2. Niespodziewani goście

2.9K 190 31
                                    

BUM! BUM! BUM!

-Jest tam ktoś?-usłyszałam męski głos zza wrót.

Dziwne. Kto miałby ochotę mnie odwiedzać? Powoli podeszłam do wejścia głównego. Na wszelki wypadek zawołałam moje dwa Czarne Ogry, Dark i Death.

Pociągnęłam za dużo pozłacaną klamkę i otworzyłam wrota na oścież.
Przede mną stały dwie osoby, których najmniej się spodziewałam. W sumie to wogóle. Bo jakcy głupi herosi postanawiają zwiedzić sobie Tartar?

-Proszę, pomóż nam- powiedział  błagalnie brunet z oczami niczym morze.

Chyba nawet już nie myślał czy mówi do wroga, czy nie. Pozwolić im wejść, czy nie? Oj, nie będę już taką suką. Uspokoiłam moje kochane pieseczki i odsunęłam się dając im do zrozumienia, żeby weszli.
Blondynka ledwo trzymała się na nogach i była mocno ranna.

-Możesz ją uleczyć?-zapytał prosto z mostu chłopak. Cóż za bezczelność. Nawet ich nie znam i mam już pomagać? Nawet nie zapytał kim jestem. Chyba nie jest zbyt mądry. Albo tak mu zależy na dziewczynie, że nawet nie dba o kulturę i o to, że mogłabym ich z łatwością zabić.

-Oczywiście, że mogę. Nie jestem byle jaką czarodziejką. Uczyli mnie sami bogowie-powiedziałam oburzona. Jak można nie wierzyć w moje możliwości?

-Proszę, ulecz ją. Zrobię wszystko. Ona nie może umrzeć- błagał mnie na kolanach, a po jego policzkach coraz więcej spływało łez. Pomogłam mu wstać i otrzymałam się z niewidzialnego kurzu. Żal mi go było.

Widać, że bardzo zależy mu na dziewczynie i ja by tylko umiał uleczyłby ją, nawet oddając własną nerkę. Jednak nic w życiu nie ma za darmo, nie? Achilles miał krótkie życie, lecz był bardzo sławny. Coś za coś. Zawsze tak było, jest i będzie. A za taką pomoc trzeba wyznaczyć dobrą cenę. Jest to moja jedyna szansa. Szansa na normalne życie.

-Wszystko...? W takim razie wyprowadzicie mnie stąd. Zaobaczę w końcu słońce, gwiazdy i księżyc.-powiedziałam rozmarzając. Już nawet nie pamiętam jak te trzy piękne rzeczy wyglądają.

-Dobrze, dobrze-powiedział nawet się nie zastanawiając. Głupie to z jego strony, ale jest to na moją korzyść, więc nie będę się kłóciła.

Spojrzałam na dziewczynę i jednym machnięciem ręki uniosłam ją w górę. Przefrunęła parę pokoi po czym delikatnie położyłam ją na stole i zaczęłam badać. Nie było tak źle. Była trochę poturbowaba, ale leczyłam gorsze urazy. Po kilku godzinach skończyłam. Och, nawet nie zauwarzyłam, że tak szybko to przeleciało, ale to nie ważne.

-Teraz twoja część umowy-powiedziałam nawet na niego nie patrząc. Byłam bardzo zajęta układaniem alfabetycznie leków.
Cisza. Spojrzałam na niego kątem oka. Drapał się po karku i rozglądał zmieszny po pomieszczeniu. Przewróciam oczami.

Nagle się znalazłam obok niego przykładają mu do szyi miecz ze stygijskiego żelaza. Mój gość przełknął głośno ślinę i spojrzał na mnie przerażonym wzrokiem.

-Mieliśmy umowę. Ja leczę twoją przyjaciółeczkę, a wy mnie stąd zabieracie-wycedziłam przez zęby.

-Hehe...no tak. Z-zapomniałem-rzekł trzęsącym się głosem. Po jego czole spływał kropelkam pot.

Cofnęłam się z powrotem chowając miecz do pochwy.

-Becky Black-powiedziałam jakby nigdy nic. No co? Trzeba znać imię swojego towarzysza podróży. I myślę, że ta podróż będzie baaardzooo długa.

-Percy Jackson, syn Posejdona.

-A ta barbie?- zapytałam wygrzebując nożem brud spod paznokci. Jak chciałam to byłam na prawdę przerażająca.

-Annabeth Chase, córka Ateny.

-Atena...och, ale się za nią stęskniłam-powiedziałam rozmarzonym głosem.

Byłam już daleko, daleko w najgłębszych moich wspomnieniach.

▪▪▪
Mam nadzieję, że się podobało. Prawdopodobnie następne części nie będą się tak często pojawiały, więc lepiej uzbrójcie się w cierpliwość. A teraz klikać serca, like i inne takie bzdury! 😉

The tears of a black angel || Nico di Angelo Where stories live. Discover now