14. Złe warunki podróży

1.3K 88 18
                                    

POV BECKY

Czas leciał...nie byłam w stanie stwierdzić nawet ile już godzin wspinaliśmy się po stromej ścianie Tartaru. To znaczy, Bob się wspinał i dzięki mu za to, a my siedzieliśmy na nim, ściśnięci, zmęczeni i znużeni, a także i całkowicie ciszy. No ale cóż, przecież nikt by na głos nie zapytał kiedy koniec albo czemu to siodło jest tak piekielnie  nie wygodne.

Percy i Annabeth siedzący za mną, rozmawiali o czymś szeptem, wymieniając co jakiś czas czułe uśmiechy czy zmartwione spojrzenia. Jak dobrze, że wybrałam takie miejsce, z którego nie muszę przez całą podróż oglądać jak się obściskują i szepczą czułe słówka i inne tego typu duperele. Wtedy to był się z pewnością pożygała. Za dużo słodkości i miłości w powietrzu może zdecydowanie zaszkodzić człowiekowi. Już teraz, chociaż jestem obrócona do nich tyłem, powstrzymuję odruch wymiotny, gdy słyszę raz za razem dziwne mlaśnięcie, informujące o wymianie śliny dwóch nabuzowanych nastolatków, którzy uciekają z Tartaru.

-Daleko jeszcze?- szepnęłam do ucha Nico, który siedział przede mną od dłuższego czasu całkowicie bez ruchu. Na mój głos wzdrygnął się lekko, a ja wytłymaczyłam to sobie chwilowym wystraszeniem. Pewnie biedaczek właśnie wymyślał plan jak to wporwadzić trójkę półbogów do Królestwa swojego ojca i nie narazić się na śmierć.

-Nie sądzę- odszepnął mi po dłuższym zastanowieniu. Westchnęłam ciężko i założyłam ręce na piersi, wysoko unosząc głowę, chcąc dojrzeć chociaż zarys końca. Więc zostało mi tylko czekać...Dalej zastanawiało mnie o co chodziło Percyemu z tym drugim dzieckiem Hadesa, do którego śmierci się przyłożył. Czyli był to brat lub siostra Nico. Muszę się tego jak najszybciej dowiedzieć. Nienawidzę trwać w niepewności.

-Jesteśmy- powiedział głośniej di Angelo, przez co na moich ustach pojawił się uśmiech. No nareszcie. Coś czuję, że jutro będzie bolał mnie tyłek, jednak to żadna represja za wyjście z Tartaru. Jak dla mnie może mnie boleć nawet przez koleiny tydzień, jeśli w zamian za to będę miała możliwość zobaczenia znowu gwiazd i słońca.

Zsiedliśmy z Boba przy akompaniamencie naszych pełnych bólu jęków jednak z uśmiechami. Cali szczęśliwi ruszyliśmy w drogę do pałacu, który widać było w oddali. Był wielki i mroczny, co można było zobaczyć nawet z tak daleka. Był dokładnie taki jaki go zapamiętałam.

-Jak ja dawno tu nie byłem- mruknął Percy najwyraźniej niezbyt zadowolony. Ani trochę nie poruszył go piękny widok pałacu ani dusze poruszające się leniwie przed nami. Może za bardzo skupiał się na jękach i przekleństwach, które nawet dobiegały do nas z Pól Kar. Dało się między innymi dosłyszeć: "Pieprzony głaz" rozlegające się co kilka minut. Nawet nie trzeba było zgadywać kto wydzielał te dzikie jęki, wszyscy wiedzieli, że to drogi wujaszek Syzyf.

-Pospieszmy się- powiedział Nico lekko popychając Percyego, który miał widoczne opory przed skierowaniem swych kroków w stronę pałacu. Dodatkowo w kółko szeptał pod nosem przekleństwa pod adresem Hadesa i coś w stylu "To nie jest ani trochę dobry pomysł" i "Ojcze pomóż mi, przecież byłem dobrym synem". Aż mi się go trochę szkoda zrobiło. Miejmy nadzieję, że jego niechęć do mojego wujka jest nieodwzajemniona, bo wtedy byśmy mieli spore kłopoty.

▪▪▪
Ludzie błagam, nie piszcie do mnie "Kiedy next?". To jest strasznie wkurzające i przez to czuję się głupio, gdy uświadamiam sobie, że miałam zamiar nie pisać następnego rozdziału przez następny miesiąc. A naprawdę nie wypada mi nie odpowiedzieć albo napisać "Kiedy go napiszę" lub coś w tym stylu. Gdy stawiacie mnie w takiej sytuacji nie zostaje mi nic innego aniżeli napisać ten cholerny rozdział, a wtedy wychodzi beznadziejny.

~Maddie

The tears of a black angel || Nico di Angelo Where stories live. Discover now