|18|

66 8 3
                                    

Upewnił się jeszcze dwa razy, czy to na pewno ten sam adres co na kartce, po czym nacisnął na klamkę i wszedł jak do siebie.
- Meow ! - rozległo się w pomieszczeniu i wtedy kot z puszystą, brązową sierścią zaczął się łasić do nóg Johnny'ego. Ten ukucnął i zaczął głaskać kotka.
- Cześć, mały. Gdzie jest twój pan ? - zapytał, nie oczekując jednak odpowiedzi, a już na pewno nie od kota.

Kiedy wreszcie przestał bawić się z kotkiem, wszedł w głąb domu w poszukiwaniu przyjaciela, którego znalazł w kuchni robiącego niezidentyfikowane coś, najpewniej jakieś jedzenie. Miał też słuchawki w uszach, a muzyka grała na tyle głośno, że Johnny z łatwością słyszał utwór Three Days Grace - I Am Machine. Wydawało mu się to trochę dziwne, że Jorel jest takim miłośnikiem depresyjnej muzyki, kiedy wcale nie wydawał się być depresyjny. Ale same muzyczne gusta o niczym nie świadczą, prawda ?

Oparł łokieć o ramię niższego przyjaciela dając tym samym znak o swojej obecności, co zmusiło go do wyłączenia muzyki.
- Wiesz, obrabowanie cię nie byłoby niczym trudnym. - zaczął 3 Tears.
- Jakby przyszedł ktoś obcy to moje heroiczne koty rozszarpałyby go na śmierć. - powiedział ironicznie Jorel. - Cieszę się, że przyszedłeś. Usiądź.
- Dobrze, mamo. - Ragan wykonał polecenie.

- Chcesz coś do picia lub jedzenia ? - J nie wiedział za bardzo jak zahaczyć temat. Nie chciał, by jego przyjaciel domyślił się, że rozmawiał z Charlie'm. Z drugiej strony, nie chce też by wyszedł na jasnowidza, który wszędzie zauważy konflikty.

- Nie, dzięki. - odpowiedział Johnny, a Decker przysiadł się do niego.
- Co tam u Ciebie słychać ? - zaczął w taki klasyczny sposób.
- Jak zwykle, czyli jakoś leci. Za kilka dni wracamy do studia, znowu trzy czwarte dnia pójdzie się jebać. Choć z drugiej strony, uwielbiam tą robotę. A Ci jak życie mija ?
- Też jakoś leci. Powiedz... - zaczął dość nerwowo przebierać palcami. " Nie spieprz tego. " - Zauważyłem, że ostatnio mniej przebywasz z Charlie'm. No, przynajmniej mniej niż kiedyś. Coś między wami zaszło ?
- Nie, właśnie, że nie. - odpowiedział szybko 3 Tears. - To jest takie dziwne... Sam nie wiem, jak to określić.
- Spróbuj.
- To tak, jakby nasza przyjaźń była deską, która unosi się nad przepaścią. My stoimy po dwóch różnych końcach, utrzymując jej równowagę. Jednak ta deska jest już stara i jej środek zaczyna pękać. Oboje nie wiemy, czy chcemy spaść razem w przepaść, czy odpuścić i zejść na ląd.
- Johnny, musisz z nim o tym pogadać. Może okazać się, że wasza przepaść wcale nie jest tak głęboka, a jej podłoże będzie mieć taką samą funkcję, co deska. Do tego będzie milion razy mocniejsze. - zapadła między nimi cisza.

Jorel nie chciał się zbyt narzucać, a George musiał to wszystko przemyśleć. Doskonale wiedział, że jego przyjaciel ma rację, ale z drugiej strony bał się usłyszeć od Charlie'go, że woli zejść z deski.
- Masz rację. - przyznał Ragan po chwili. - To tylko próba naszej wytrzymałości na upadki, a my musimy wytrwać.

Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas, jednak czas naglił, a J miał jeszcze spotkanie z Jill. Trzymał tylko kciuki za to, aby Johnny serio porozmawiał z Charlie'm.

~•~•~•~•~•~

Dopięła wszystko na ostatni guzik. Wysprzątała cały dom i ogarnęła siebie. Dopilnowała, aby z jej domu emanowało elegancją i jakby "umiała w życie".

Kupiła kilka rodzajów wszelkich makaronów, kaszy czy ryżu i zamknęła w ozdobne słoiki, które potem opisała i zostawiła w kuchni.

W typowym "sklepie po 2$" kupiła kilka różnych lampek, które porozwieszała tu i ówdzie, aby robiły taki ciepły klimat.

W łazience wyłożyła takie rzeczy jak ręczniki na wierzch, aby po wejściu wyglądało trochę jak w hotelu.

Kupiła trochę ziół, które wsadziła do szklanki z wodą i położyła na kilku stolikach, szafkach itp. W sumie nie wiedziała jaki to ma sens, ale wyglądało to bardzo ładnie i pasowało do reszty.

Oczywiście nie mogło zabraknąć kwiatków w doniczkach. Są one ładnym dodatkiem, poza tym mogła w ten sposób pokazać mu, że umie utrzymać coś przy życiu.

Wzięła kilka największych misek jakie ma i wsypała do nich orzechy włoskie. Obok miski w salonie (gdzie miała zamiar przyjąć Jorel'a) zostawiła dziadka do orzechów.

Kupiła kilka różnych rodzajów herbat. Pamiętała, że to właśnie po nią przyszedł za pierwszym razem, a sądząc po tym, że chciał byle jaką, to musi lubić wszystkie.

Na stole w salonie umieściła również serwetki w kwieciste wzory. Kosztują one grosze, a są ładne i na pewno lepsze niż wycieranie się rękawem.

To wszystko wyglądało naprawdę ładnie, do tego sprawiało wrażenie, że właścicielka mieszkania dba o szczegóły jak i o ogólny klimat.

Z każdą minutą, która zbliżała ją do spotkania, czuła się coraz bardziej podekscytowana. Dziś miała okazję, na nieco bliższe poznanie kogoś, o kogo niektórzy by się pewnie zabijali.

Tymczasem sam Jorel leżał na łóżku i beznamiętnie patrzył w tylko sobie widoczny punkt na suficie. Już sam nie był pewny, czy dzieje się z nim cokolwiek. Czy cokolwiek czuje, czy cokolwiek myśli, czuł, jakby jego cały organizm przestał pracować, jakby powoli umierał. To była taka pustka.

Jakby ktoś wsadził jego duszę do muchołówki. Nie wiedział jak zrobić cokolwiek. Jak miał się poruszać, skoro nie miał nerwów ? Czy bez mózgu można w ogóle myśleć ? Jak to zrobić ?

Jednocześnie wsłuchiwał się w tykanie zegara. Z każdym jego dźwiękiem liczył sekundę. Obliczał za ile powinien wyjść. Kiedy położył się, była równa 4:24:32pm. Zdążyło minąć 1574 sekundy, co daje 26 minut i 14 sekund, czyli jest 4:50:46pm.

To stawało się jego dziwnym zwyczajem. Matematyka. Nie umiał powiedzieć czemu, ale znajdował dziwną satysfakcje w tym wszystkim. Liczenie ile kroków ma z pokoju do najbliższej kawiarni, którą drogą bardziej opłaca mu się pójść, liczenie sekund pozostałych do pełnej godziny, ile procent dnia dzisiaj przespał czy ile słów ma dany rozdział książki.

Nie było to czymś w rodzaju zaburzeń obsesyjno kompulsywnych, szerzej znanych jako nerwica natręctw czy OCD. Nie czuł, że musi wszystko liczyć, nie czuł też lęku, gdy czegoś nie policzył. Po prostu lubił to robić.

To zajmowało myśli. Dlatego tak bardzo to lubił. Wolał obliczyć ile kroków kwadratowych ma mieszkanie, niż myśleć. Bo czasem miał wrażenie, że oprócz wzorów matematycznych i depresyjnych myśli, w jego głowie nie ma nic.

Ale pomyślenie o tym dlaczego lubi matematykę zajęło mu 80s, a miał wstać już o 4:50:00pm.

Make me Levitate |Derillo| |YAOI|Donde viven las historias. Descúbrelo ahora