VI

397 61 164
                                    

   Po powrocie do sklepu rano jeszcze chwile zastanawiałem się nad chłopakiem, który był tu dzisiaj w nocy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

   Po powrocie do sklepu rano jeszcze chwile zastanawiałem się nad chłopakiem, który był tu dzisiaj w nocy. Nie ukrywam, że dziwne wrażenie nadal pozostawało i pozostaje.

   Obecnie czułem nostalgię zmieszaną z irytacją, za dużo o tym myślę.

   Szybko posprzątałem wszystko, co pozostawiłem po sobie i ruszyłem kończyć marionetki.

   Sklep otwieram dopiero o dziewiątej, a sam Kankurō przychodzi o około siedemnastej, więc miałem z cztery dobre godziny do samotnego dłubania w częściach.

   Chciałem spać w domu, ale słabo mi to wychodziło i skończyło się na leżeniu i gapieniu się w sufit.

   Nic innego mi nie zostało, jak siedzenie w swoim sklepie i robienie to co lubie.

   Czasami zastanawiam się czy na pewno chciałem to robić, znaczy takie same mam odczucia do marionetek jak kiedyś, ale czy gdybym nie zmienił zawodu to stałoby się coś nowego? Jak skończy się to co teraz jest? Czy w ogóle to się jakkolwiek skończy.

   Zawsze mogę umrzeć z zwykłym życiem, ze starości. Mimo, że brzmi to jak okropna opcja. Choć zważywszy na mój wiek pożyję tak jeszcze z trzydzieści lat.

   — Panie Sasori, znów się Pan wyłączył — usłyszałem głos po swojej prawej stronie, zdziwiony spojrzałem w tamto miejsce. Przez chwilę miałem wrażenie, że widzę dzieciaka ze wczoraj, co jest ze mną nie tak? — Dzień dobry.

   — Dzień dobry Kankurō.

   — Jeśli się nie pośpieszysz to nie zdążysz Panie Sasori — powiedział idąc na zaplecze, spojrzałem jeszcze na niego pytająco na co z westchnięciem stwierdził — Dzisiaj miał Pan spotkać się z Kakuzu-senseiem.

   No tak, wyleciało mi to kompletnie z głowy. Poderwałem się szybko z krzesła i ruszyłem szybko na zaplecze, jak mogłem o tym zapomnieć!

   Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie, miałem dokładnie siedem minut. Nigdy w życiu się nie spóźnię, nie ma mowy.

   Złapałem za kurtkę i jeszcze na odchodne krzyknąłem.

   — Zostaw klucz za doniczkami!

   Chłopak coś jeszcze odpowiedział, ale nie zdążyłem dosłyszeć. Kawiarnia była dosyć niedaleko, więc nie spóźniłbym się, ale mimo to wolałem się pośpieszyć.

   Wszedłem do kawiarni i spostrzegłem, że Kakuzu jeszcze nie ma. Zegar wskazywał na trzy minuty przed siedemnastą, idealnie.

   Od razu spostrzegłem Konan przy ladzie na co schyliłem się lekko, idąc do stolika zawsze okupowanego przeze mnie. Miejsce to miało dobry widok przez okno, zawsze spieszący się dokądś ludzie. Wiedzą, że istnieli już wcześniej?

   No i co najważniejsze zegara, który właśnie wybił siedemnastą trzy. Kakuzu spóźnia się.

   Na początku byłem pewien, że właśnie wybił dzwoneczek oznaczający przyjście nowego klienta, którym był Kakuzu.

Eternity | SasodeiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz