IX

312 62 30
                                    

   — IDIOTO JEŚLI TY TO NAZYWASZ SPOKOJNIE TO JA NIE WIEM CO, HM — krzyknąłem, gdy wraz z Hidanem uciekaliśmy między uliczkami i dzielnicami

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

   — IDIOTO JEŚLI TY TO NAZYWASZ SPOKOJNIE TO JA NIE WIEM CO, HM — krzyknąłem, gdy wraz z Hidanem uciekaliśmy między uliczkami i dzielnicami.

   Chyba nie muszę mówić, że Hidan wkurzył nieźle ludzi z mafii, którzy teraz nas ścigali. Tak na marginesie to pozabijał kilku ich ludzi przy, jak to on stwierdził "okazji".

   Zirytowany biegłem koło niego i wyzywałem go od najgorszych, hm.

   — Jezu, Deidara zamknij się. Nie mogę się skupić.

   — Trzeba było o tym myśleć wcześniej, gdy nie gonili nas zbirzy zjebie! — zrezygnowany skręciłem w inną alejkę. Czas było załatwić ogon, bez wybuchów czy z nimi i tak się ich pozbędę.

   Wyjąłem nadajnik i kliknąłem awaryjny guzik, ten powiadamiający o słabej sytuacji. Zetsu był w okolicy, więc pewnie on zostanie do mnie wysłany. Wystarczyłoby żeby tylko wziął mnie pod ziemię lub schował, Hidana to mogą nawet poszatkować miło byłoby.

   Mimo wszystko i tak wróci, zawsze wraca.

   Spojrzałem w tył, dwójka pobiegła za mną, jeden plus. Prawdopodobnie skupili się na Hidanie, w końcu ja byłem tam tylko pośrednikiem.

   Ze zrezygnowaniem wskoczyłem na małe poddasze. Przed oczami mignęła mi zielona muchołapka, więc od razu skręciłem w prawo. Jak myślałem stał tam już Zetsu dotchnąłem go i od razu wszystko zrobiło się czarne. Po nie dłuższej chwili byłem już na powierzchni, nie daleko tamtego miejsca, ale to wystarczyło.

   Znajdowaliśmy się przed rzeką, obok mostu.

   — Dzięki Zetsu — powiedziałem z westchnieniem kładąc się na trawie.

   — Zabrać cię do bazy?

   Nie, dam sobie radę — wstałem i skręciłem w lewo.

Nie ta droga.

   — Ach, bądź cicho, hm.

×

   — Hidana nadal nie ma? — usłyszałem w drzwiach głos Obito, spojrzałem na niego przelotnie i pokręciłem głową.

   — Pewnie leży gdzieś pocięty, jak zawsze — westchnąłem wiedząc, że to ja będę musiał zbierać kawałki jego ciała żeby potem ktoś go zszył. Praca normalnie wymarzona — Gdzie były ostatnie sygnały?

   — Dystrykt ósmy — westchnął, on też był już zmęczony nami. Nie dziwie się, hm.

   — Daleko zaszedł tym razem — stwierdziłem z uznaniem wstając z łóżka, zbieranie będzie nudne. Denerwujące jeśli najpierw znajdę jego głowę, ale w tym przypadku zostawie ją w jakiś krzakach — Jak mniemam czas mam do jutra.

   — Dokładnie — od razu odpowiedział przepuszczając mnie w drzwiach — za dwa dni wyjedziesz z Tokio.

   — Co — zamarłem w miejscu, czyżby Zetsu doniósł? — Dlaczego?

   — Misja — zaczął opierając się o framugę — W prefekturze Saitamy, zostaniesz tam tyle aż wykonasz zadanie.

   — Atak terrorystyczny?

   — Tak, na miejscu będzie z tobą twój partner.

   — Miło — westchnąłem już idąc w stronę wyjścia — Ciekawie ci się odmieniło, nigdy nie chciałeś nas wypuszczać.

   Nie odpowiedział mi nic, raczej już wie o wszystkim. Choć przeczucie mówiło mi, że nie od Zetsu. W takim razie trzeba będzie uważać.

   Teraz czekało na mnie dużo roboty, hm.

×

   — Hidan nie mogę znaleźć twojej nogi, hm — westchnąłem podchodząc do krzaków. Tak, wrzuciłem tam jego głowę.

   — Zamknij mordę i szukaj, wbiłeś mi kij w ucho popierdoleńcu.

   — Nie moja wina, że jesteś zjebany — usiadłem na krawężniku patrząc na zachód słońca wychodzący zza wieżowców — W ogóle, mam misje w Kanto.

   — Misja w Kanto? Dlaczego?

   — Podobno jakiś atak terrorystyczny mam przeprowadzić — westchnąłem patrząc na ulicę — Czy to jest Sasori no Danna, hm?

   — No tak trochę ci powiem, ŻE NIE WIDZĘ, BO WJEBAŁEŚ MNIE W JEBANE KRZAKI — krzyknął na co tylko parsknąłem.

   — Zamknij się ludzie przechodzą.

   — Idź po tą nogę za nim jakaś kurwa ją znajdzie — warknął.

   — Hidan — zacząłem patrząc w lewo — Twoja noga się wije, uspokój ją, bo zaraz Sasori no Danna ją znajdzie, hm.

   — Co.

   Jednym plusem tej sytuacji było to, że wiem teraz, że jego noga jest w krzakach.

   — Poszedł dalej, masz szczęście — zaśmiałem się wstając i otrzepując spodnie.

   — To teraz idź po tą zasraną nogę!

   — Tak, tak~

Prośba, jeśli są jakieś błędy to chętnie przygarnę podpowiedzi gdzie, bo nie zdążyłam sprawdzić tego rozdziału

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Prośba, jeśli jakieś błędy to chętnie przygarnę podpowiedzi gdzie, bo nie zdążyłam sprawdzić tego rozdziału. I przepraszam, że dzisiaj tak krótko~

Eternity | SasodeiDonde viven las historias. Descúbrelo ahora