❧ Rozdział 07.

2.8K 210 18
                                    

Biegli ile sił w nogach, bojąc się obejrzeć przez ramię na goniących ich mutantów

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Biegli ile sił w nogach, bojąc się obejrzeć przez ramię na goniących ich mutantów. Kilkuminutowa nauka strzelania z pistoletu do pustych słoików nie wystarczyła, by Jaejin potrafił trafić do celu. W dodatku ruchomego, który chciał go zabić.

Dlatego też, gdy tylko ujrzeli pierwszego mutanta i nie udało mu się choćby drasnąć go kulą, rozkazał bratu uciekać, nie wierząc, by był w stanie zabić potwora siekierą.

– Na plaży powinniśmy być bezpieczni! – krzyknął Tan, dostrzegając piasek oraz niespokojne morze.

Niebo zachmurzyło się jakiś czas temu, a chłodny, gwałtowny wiatr sprawił, że wyspa wydała się straszniejsza niż zwykle. Chociaż istniało ryzyko, iż na plaży zostaną zamordowani przez coś, co niszczyło łodzie, nie mieli innego wyjścia, jak się tam znaleźć.

Tan w ostatniej chwili rzucił się na piasek, unikając ostrza mutanta. Stwór zatrzymał się na linii, która oddzielała las od plaży i zawył głośno, zatrzymując tym samym swoich towarzyszy.

Blondyn niespokojnie obserwował czerwone ślepia mutanta, oddychając głośno i wbijając palce w piasek. Chociaż nigdy nie spotkał mutanta na plaży, aż do tej pory nie miał pewności, czy rzeczywiście obawiały się piasku, czy tylko tak im się wydawało. Teraz widział, że mieli rację, ale nie wiedział, czy powinien się z tego powodu cieszyć. Jak wrócą do kryjówki, jeśli stwory będą na nich czekać, schowane gdzieś w lesie?

– Myślisz, że Hongbin przyjdzie nas uratować? – spytał Tan, posyłając bratu ciekawskie spojrzenie.

Jaejin prychnął głośno, nie spuszczając wzroku z obserwującego ich mutanta, który poruszał niebezpiecznie zębiskami.

– Skąd ma niby wiedzieć, że daliśmy ciała i tkwimy w pułapce?

– Przewidział, że nie będziesz w stanie trafić z pistoletu we wroga, więc...

– Nie wkurzaj mnie! – wszedł mu w słowo, podnosząc się z piasku. Otrzepał ubranie i sięgnął po broń, którą miał schowaną za paskiem od spodni. Podszedł niebezpiecznie do mutanta, ale zachował na tyle bezpieczną odległość, by nie mógł dosięgnąć go swoimi pazurami. Zmarszczył groźnie brwi, wycelował broń w środek czoła stwora i bez jakichkolwiek skrupułów nacisnął na spust. Trafił. Przeraźliwy ryk rozległ się po lesie, ale mutant nie umarł, dopóki nie wpakował w niego jeszcze dwie kulki.

Tan odwrócił wzrok, czując ogromne wyrzuty sumienia. Odmówił w myślach modlitwę, mając nadzieję, że zmarły znajdzie miejsce w niebie pomimo tego, czym się stał. Chociaż zdawał sobie sprawę z tego, iż mutanty zagrażały ich życiu, nie potrafił zapomnieć o tym, że w ich ciałach tkwili ludzie, których znał.

– Tym razem trafiłem. Szkoda, że pozostali nie podejdą bliżej. Mielibyśmy problem z głowy. – Jaejin oklapł na piasek, uważnie obserwując uciekające stwory. Wolał nie wchodzić do lasu i nie sprawdzać, czy powrót do kryjówki wiązałby się z niebezpieczeństwem.

I Can Hurt You ✓Where stories live. Discover now