taehyung.

— Jeszcze raz jak? — zapytał, gdyż usłyszenie imienia uniemożliwiło mu przejeżdżające auto.

— Taehyung.

— Ładne.

— Dziękuję, twoje też — odparł Tae, by po chwili zauważyć, jak Jung ogląda jego prace.

— Też lubisz rysować?

— Jestem w tym słaby.

— Na pewno nie, chodź, spróbuj — odparł, podając małemu koledze zieloną kredę.

— To mój ulubiony kolor.

— Ja lubię fioletowy — odparł Tae, siadając po turecku i zaczynając kreślić na kostkach małe gwiazdki.

— Coś takiego jest ładne? — zapytał Hobi, po chwili zwracając na siebie uwagę Kima. Młodszy podszedł do chłopca, który postanowił odejść kilka kroków dalej, aby mieć większe pole do popisu i zawisł nad jego ramieniem.

Rysunek przedstawiał małe, zgrabne drzewko. Wszystko było tego samego koloru, gdyż sam Jung wstydził się pożyczyć od Kima jakiś inny. Pień, korzenie, gałęzie i liście były zielone, ale w niektórych miejscach widać było, że chłopiec próbował nadać kolorowi nieco intensywności, mocniej przyciskając kredę do podłoża.

— Jest śliczne — przyznał Tae, domalowując obok rysunku coś podobnego, tylko fioletowego.

— Takie same! — krzyknął Hobi, ucieszony widokiem bliźniaczego malunku.

— Gdzie mieszkasz Hoseok? — zapytał Tae, zainteresowany tym skąd chłopiec wziął się tak blisko jego domu, gdy w pobliżu nie widział nikogo dorosłego.

— Tam — odparł Jung, wskazując dom stojący trzy działki dalej, po przeciwnej stronie drogi. — A ty tutaj.

— Tak, skąd wiesz?

— Moja mama przyniosła twojej ciasteczka ryżowe — Hoseok zebrał się z kolan i spojrzał w stronę ganku, na którym stały obie kobiety, patrząc na ich dwójkę z rozczuleniem.

— O, nie zauważyłem jej.

— Możesz narysować dla mnie jeszcze jedno drzewko? — zapytał Hobi, siadając na piętach i z powrotem skupiając na sobie uwagę małego Kima.

— Zielone czy fioletowe?

— Może być fioletowe.

Taehyung uśmiechnął się i już miał przykładać kolor do chodnika, gdy usłyszał nad głową obcy, kobiecy głos.

— Ale śliczne, moi mali — odparła kobieta, do której nóg podbiegł natychmiast Hoseok i mocno je przytulił.

— To moje drzewko, mamo — powiedział dumny, wskazując na rysunek tuż obok stopy Taehyunga.

— Cudne, a teraz pożegnaj się, bo tata zaraz wróci z pracy i musimy przygotować kolację — powiedziała, podchodząc do krawędzi ulicy.

— Miło było cię poznać — powiedział Tae i już miał wyciągać przed siebie swoją dłoń, gdy poczuł mocny i ciepły uścisk wokół ramion.

— Mi ciebie też. Pa pa TaeTae! — zawołał radośnie Hobi, odsuwając się od niego i przechodząc z mamą za rękę na drugą stronę drogi.

— Pa pa Hoseokie... — odparł już ciszej Tae, patrząc jak zaklęty w twarz swojego nowego kolegi, którego uśmiech w tamtej chwili lśnił tak samo jasno jak słońce, tworzące na niebie złotą poświatę.

Już miał odwracać się w stronę domu, gdy usłyszał krzyk Hoseoka.

— Jutro też porysujemy?!

— Tak! — odpowiedział zadowolony, nie hamując uśmiechu. — Przyniosę pomarańczową kredę!

— Super!

Po tym jednym słowie i kolejnym uśmiechu, pobiegł do domu, już nie mogąc się doczekać, aby powiedzieć mamie, że na drugi dzień cały podjazd pokryją rysunki małych drzewek.




— Tae? O co chciałeś zapytać? — Głos Hoseoka wybudził Tae z otępienia i w wręcz ekspresowym tempie sprowadził na ziemię.

Chłopak potrząsnął głową, a czując na sobie spojrzenie przyjaciela, zapytał cicho, czując jak z każdym słowem traci odwagę.

— Kto cię nie kocha, Hoseokie? 

懇意 call me flower。 vhope ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz