Melanies POV
Weekend oznaczał wyjazd do Chicago, dlatego nie mogłam powstrzymać swojej ekscytacji. W piątek wieczorem mieliśmy lot, ale ja byłam gotowa już dużo wcześniej. Około 20 siedzieliśmy już na pokładzie samolotu. Razem z Niallem zajęliśmy wygodne fotele i czekaliśmy, aż samolot będzie mógł ruszyć. Lot miał trwać około dwóch godzin, dlatego mogłam poświęcić ten czas na czytanie książki lub projektowanie.
-Nie wiedziałem, że bawisz się w architekta - powiedział Niall, patrząc na mój szkicownik.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - odparłam z uśmiechem, po czym odłożyłam ołówek i sięgnęłam po butelkę wody. Byliśmy już praktycznie na miejscu, z czego bardzo się cieszyłam, bo byłam strasznie zmęczona tym lotem.
-Chętnie dowiem się czegoś więcej. Jeśli oczywiście będziesz chciała się tym podzielić.
-Nie wiem czy ci wypada aż tak się mną interesować - powiedziałam, patrząc w jego oczy. Niall natychmiast odwrócił wzrok, a jego twarz stała się poważna. - Przecież tylko żartuję.
-Masz rację, nie mogę zajmować sobie głowy małolatami - odparł, po czym sięgnął po książkę, którą wcześniej czytał i otworzył ją.
Uraziły mnie jego słowa, ponieważ już od kilku dni czułam, że jesteśmy jakoś bliżej siebie, że się rozumiemy, a teraz on nie rozumiał zwykłych żartów. Sądziłam, że traktujemy siebie przyjaźnie, jednak najwyraźniej się myliłam.
Z lotniska mieliśmy około pół godziny drogi do domu wujka. Niestety on nie mógł po nas przyjechać, bo dopiero kończył jakieś spotkanie i mieliśmy zobaczyć się już na miejscu. Oczywiście całą drogę mieliśmy pełną eskortę, co jednak nie sprawiało, że czułam się całkowicie bezpiecznie. Niall nie odzywał się do mnie przez większość czasu i po prostu to sprawiało, że czułam dziwny niepokój.
Nie powinnam darzyć swojego ochroniarza jakimikolwiek uczuciami, jednak nie potrafiłam inaczej. Horan wydawał się być idealny i nie potrafiłam myśleć o nim jak o kimś, kto nic dla mnie nie znaczy. Szczególnie po ostatnich wydarzeniach i jego stosunku do mnie. Nie wiedziałam nawet kiedy stał się on dla mnie kimś więcej. Wychodziło jednak na to, że ja dla niego znaczę tyle co nic.
-Melanie! Jak ty pięknie wyglądasz - wujek George przywitał mnie z szerokim uśmiechem i otwartymi ramionami. Od razu się w niego wtuliłam, tęskniąc za czasami, kiedy widywaliśmy się o wiele częściej.
-Dobrze cię widzieć - odpowiedziałam, kiedy mężczyzna głaskał moje plecy.
-Ty pewnie jesteś Niall? - Wujek uścisnął dłoń Horana. Blondyn był od niego trochę niższy, poza tym wujek był zdecydowanie szerszy i miał więcej mięśni, co sprawiało, że wyglądał, jakby to on był moim ochroniarzem. - Macie do dyspozycji całe piętro, mnie przez większość czasu nie ma, ale mam nadzieję, że zrozumiecie?
-Jasne, proszę pana - Niall pokiwał głową, nadal mając kamienną twarz. Przysięgam, że jeśli on ciągle taki będzie to go poćwiartuję.
-Mówcie mi po prostu George, jestem nadal cholernie młody - odparł, wywołując u nas śmiech. - No dobra, jest już dość późno, ale może chcecie coś zjeść? Anne przygotowała kolację, bo sądziła, że będziecie dużo wcześniej.
-W sumie to jestem głodna - westchnęłam, wchodząc do jadalni.
Podczas kolacji dużo rozmawialiśmy o moich studiach. George jako jeden z nielicznych pochwalał moją decyzję o pójściu na architekturę. Twierdził, że mam do tego ogromny talent i nie powinnam go marnować. Rodzice nalegali na medycynę, ale nie kręciło mnie to ani trochę.
Niall patrzył na mnie ciągle, kiedy z podekscytowaniem opowiadałam o moich projektach i planach na przyszłość. Czułam się przez to lekko onieśmielona, jednak starałam się nie zwracać na niego uwagi. Przecież jestem tylko małolatą.
ΔΙΑΒΑΖΕΙΣ
bodyguard || n. horan
FanfictionMelanie Brewer jest córką cenionego w Waszyngtonie polityka, który zostaje wybrany na prezydenta USA w 2020 roku. Dziewczyna musi nagle zmienić całe swoje życie - nie tylko miejsce zamieszkania, ale także zasady, a nawet znajomych, którzy nie spodob...