Obudziłaś się w swoim łóżku. Musiałaś zasnąć w czasie podróży. Dobra. Nie możesz do jasnej cholery uratować Jasona. Jakie to jest nie sprawiedliwe i cholernie smutne.
Na zegarze jest pokazana godzina 5.40 rano. Nie warto iść spać. Wstałaś i zeszłaś do bat jaskini. Szukamy jakiejś rzeczy w bat komputerze. Cokolwiek co można skopać lub zranić. Nic, zaginął pies, zaginął pies, i kolejny. Chwila. Czy nie jest ich za dużo? Jest tu dokładnie...23 zgłoszenia o zaginięciach psów. Różnych ras. Dobra. Co łączy wszystkie te sprawy?
-Nudzi ci się?-Usłyszałaś głos Todd'a.
-Nie-Mruknęłaś analizując
-Dlaczego jesteś na mnie zła?-Zapytał smutnie. Spojrzałaś na niego jak na Debila.
-Nie. Po prostu coś sprawdzam. Patrz. Zaginięcia psów. Różnych-Powiedziałaś wskazując na bat komputer.
-Cena nie jest za nie niska-Mruknął Jay
-Powtórz-Powiedziałaś odrywając wzrok od ekranu
-Ich cena jaką dają właściciele dla znalazcy. Z tego co widzisz 600 zł, 200, nawet ktoś 1200 zł-Powiedział siadając na krześle obok ciebie.
-Ekhem-Oboje odskakujecie zaskoczeni od komputera-Przyniosłem paniczowi i panience śniadanie-Powiedział Alfred
-Dzięki Alfred-Powiedzieliście jednocześnie wracając na miejsca i jedząc tosty
-Gdzie Bruce?-Zapytałaś kiedy kamerdyner zaczął uporządkować wczorajszy sprzęt Batmana.
-Panicz Bruce będzie dziś do wieczora w firmie. Prosił o nie wpakowywanie się w kłopoty-Powiedział odchodząc i obrócił się od was-Obiecujecie?
-Oczywiście-Odparł Jason. Kiedy zegar się zamknął obróciłaś się gniewnie do Jasona
-Jak mogłeś go tak okłamać?-Spytałaś retorycznie i wróciłaś do pracy. Okazało się, że w ciągu dwóch lat było kilkanaście podobnych przypadków. Ludzie stracili pupile, dali ogłoszenie, kiedy cena była wysoka nagle psy się znalazły. Mruknęliście porozumiewawczo z Jasonem. Ubraliście się na wyjście. Złapałaś jeszcze butelkę wody, notatnik, ołówek i aparat do plecaka. Wzięłaś jeszcze swoją kartkę z kieszonkowym. O ile 4 tysiące miesięcznie można nazwać kieszonkowym.
Jay wziął cię za ręce i poszliście do centrum. Było tam dużo ogłoszeń. Kiedy nie znaleźliście niczego ciekawego postanowiliście iść do uliczek. Nagle przed jednym z zakrętów było słuchać 2 mężczyzna.
-Ciekawe ile dostaniemy za tego szczura-Odparł gruby, szatyn. Miał w ręce klatkę z psem, który miał kaganiec. Pies lekko kwilił.
-Bogata właścicielka kochająca ponad wszytko swojego ukochanego psiaka? Oj uwierz, że dużo-Zaśmiał się dobrze zbudowany blondyn, który miał na rekach specjalne ochraniacze chroniące przed ugryzieniem.
Mężczyźni wrzucili nie delikatnie klatkę z psem do furgonetki. Dosłownie byś ich w tym momencie zajebała gdybyś miała ze sobą kostium. Zwyrodnialcy poszli do przodu zamykając uprzednio (Nie na klucz) tył białej furgonetki.
-Co ty robisz-Krzyknął szeptem Jason kiedy pobiegłaś do furgonetki. Starszy tylko westchnął i pobiegł za tobą. Otworzyłaś tył i weszłaś podchodząc do psa-Bo nie możemy mieć chociaż jednego dnia bez mieszania się do życia superbohatera-Westchnął i wszedł za tobą. Próbowałaś otworzyć klatkę kiedy nagle auto ruszyło a klapa się tyłu spadła i się zablokowała. Jason mruknął jeszcze "świetnie" kiedy usłyszeliście krzyki
-George ty baranie!!! Nawet dobrze klapy zamknąć nie umiesz-Krzyknął jakiś facet.
-Nie moja wina Logan-Krzyknął drugi
Nagle pies zaczął głośniej szczekać i próbowałaś gestami go uciszyć.
-Zamknij się!!!!-Krzyknął. Spojrzałaś na Todd'a, który zrobił swój swój wygląd "Bruce nas zabije". Zignorowałaś go i poszłaś się schować za kocami i miechami, który były w furgonetce. Po chwili za twoim przykładem postąpił Jay.
Po kilkunastu minutach auto się zatrzymało. Minęło dokładnie 7 minut. Jason liczył z tego co widziałaś. Ważna technika podczas porwania. Można wtedy ustalić dzięki maksymalnej prędkości w jakim okręgu miejsca się znajdujemy.
Klapa furgonetki została mocno szarpnięta.
-Idziemy kundlu-Warknął z tego co kojarzysz głosy George i chwycił klatkę. Zamknął klapę i odszedł. Poczekaliście jeszcze 2 minuty. Kiedy nic się nie stało wyszliście powoli. Byliście w jakiejś starej fabryce na obrzeżach miasta nie daleko morza. Było mocno czuć morską bryzę i smród ryb.
Poszliście do budynku. W środku było wiele klatek z różnymi rasami psów. Wzięłaś pręt i próbowałaś otworzyć z jedną klatek. Psy zaczęły szczekać. Mocno.
Po chwili wbiegł porywacze biednych piesków.
-Proszę, proszę, proszę. Któż się tu szwenda?-Zapytał George. Czyli ten gruby szatyn.
-Ludzie, osoby płci żeńskiej i męskiej-Warknęłaś
-AH!- Nic nie widzisz. Ciemność
YOU ARE READING
Kronika Gotham|| Batfam x reader
FanfictionW jeden dzień zmieni sie wszystko. Dasz sobie rade? Chcesz wiedzieć jak się potoczy twoje życie? (Książka inspirowana innym opowiadaniem)