— Cześć tato — przywitał się nie zbyt entuzjastycznie James, na co Rose lekko kopnęła go pod stołem. 

Odpowiedziała jej jedynie niezadowolona mina bruneta. 

— W szkole nie jestem waszym tatą, czy wujkiem, a profesorem. Widzimy się dzisiaj na zajęciach. 

— A wujku... znaczy, panie profesorze, wiesz, kto jest nowym nauczycielem Eliksirów? — zapytała Rose, którą od wczoraj bardzo to męczyło.

— Nic mi na ten temat nie wiadomo, ale z tego, co widziałem, Rose, za chwilę powinnaś się przekonać. Pierwsze masz właśnie Eliksiry — mrugnął do niej, poczochrał włosy syna i odszedł do kolejnych uczniów. 

— Zniszczył mi fryzurę! — burknął James, a Weasley się tylko zaśmiała i jeszcze bardziej poczochrała mu włosy. 

***

Śliczna czarnowłosa dziewczyna wraz z wysokim jasnowłosym mężczyzną spóźniona przemierzała korytarze Hogwartu. Gdy dzisiejszego ranka dowiedziała się, dlaczego to właśnie ten mężczyzna przeteleportuje się z nią do szkoły, o mało nie zakrztusiła się pitym sokiem. Oczami wyobraźni widziała już niezadowolenie Scorpiusa i wcale się mu nie dziwiła. 

— Idzi prosto na lekcje. Masz teraz Obronę przed czarną magią. Ja i tak jestem spóźniony na zajęcia — powiedział w normalnym dla niego oschłym tonie. 

Dziewczyna jedynie kiwnęła głową i poszła dalej. Mężczyzna uśmiechnął się wrednie i bez ceregieli wkroczył do sali znajdującej się w lochach. Od razu podszedł do swojego nowego biurka, zostawiając za sobą zszokowane spojrzenia szóstoklasistów.

 — Zająć już swoje miejsca!

— Co ty tu robisz?!? — wykrzyknął Scorpius, który wręcz nie mógł uwierzyć w to, co widział. 

— Nie takim tonem! — warknął Draco Malfoy. — Od dziś jestem nowym nauczycielem Eliksirów, więc jeżeli nie chcecie problemów, to radzę wszystkim.. — tu spojrzał na Rose i swojego syna. —  ... podchodzić do mnie z szacunkiem. Jeśli nikt więcej nie chce nic powiedzieć, to może się przedstawię. Jestem Draco Malfoy i jak już pewnie wiecie, będę także opiekunem domu Slytherina. Macie zwracać się do mnie per "panie profesorze".  Przygotujecie Wywar Żywej Śmierci. Brać się do roboty! Instrukcję macie w podręcznikach. 

— Coś mi się wydaje, że ten rok będzie ciężki — wyszeptał Evie, Albus, który od razu zabrał się za ważenie eliksiru. 

— Nic mi nie mów — westchnęła. 

Zaczęła żałować, że dała się namówić Albusówi i Rose do kontynuowania Eliksirów. 

Wszyscy uczniowie już od godziny męczyli się z tym wywarem. Rose musiała przyznać, że w życiu nie miała aż takiego problemy z żadnym z eliksirów. Jedynym, który spokojnie robił miksturę i cichutko pogwizdywał był Albus. Profesor z wredną miną zaczął chodzić pomiędzy stolikami. Na dłużej zatrzymał się przy Rose.

— Weasley, to jest okropne. Do niczego się nie nadaje — warknął lekko zadowolony. — Widzę, że jesteś takim samym beztalenciem jak twój ojciec. Twoja mama zresztą też nie uważyła tego wywaru prawidłowo.- uśmiechnął się wrednie. 

— Z tego, co mi wiadomo, profesorze... — wyraźnie podkreśliła to słowo. — ... to panu też nie wyszedł ten eliksir — uśmiechnęła się w taki sam sposób co starszy Malfoy. Mężczyzna już otwierał buzię, lecz przerwał mu dzwon informujący koniec lekcji. Rose uśmiechnęła się jeszcze szerzej. — Miłego dnia, Panie Profesorze. — i wymaszerowała z klasy w podskokach.

— Cholerna Weasleyówna — burknął Draco i poszedł do swojego biurka. 

***

Albus Potter szedł samotnie w stronę Wielkiej Sali na obiad. Chciał wreszcie zobaczyć się ze swoją dziewczyną. Czuł się z tym dziwnie, ale musiał przyznać, że nie tęsknił za nią jakoś bardzo. Czuł pustkę, lecz nie większą niż ta z powodu rozłąki z przyjaciółmi. 

Bardziej  nie mógł doczekać się także pierwszej lekcji ze swoim ojcem. Z jednej strony nie był zbytnio zadowolony z tego, że teraz codziennie będzie widywał się z ojcem, ale wiedział, że u niego na lekcjach może się wiele nauczyć. Jego rozmyślanie przerwała dziewczyna, która właśnie na niego wpadła.

— Uważaj, jak łazisz, Potter — słysząc ten głos, poczuł się dziwnie. Podniósł wzrok i zobaczył śliczną czarnowłosą dziewczynę. Musiał przyznać, że Ślizgonka bardzo zmieniła się od poprzedniego roku. Jej włosy były teraz krótsze, bo sięgały jedynie lekko za ramiona i pięknie lśniły. Jej figura także się zmieniła. Nie mógł nie zauważyć, że dostała lekkich krągłości w niektórych miejscach. Dziewczyna widząc jego zamyślenie, pomachała mu przed twarzą. — Żyjesz?

— Co? A tak — odkaszlnął. — Dawno się nie widzieliśmy, Zabini. 

— Nie udawaj, że ci z tego powodu przykro — założyła ręce pod piersią. — Lepiej idź do swojej dziewczyny, bo ja nie mam ochoty tracić czas na rozmowę z tobą — powiedziała i wyminęła go, choć czuła w brzuchu lekki uścisk na myśl o tym, że Albus z pewnością zmierzał właśnie do swojej dziewczyny. 

Nowsze Pokolenie Hogwartu cz.2Место, где живут истории. Откройте их для себя