|19|

70 7 26
                                    

Otrzepała sukienkę i lekko poprawiła rude włosy, które miały tendencje to odskakiwania na boki. Jednak nie miała w zwyczaju na nie marudzić. Kiedyś znała dziewczynę, która miała strasznie lokowane, puszyste i długie włosy. Szczotki w nich utykały, prostownice nie dawały z nimi rady, a uczesane i tak targały się po pięciu minutach. Zawsze na nie marudziła, a słysząc jak ktoś z prostymi włosami na nie narzeka, była w stanie dosłownie wyjebać. Mimo wszystko były ładne.

Podeszła do drzwi i otworzyła je, by wpuścić gościa do środka. Uścisnęli się na powitanie. Jill zrobiła im herbatę i przy okazji ciągnęła się gadka szmatka o pogodzie. Ta ostatnio robiła się coraz chłodniejsza. Nieubłaganie zbliżała się jesień. Wreszcie jednak zaczęli rozmowę na sensowniejsze tematy. "Rozmowę", dla Jill to było bardziej coś w rodzaju przesłuchania. Chciała po prostu wiedzieć jak najwięcej.

- Więc... - zaczęła. - Słyszałam, że nie będziesz mieszkać sam, tylko z jakimś kumplem. Z opisu przypominał on Danny'ego, ale nie jestem pewna.
- Tak, to prawda. - Jorel wziął łyka herbaty. - Po prostu nie lubię być sam na sam z sobą. Jestem towarzyski. Może Daniel to nie żona, ale zawsze jakiś ziomek, do którego można otworzyć gębę. - lekko nagiął prawdę, ale to raczej normalne. Kiedy jest się sławnym w jakimś stopniu, lepiej nie rozpowiadać wszystkim naokoło "Hej, jestem gejem".

Jill uśmiechnęła się lekko. -Oh, to urocze. Nie masz czasem chęci, no wiesz, pobyć sam ?
- Owszem, to dość naturalne. Ludzie chyba mają po prostu potrzebę raz na jakiś czas pobyć sami. Wtedy wystarczy wyjść z domu, udać się gdzieś, gdzie ludzi jest co najwyżej kilku. Jednak kiedy nikt nie czeka na mnie w domu to czuję się samotny. A samotność to co innego. Jej nie lubię.

Nastała chwila ciszy, po której Jorel ciągnął dalej.
- Ale samotność jest również pojęciem względnym. Można czuć się samotnym będąc otoczonym gronem ludzi. Bo kiedy nikt z tego grona cię nie rozumie, to jednak jakby tego tłumu nie było. No, a poza tym... Czy ten, kto nigdy nie miał nikogo jest samotny ? W naszych oczach na pewno. Ale z jego perspektywy. Jeśli od urodzenia nie miał nikogo, kto go rozumie, to nie wie jak to jest kogoś mieć. A jeśli nie wie jak to jest kogoś mieć, to chyba też nie rozumie jak to jest nie mieć nikogo.

Rudowłosa wbiła w swój wzrok w podłogę. Nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć ? Jego słowa były głębokie, dawały do myślenia. Ona tak nie umiała. Nawet jeśli czasem miała tego typu myśli to nie umiała ich wyrazić słowami.

- Haha, ale zajechało depresją. - powiedział brunet. - Może trochę zwolnijmy. - delikatnie się uśmiechnął, a dziewczyna to odwzajemniła.
- Dobry pomysł. - wyjrzała przez okno. Zaczęło padać. - Zobacz ! Twoja depresyjna odpowiedź przyciągnęła depresyjną pogodę.
- Zupełnie jak w Facetach W Czerni 2.
- Tylko, że nie jesteś kobietą.
- To fakt. - wziął łyk herbaty. - Ani żadnym kosmitą. Nawet nie zmiennokształtnym jaszczuroludziem. Choć, według niektórych ludzi, jako ktoś w choć małym stopniu rozpoznawalnym, powinienem.
- To prawda. Ludzie są dziwni wierząc w kosmitów. - zapadła chwilowa cisza. - Choć Faceci W Czerni są świetną serią filmów.

Chwilę jeszcze rozmawiali, aż wreszcie był już późny wieczór i J'owi wypadało już wracać. Teoretycznie, nie miał do kogo, mieszkanie wciąż stało puste. Jednak Jill nalegała, by ten nie musiał się szlajać po nocach. W końcu, " Nigdy nie wiadomo co za psychole mogą kręcić się nocami. ".

Gdy, wrócił do domu, stwierdził, że mógł jednak tam zostać. Zamknął drzwi, oparł się o nie, po jego policzkach zaczęło płynąć kilka łez. Kolana zaczęły pod nim się uginać, przez co powoli zsunął się do pozycji siedzącej. Często tak robił. Zwłaszcza, gdy myślał o niej.

Jill była tak cholernie podobna do Alice. Obie fascynowały się filmem, obie były takie życzliwe. Rudowłosa sprzedawczyni obudziła w nim takie wspomnienia.

Czy to kara od boga ?

Czy musi się zmierzyć z tym, że ją zabił ?

Wstał i chwiejnym krokiem ruszył do pokoju. Trzasnął drzwiami i zasłonił okna. Ciemność. Kochał ciemność. Kochał być sam w ciemnym pokoju.

Sam, ale nie samotny.

A właśnie taki się teraz czuł. Samotny. Jakby nikogo nie obchodził. Jakby każdy trzymał się z nim z litości.

Jakby nikt nie zauważył, jeśli zniknie.

Położył się na łóżko przykrywając twarz poduszką. Płakał, próbował to uciszyć. Nie powinien płakać. Powinien być twardy. Silny. Wytrzymały. Takiego przecież go widzą.

Miał ochotę udusić się tą poduszką, by nie musieć więcej tak żałośnie płakać.

Jego demony miały ucztę. Żywiły się jego słabością, płaczem, strachem, wspomnieniami, żywiły się jego bólem.

Żywiły się jego krwią.

To dla nich była idealna okazja. Podłudzały go. To jak niemy głos. Który mówi, rozumiesz go, lecz w znaczeniu rzeczywistym nigdy go nie usłyszysz. To wszystko działo się w jego głowie.

Widocznie już oszalał.

Kusiło go, by się na sobie wyżyć. Krew dla jego demonów była najsmaczniejsza. One zawsze były tylko po nią. Słabość, płacz, strach, wspomnienia, ból były tylko przegryzką przez głównym daniem. Wiedział, że oni nie pójdą dopóki nie dostaną tego, czego chcą.

Zmęczenie, Niechęć, Kompleksy, Lęk i  Przeszłość. To jego demony.

To Przeszłość nad nim teraz górowała. To ona mu podpowiadała do ucha.

To przez ciebie zginęła.

Nie umiałeś jej pomóc.

Jesteś żałosny.

Ślepy.

Głupi.

Zasługujesz na to.

Próbował walki. Przecież jeśli nie będę walczył, to jak dać się zakopać żywcem. Obiecał. Sobie. I Danny'emu. Nie chciał łamać obietnicy. Ale ich było więcej, byli silniejsi.

I wiedział, że mają rację.

A co dzisiaj znaczą obietnice ? Jakie znaczenie ma słowo "obiecuję" ? To wszystko gówno znaczy. Mało kto dziś dotrzymuje obietnic. Wszyscy jesteśmy zakłamani. Statystycznie każdy kłamie minimum dziesięć razy dziennie. W dzisiejszym zakłamanym, brutalnym świecie usłyszeć szczere "obiecuję" to jak wygrać na loterii. Do tego takiej tandetnej, z puszki pomidorów. Wpisz ten kod na naszej stronie i wygraj audi.

Dlatego wreszcie się poddał. Był za słaby. Nie umiał długo wytrzymać.

To tylko kilka nacięć.

Za Alice.

Za słabość.

Przepraszam.

Make me Levitate |Derillo| |YAOI|Onde histórias criam vida. Descubra agora