Rozdział 11

70 7 2
                                    


Edward z rozmachem otworzył drzwi, które z głuchym trzaskiem odbiły się od ściany. Z czoła spływały mu kropelki potu, nogi uginały się pod nim, jakby były z waty. Powoli opuszczały go siły, jednak nie mógł się teraz poddać.

Raz jeszcze poprawił ramię spadającego z niego Vlada i zawlekł go do salonu. Musiał przyznać, że Vlad był cholernie ciężki na dłuższą metę.

- No dalej – mruknął, zaciskając zęby. - Jeszcze kawałek dasz radę.

~ Nie dam...

Edward zignorował to. Zrobił krok prawie potykając się o puszysty dywan w salonie. A potem krzywiąc się z bólu, ułożył delikatnie Draculę na kanapie. Ten z jękiem i z zamkniętymi oczami oparł się na miękkich poduszkach i zaczął szybko oddychać, jakby zaraz miał się zacząć dławić. Z ust Vlada zaczęła płynąć krew, która kontrastując z bladością jego poranionej skóry, zatrzymała się dopiero na rozdartej koszuli, tworząc nowy, czerwony wzór.

~ W lodówce... - wampir oparł dłoń na czole.

Edward w mig zrozumiał o co chodzi i kilkoma susami znalazł się przy chłodziarce. Gdzieś na drzwiczkach mignęło mu jakieś zdjęcie, ale nie dostrzegł kto na nim był, bo otworzył drzwiczki z taką prędkością, że o mało nie wyrwał ich z zawiasów. W środku roiło się od dziwnych substancji umieszczonych w słoikach i małych buteleczkach oraz wielu saszetek z suszoną krwią.

Starszy mężczyzna sięgnął dłonią po jeden z wielu woreczków z krwią i zamknął drzwiczki. Szybkim krokiem był już przy prawie umierającym wampirze. Podał mu woreczek, ale widząc, że ten niemalże jak dziecko się z nim szamocze, rozdarł opakowanie i wlał zawartość do jego gardła.

Krztusząc się i dławią, Dracula zaraz się wyprostował siadając. Złapał się za brzuch i wydał z siebie nie naturalny, zwierzęcy okrzyk. Edward przestraszył się, upadając na plecy, o mało nie zahaczając o kant stolika stojącego obok. Vlad miał zaciśnięte powieki i wyglądał jakby zaraz coś z niego miało wyjść. Darł się, zaciskał pięści i szamotał w bolesnych konwulsjach.

- Vlad, ja...

Nie dokończył. Wampir odepchnął go od siebie z taką siłą, że mężczyzna znów upadł i nie dane mu było więcej wstać. Vlad wyglądał jakby wstąpił w niego sam szatan. Kiedy otworzył oczy, jego spojrzenie zalało się agresywną, jarzącą czerwienią. Drakula wstał z kanapy i chwiejnym krokiem zbliżył się do lodówki, wydobywając z niej kolejne woreczki krwi. Vlad po raz pierwszy od dłuższego czasu ukazał swoje długie, śnieżnobiałe kły, które sprawnie rozdarły plastik.

Posoka rozlewała się kałużami u jego stóp, a potem nagle jej nie było, jakby wsiąkła w niego. Rany na jego ciele zaczęły się powoli zasklepiać, tworząc okazałe blizny, które i tak że nie ostały się długo.

Z umierającego wampira nie zostało już nic, oprócz wspomnienia w przepełnionej myślami głowie Edwarda. Starzec wstał podtrzymując się kanapy i stolika, a potem ostrożnie zbliżył się do Vlada, który teraz już spokojny, opierał się o uchylone drzwi lodówki. Obróciwszy się w stronę przyjaciela, uśmiechnął się pokrzepiająco.

- Wyglądasz jak... - nie znalazł żadnego określenia na to co widział.

Koszula Vlada była rozdarta w całości pokryta kocem czerwieni, ale na jego piersi już nie było cienia ran. Z resztą jak wszędzie. Krew, którą wampir wypił zasklepiła wszystko.

- Przestraszyłem cię? - Vlad musiał odchrząknąć, bo jego głos nadal był nienaturalny.

Edward zaniemówił. Stał w przejściu, które dzieliło salon i kuchnię, naprzeciwko uśmiechniętego i zdrowego Vlada. Mężczyzna był okazem zdrowia i zdawać by się mogło, że zaraz zabłyśnie, ale to chyba zaliczało się do edycji limitowanej, a Drakula był nieco poza terminem przydatności.

Dracula || The Last Suffering (ZAWIESZONE)Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang