❧ Rozdział 11.

2.1K 200 99
                                    

Starała się, jak mogła, by wejść do umysłu Wonho i pomóc mu w odzyskaniu ludzkiej postaci, jednak ból promieniujący przez całe jej ciało skutecznie jej to uniemożliwiał

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Starała się, jak mogła, by wejść do umysłu Wonho i pomóc mu w odzyskaniu ludzkiej postaci, jednak ból promieniujący przez całe jej ciało skutecznie jej to uniemożliwiał. Choć przemawiała do niego wyraźnie, niczym do skrzywdzonego dziecka, nie potrafiła się na nim skupić.

Malutkie, złote oczka mutanta obserwowały uważnie każdy jej ruch, a szpiczaste uszy poruszały się wraz z wypowiadanymi słowami. Atmosfera była bardzo napięta, a jedyne co dało się usłyszeć wokół to radosny śpiew ptaków oraz głośny oddech ogromnego stwora, który był gotów rzucić się wszystkim do gardeł.

Hongbin ani przez sekundę nie spuszczał wzroku ze zmutowanego przyjaciela, dzięki czemu doskonale wyczuł, gdy temu znudziło się słuchanie rannej dziewczyny, która ledwo trzymała się na nogach. Bez chwili wahania podszedł do Jiah, by wziąć ją pod ramię, drugą rękę zaś wyciągnął w stronę mutanta, z nadzieją, że się na niego nie rzuci.

Nie zrobił tego.

Patrzył na niego zaciekawiony, z pewnego rodzaju uczuciem, które z pewnością nie było rządzą mordu.

– Mów do niego – powiedziała Jiah, ściskając palce na koszulce Hongbina. – Ja nie jestem w stanie mu pomóc, ale może ty zdołasz do niego dotrzeć. Zawsze mu na tobie zależało. Widziałam to, gdy weszłam do jego umysłu poprzednim razem.

Hongbin momentalnie poczuł żal do siebie o to, że zostawił Wonho samego na wyspie. W dzieciństwie był dla niego jak brat. Z Himchanem nigdy nie zdołał zbudować tak potężnej więzi, jak właśnie z tym chłopakiem. Razem dorastali i podrywali dziewczyny, choć te nie były zbytnio urodziwe. Obaj snuli plany ucieczki z Misty Island, ale ostatecznie to Hongbin odszedł wraz ze starszym bratem, z którym zawsze rywalizował.

Pozostawił Wonho na pastwę ojca, który uwielbiał stosować wobec niego przemoc.

– Nigdy nie powinienem zostawić cię samego na tej przeklętej wyspie – zaczął w końcu mówić, dostrzegając, że mutant poruszył się niespokojnie i znów pokazał kły. – Twój ojciec bardzo się nad tobą pastwił, czy dałeś mu w końcu radę? Jesteś tak umięśniony, że nie zdziwiłbym się, gdyby zaczął się ciebie bać. – Nie miał pojęcia, dlaczego się roześmiał, ale najwyraźniej to sprawiło, że Wonho zaczął powoli odzyskiwać swoją ludzką postać. Wyglądało to strasznie, ponieważ liczne oczka, znajdujące się na pysku zaczęły obracać się we wszystkie strony, a kości zdawały się łamać, wydając przy tym okropny dla uszu dźwięk. – Gdy się stąd wydostaniemy, pokażę ci, jak mieszkam. Nic cię już tutaj nie trzyma, więc możesz zacząć wszystko od nowa. Już nikt nie podniesie na ciebie ręki, obiecuję.

Jiah odsunęła się na bok, dziękując nieznajomej za użyczenie swojego ramienia. Była wyjątkowo silna jak na tak kruchą osóbkę.

Po chwili Wonho kucał na trawie, chowając głowę w kolanach. Wyglądał naprawdę żałośnie.

Jaejin bez słowa wyjął z plecaka ubrania i podał je przyjacielowi, klepiąc go przy tym po ramieniu.

– Naprawdę musimy się zbierać. Czuję, że zaraz będziemy mieć kłopoty, jeśli tego nie zrobimy.

I Can Hurt You ✓Where stories live. Discover now