rozdział 7

208 8 0
                                    

Nialls POV

Kiedy się obudziłem, Melanie cały czas leżała w moich objęciach. W nocy kilka razy musiałem ją uspokajać, ponieważ miała koszmary i płakała przez sen. Westchnąłem ciężko, kiedy zdejmowałem jej rękę z mojej klatki piersiowej. Starałem się jej nie obudzić, chociaż wolałbym, żeby opuściła już mój pokój. To, że tutaj spała, było już zdecydowanie przesadą.

Poszedłem do łazienki, gdzie wziąłem szybki orzeźwiający prysznic. Musiałem przygotować się na dzisiejszą wizytę u lekarza, ponieważ miała zaważyć ona nad tym, czy będę mógł wrócić już do pracy. Czułem się dobrze i szczerze nie widziałem przeciwwskazań.

Patrząc w lustro, stwierdziłem, że muszę wybrać się do fryzjera. Poza tym musiałem zgolić mój trzydniowy zarost, ponieważ wyglądałem teraz dość niechlujnie, a musiałem pokazać, że jestem w pełni sił, żeby robić nawet takie małe rzeczy. Miałem cienie pod oczami, jednak akurat tego nie potrafiłem się pozbyć w tak szybkim tempie. Zresztą nie było tutaj co ukrywać, pracując w Białym Domu, tak naprawdę nikt nie mógł się wyspać.

Po około czterdziestu minutach wróciłem do pokoju. Melanie jeszcze spała, dlatego najciszej jak potrafiłem, ubrałem się, a następnie usiadłem na łóżku i sięgnąłem po telefon, aby przejrzeć powiadomienia. Była dopiero siódma rano i naprawdę nienawidziłem siebie za to, co musiałem teraz zrobić.

Dotknąłem ramienia dziewczyny i delikatnie nim potrząsnąłem. Melanie wydała z siebie cichy pomruk niezadowolenia, zanim otworzyła oczy. Najwyraźniej zdziwiła ją moja obecność, bo otworzyła szerzej oczy, po czym przetarła je, rozglądając się po pokoju.

-Co ja tutaj robię? - zapytała cicho. Miała poranną chrypę, przez co jej głos brzmiał dość zabawnie.

-Przyszłaś w nocy, bo nie mogłaś spać. Nie pamiętasz? - zaśmiałem się, po czym wstałem z łóżka i zacząłem składać ubrania, które leżały na fotelu. Lubiłem, kiedy w moim otoczeniu panował porządek.

-Lepiej już pójdę. Będą mnie szukać - odparła i przeczesała włosy, zanim wstała z łóżka. Wyjąłem z walizki rozsuwaną bluzę i rzuciłem w jej stronę.

-Lepiej to ty się ubierz, bo ktoś mnie posądzi o molestowanie - powiedziałem, na co się zaśmiała. Wyglądała uroczo, kiedy jej policzki były różowe z zawstydzenia. - Fajnie, że dopisuje ci humor. Dam ci znać jak przyjedzie psycholog.

-Dzięki wielkie - odparła, po czym ubrała się i wyszła. Miałem szczerą nadzieję, że nikt nie widział jak opuszczała mój pokój. To by było dziwne, bo co córka Prezydenta mogła robić u mnie o tej porze? Każdy głupi domyśliłby się, że tutaj spała, a ja mógłbym pożegnać się z pracą.

Jakoś przed dziewiątą pojechałem do szpitala. Oczywiście nie sam, lecz z pełną obstawą. Czułem się dziwnie, ponieważ to ja miałem chronić, a nie być chronionym.

-Witaj Niall - powiedziała do mnie doktor Rose, posyłając mi delikatny uśmiech. Skinąłem głową w jej stronę i zająłem miejsce naprzeciwko niej. - Zdejmij koszulę to sprawdzimy czy z raną jest w porządku.

Zrobiłem to o co mnie prosiła i czekałem w skupieniu aż obejrzy moje ramię. Chciałem, żeby już wyciągnęli mi te szwy.

-Wszystko jest tak, jak należy. Zaraz przejdziesz do zabiegowego, gdzie pozbędziemy się szwów. Od jutra wrócisz do pracy - odparła z uśmiechem i zaczęła wpisywać coś w dokumenty. - Jak się czujesz?

-Przecież widać, jestem okazem cudownego zdrowia - zaśmiałem się, jednak patrząc na nią, wiedziałem, że chodzi jej o coś zupełnie innego. Rose znała mnie zbyt dobrze.

bodyguard || n. horanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz