Rozdział 8

95 9 0
                                    


Do kolejnego pokoju wpadłam jak strzała z całym ekwipunkiem, by potem nie wracać się po nic na sam dół. Pamiętając zdarzenie sprzed kilku godzin, nie mogłam pozbierać myśli w jedno, dlatego zaraz zabrałam się do dalszego sprzątania pokoi. Otrzymałam także wiadomość od dziadka, że zostaje na dłużej u swojego znajomego stolarza, który kiedyś robił dla niego meble do domu. Ciocia natomiast spotkała starą znajomą, i teraz sobie słodko gawędzą.

A ja? Biedna, porzucona i niechciana sprzątałam stare, zamkowe pokoje. Szczerze, zapomniałam o akcji w kuchni, kiedy byłam w objęciach Vlada. Na ten moment zapomniałam o bólu jaki odczułam, o łzach, rozpaczy i pustce. Sprzątanie mnie odprężyło i pozwoliło zapomnieć o wszystkim co złe. Ale zastanawiałam się nad słowami Vlada, „Po prostu nie mogę". Słowa te rozbrzmiewały w mojej głowie raz po raz, a nad ich sensem długo się zastanawiałam, bowiem żadne konkretne wyjaśnienie nie przychodziło mi do głowy.

Noc zapadła zbyt szybko, bym mogła skończyć sprzątać wszystkie pokoje na tym piętrze, dlatego też zostawiłam wszystkie potrzebne rzeczy i wróciłam na dół. Po ciepłej i odprężającej kąpieli, zapadłam w błogi sen z Mistrzem pod ręką.

/*/*

- Idiota! - warknął Vlad, wpatrując się w pływające na wietrze liście oraz tańczące pod naporem wiatru drzewa.

Dał się ponieść, nie zaprzeczy, ale klął na siebie w myślach za głupotę. Nie mógł zbliżyć się do dziewczyny. Nie mógł jej pocałować, czego bardzo pragnął odkąd tylko ją zobaczył. Pocieszył ją, przytulił, ale to wszystko co mógł zrobić. Gdyby posunął się dalej....

- Idiota – po raz kolejny naparł na siebie.

Nie mógł pozwolić, żeby tak się to skończyło. Nie teraz!

- Oho – z oddali dobiegł go znajomy głos. - Kogoż my tu mamy?

Vlad nie zwrócił uwagi na zbliżającego się w jego stronę przedstawiciela rasy wilkołaków. William był cynicznym dupkiem nawet bez przemiany.

- Czego chcesz? - spytał Vlad z wrogością wymalowaną na twarzy.

- Dała ci kosza – Will zaniósł się śmiechem. Jego złote oczy zalśniły, kiedy na granatowy nieboskłon wkradł się księżyc i otulił ich swoim światłem. - A ty nie możesz nic zrobić, głupi wampirze!

Vlad zacisnął pięści. Gdyby tylko mógł go zabić. Albo chociaż poważnie poturbować, połamać kości, cokolwiek.

- Czego chcesz? - spytał ponownie, tym razem zwracając się w jego stronę. Jego oczy zajaśniały czerwienią ostrą jak kolce róży.

- A wiesz – Will zatarł ręce, rozejrzał się podchodząc. - Tak tylko wpadłem zobaczyć się z tobą, może z Natalią. Edwarda i Laury nie ma w domu prawda? - wskazał podbródkiem na zamek. - Więc może przywitam się tylko z dziewczyną.

Vlad zastąpił mu drogę. Był o głowę wyższy od Williama, ale siłą niemalże sobie dorównywali. Wampiry zawsze były lepsze od wilkołaków, jednak od pokoleń zawarty przez nich pakt zabraniał krzywdzenia obu stron. Złamanie tej zasady groziło czymś gorszym niż śmierć.

- Hej, hej, hola kamracie – Will uśmiechnął się zawadiacko, unosząc ręce do góry. - Nie chcę ci podpaść.

- Już to zrobiłeś – zmierzył go wzrokiem.

- Ah tak? - Will zmrużył oczy, jakby chcąc sobie coś przypomnieć. - Ano, ale to było tak dawno temu. I to nie było moja wina – wzbronił się. - Ot, niefortunny wypadek.

Dracula || The Last Suffering (ZAWIESZONE)Where stories live. Discover now