Rozdział 6

108 10 1
                                    


Mam  nadzieję, że się spodoba. Przemknęła mi też przez głowę pewna myśl, może zrobię z tego książkę xd

- Musisz przestać sama chodzić na zakupy – stwierdziłam, pakując ostatnią siatkę z zakupami do bagażnika. - Patrz ile tego mamy. Chcesz wykarmić całą Rumunię?

- Całą to może nie – ciocia zamknęła bagażnik. - Ale was. Ty chyba nie wiesz ile zjadasz – stuknęła mnie palcem w brzuch. - Choć się dziwię, gdzie w twoim chudym ciałku się to wszystko mieści. O dziadku nie wspomnę. Ten zjadłby wszystko, łącznie z talerzem i sztućcami.

Zatkało mnie. Ukradkiem spojrzałam na chichoczącego Vlada.

- Masz coś jeszcze do załatwienia? - spytała Laura.

- Chciałam jeszcze wejść do biblioteki po kilka książek – westchnęłam, wiedząc, że ciocia i tak by ze mną nie poszła. W tym wypadku musiałabym już wracać.

- Jeśli to nie problem – wtrącił Vlad. - To mogę cię potem odprowadzić.

Ciocia spojrzała na niego podejrzliwie, ale koniec końców zbyła nas uśmieszkiem w stylu swatki, która połączyła dwóch ukochanych. Doskonale wiedziałam, że i ona znała Vlada.

- Jeśli tak – uruchomiła silnik. - Mistrz! Do auta!

Zegarmistrz wskoczył na tylne siedzenie i wystawił głowę przez okno, pokazując język. Pomachałam im na pożegnanie. Choć ucieszona z myśli, że będę mogła skupić się na poszukiwaniach wybranej książki, to coś nie dawało mi spokoju. A tym czymś był stojący obok Vlad oraz dziwne uczucie, którego w żaden sposób nie potrafiłam opisać. Motyle w brzuchu zerwały się do lotu.

- Nie musiałeś – powiedziałam cicho, zawstydzona. - Kiedy indziej bym tu przyjechała.

- Tego „kiedy indziej" mogłoby nie być – powiedział poważnie, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie. - Chodzi mi o to, że nigdy nie wiesz co się stanie.

- Aha – naciągnęłam rękawy bluzy na zimne dłonie. Jesień pełną gębą rozpleniła się po okolicy, przynosząc ze sobą zimny wiatr. Mimo ciepłych ubrań, było mi trochę zimno.

Niespodziewanie poczułam na ramionach ciężar.

- Przeziębisz się – mruknął Vlad, usuwając mnie jednocześnie spod kół roweru. - I zrobisz krzywdę, jeśli będziesz się patrzeć na mnie, a nie na drogę.

- Przepraszam – powiedziałam szybko, speszona nagłą zmianą sytuacji, chowając głowę w dłoniach. Poczułam jego zapach, który przyjemnie podrażnił moje nozdrza. Bez mała rozpłynęłam się w środku.

Jego palce zacisnęły się delikatnie na moich ramionach.

- Musisz być tylko bardziej ostrożna.

Weszliśmy do biblioteki, gdzie powitało nas ciepło. Dwie panie przy ladzie uśmiechnęły się do nas tak promiennie, jakby wcześniej nie miały do kogo.

- Dzień dobry – powiedziałam na wstępnie.

- Dobry, dobry, kochaneczko – powiedziała pani o długich, czarnych włosach, w których miała wpiętą spinkę w kwiatki. Na oko mogła mieć około pięćdziesięciu lat. - Szukacie czegoś?

- Nie dziękuję – odpowiedziałam szybko. - Przyszłam tylko na zwiady – uśmiechnęłam się.

Wnętrze biblioteki było przestronne, dobrze oświetlone i zachęcające moli książkowych takich jak ja. Po obydwóch stronach długiego korytarza prowadzącego w głąb stały wielkie regały z mnóstwem książek. Ciemne drewno idealnie komponowało się z zarysem lektur wszelakiego koloru. Niektóre już poszarzałe czy poniszczone budziły we mnie więcej grozy, a te inne, kolorowe i cieniutkie napawały radością. 

Dracula || The Last Suffering (ZAWIESZONE)حيث تعيش القصص. اكتشف الآن