Rozdział 4

139 15 6
                                    

Kiedy ciepło koca zaczęło mnie przyjemne relaksować, postanowiłam otworzyć oczy, a wtedy moje serce zabiło szybciej. O piękne mahoniowe biurko z ciemnego drewna opierał się mężczyzna. Jego długie włosy luźno spadały kaskadami na silne ramiona, oczy patrzyły gdzieś w dal, w okolicę drzwi. Ręce miał skrzyżowane na piersi.

Podniosłam się powoli do siadu, a koc, który wcześniej szczelnie mnie opatulał, teraz spłynął po mnie niczym woda. Opadł na miękką kanapę. Wbiłam zaciekawiony wzrok w nieznajomego. Jak można być tak przystojnym? – pomyślałam, kiedy jego dłonie sięgnęły włosów, przeczesując je delikatnie i powoli.

- O – szepnął. - Już się obudziłaś?

Jego szare oczy przeszyły mnie na wylot. Nagle fala gorąca zalała moje ciało, a policzku zaróżowiły się. Niepewnie wydukałam potwierdzenie.

- To dobrze – uśmiechnął się promiennie.

Przeszły mnie przyjemne ciarki, kiedy zbliżył się w moim kierunku. Nie miałam odwagi wydobyć z siebie słowo, a co dopiero poruszyć. Jego oczy dokładnie badały moją twarz, przez co czułam się jeszcze bardziej niekomfortowo.

- Nie masz się czego bać – powiedział, siadając obok mnie na niewielkiej kanapie. Jedną rękę oparł na zagłówku, a drugą położył na skrzyżowanych nogach. - Pięknie tu – powiedział jakby była to najzwyklejsza rzecz na świecie.

- Tak – przytaknęłam cicho, czując, że mój głos drży. - Pięknie – dodałam po chwili.

W głowie cały czas kombinowałam kim mógł być ten nieziemsko przystojny mężczyzna. Jak się tu znalazł i co jest jego celem.

- Boisz się – stwierdził chłodno, nie odrywając wzroku od okna, jednak po chwili milczenia, kiedy moje usta lekko zadrżały, odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał głęboko w oczy, przez co zaparło mi dech w piersi.

Ścisnęłam w dłoni materiał ciepłego koca.

- Przepraszam, ale... - zawahałam się. - Kim ty jesteś?

Jego twarz znów się rozjaśniła. Powolnym ruchem, na pozór niegroźnym wyciągnął przed siebie dłoń i dotknął mojego policzka. Nagle poczułam zimno, kiedy jego skóra zetknęła się z moją. Przejechał opuszkiem palca po moim policzku, zahaczając o wargę. Drugą ręką natomiast złapał mnie delikatnie za kark i przyciągnął do siebie.

Nie zdążyłam nic zrobić, bo jego ruchy były zbyt szybkie. W efekcie spięta i zdenerwowana przytuliłam się do jego piersi.

- Kimś....kto... - odsunął mnie od siebie i pchnął do tyłu. Wylądowałam na miękkiej poduszce ze wzrokiem wbitym w jego szare oczy. -... Kto nie powinien istnieć.

Zamrugałam kilka razy oczami, a potem...

- Natii! - otworzyłam je gwałtownie. Nade mną stał dziadek z szerokim uśmiechem. - Nie śpij.

Zerwałam się jak oparzona, odrzucając koc na bok, potrącając nogą Mistrza, a potem nabierając pełnego powietrza w płuca.

- Ale miałam sen – powiedziałam nader zadowolona, sama nie wiedzieć czemu. - Obudziłam się we śnie, a tam – wskazałam biurko – koło biurka stał jakiś mężczyzna. Wysoki, przystojny, zniewalający – uśmiech dziadka się poszerzał. - To wszystko było takie realne!

- Oj wnusiu – Edward poklepał mnie po ramieniu, a potem pogłaskał psa po głowie. Ten wystawił język i prawie się uśmiechnął. - Zakaz picia kakałka przed snem – obrócił się nagle w moją stronę, grożąc palcem. - Po tym śnią ci się jakieś bzdury.

Dracula || The Last Suffering (ZAWIESZONE)Where stories live. Discover now