Rozdział 4 Brak oddechu ulgi

227 58 3
                                    

- Znowu śmierdzisz jak gorzelnia – westchnęłam otwierając mu drzwi w których ledwo stał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Znowu śmierdzisz jak gorzelnia – westchnęłam otwierając mu drzwi w których ledwo stał

- To zapach mężczyzny kochanie... - zatoczył się wchodząc i kładąc na kanapie

- Takumi nie można tak żyć... od tygodnia nie jesteś sobą – zmartwiona zdjęłam z jego nóg zabłocone buty by nie zabrudził mi mojego miejsca do spania

- Nie chce znów słyszeć twoich kazań tylko chcę zasnąć i zapomnieć...

- Przykro mi, ale przed kazaniem czeka cię jeszcze kąpiel – próbowałam zdjąć mu kamizelkę i koszule, ale ten idiota tylko złapał mnie nieprzytomnie i przytulił w szczelnym uścisku. Miał zamknięte oczy i ewidentnie jego mózg już nie kontaktował.

- Nie dość, że mam robić za twoją niańkę to i misia? – westchnęłam z rozczuleniem odgarniając jego kosmyki brązowych włosów, które teraz niesfornie opadły na jego policzek. Odkąd dowiedział się, że Sora miała, a właściwie ma narzeczonego z którym nigdy nie zerwała słowa, całkiem się załamał... Od rana do wieczora pił w barze nie odwiedzając już mojej przyjaciółki. Wiedziałam, że czuł do niej żal, który prędzej czy później minie, ale nie sądziłam, że będzie staczał się tak szybko... Sama nie mogłam zrozumieć działań Sory, ale wiedziałam po sobie jak ciężko rozmawiać o przeszłości i że niekiedy lepsza jest ucieczka niż podjęcie decyzji. Sora najwidoczniej myślała podobnie. Próbowałam tłumaczyć Takumiemu, że na pewno miała jakiś powód by tak postąpić i że jestem przekonana, ze szczerze go kocha.

Nic jednak nie docierało do tego zakutego ślicznego łba. Miał fioła na jej punkcie, a ta informacja i wypadek go dobiły. Nie pozostało mi nic innego jak wspierać go jak mogę choć sama byłam w rozsypce... Co noc śnił mi się wypadek, a moje poczucie winy rosło z każdym porankiem, gdy moja przyjaciółka leżała w śpiączce.

W pewnym momencie usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Była dwunasta w nocy więc przekonana byłam, że to Maiko przyszła upewnić się czy wszystko u mnie w porządku co ostatnio robiła bardzo często, martwiąc się o mnie niczym o młodszą siostrę.

- Wyłącz budzik – Takumi markotnie przekręcił się na drugą stronę totalne nie kojarząc co się wokoło niego dzieje. Na szczęście poluźnił swój uścisk i mogłam się wyplątać z jego „ objęć".

- Co ty byś beze mnie zrobił – westchnęłam zaczesując moje potargane włosy do tyłu. Od rana siedziałam u Sory w szpitalu, a gdy wróciłam nie miałam nawet chwili by się ogarnąć. Słysząc ponowne i nerwowe pukanie do drzwi, przyspieszyłam do nich kroku.

- Coś taka dzisiaj nerwowa Mai... - powiedziałam otwierając szeroko drzwi, czego po chwili żałowałam. Nie stała w nich właścicielka kamienicy, a brat Sory i to ten, którego szczerze nienawidziłam... Zrobił zdegustowaną minę patrząc najpierw na mnie po czym rozglądając się po pomieszczeniu widocznym za mną. Od razu zlokalizował też mojego przyjaciela.

- Czyli niania miała rację, że melinie towarzyszy brud, smród i alkohol – powiedział ironicznie patrząc mi prosto w oczy

- A także kiła i rzeżączka więc by się uchronić przed tym cholerstwem radzę ci spadać – warknęłam doskonale zdając sobie sprawę, że woń trawionego alkoholu z organizmu Takumiego nie będzie sprzyjał mojemu zaprzeczaniu... Cokolwiek bym powiedziała ten facet będzie traktował nas z wyższością

- Grunt, że jesteś świadoma w jakich warunkach żyjesz – odparł – nie rozumiem tylko co skłoniło do tego moją siostrę – dodał.

- Podobno miała dość codziennego wsadzania sobie kija w tyłek by dorównać twojej sztywności – odpaliłam bez ogródek, ale moje słowa zamiast go obrazić tylko go bawiły. Zawsze używając podobnych sformułowań myślałam o tym jak karciłaby mnie za to matka...Była damą, a damie przecież nie przystoi takie zachowanie. Mimo że doskonale to wiedziałam warunki w jakich się znalazłam nie pozwalały mi na delikatność i czekanie, aż jaki rycerz wybawi mnie z opresji.

Mężczyzna patrzył na mnie chwilę bardzo przenikliwie, aż w końcu z kieszeni płaszcza wyjął białą kopertę i mi ją podał.

- A to co? – zapytałam biorąc ją do ręki

- Wezwanie do sądu – odparł, a ja pobladłam

- Chcesz mnie nastraszyć? – zapytałam drąc powiadomienie na jego oczach

- Cóż... - westchnął – ja spełniłem swoją rolę... dostałaś wezwanie z prokuratury w sprawie wypadku... Dostaniesz adwokata z urzędu, bo jak mniemam po „aranżacji" wnętrza tego „domu" na prywatnego nie będzie cię stać – już miał odchodzić, ale nie wyrobiłam ze złości jaka się we mnie zebrała.

- Powiedz mi jedną rzecz Sasuke – zapytałam nachylając się nad nim – ktoś cię skrzywdził gdy byłeś ministrantem, że teraz jesteś takim dupkiem?

- Nigdy nie byłem religijny i nie chodziłem do kościoła – odparł z perfidnym uśmiechem – ale za to wierzę w sprawiedliwość i prawo świeckie, które wkrótce się osądzi.

- Nie jestem słabą dziewczynką, która schowa się w kącie płacząc. Będę walczyć – odparłam, ale glos mi drżał...

- W takim razie zapowiada się przednia zabawa – odparł nachylając się jeszcze bliżej, że wręcz czuliśmy swoje oddechy. Nasze spojrzenia zwalczały się z dobre trzydzieści sekund po czym parsknął drwiąco i odszedł. Stałam jeszcze chwilę w drzwiach, starając się uspokoić. Spojrzałam na podłogę, gdzie wiatr zaczął rozrzucać kawałki podartego urzędowego pisma. Zamknąwszy drzwi wiedziałam, że za chwilę będę musiała je posklejać, by wiedzieć kiedy mam dokładnie stawić się przed sądem... Nim jednak to zrobiłam przykryłam przyjaciela kocem by się nie wyziębił i ruszyłam w stronę łazienki. Patrząc w lustro na swoje odbicie znów pomyślałam o matce...

„ Wszystko byłoby inaczej, gdybyś żyła" – powiedziałam sama do siebie, rozpuszczając i rozczesując sięgające do mych pośladków włosy. Z szafki obok wyjęłam wcześniej kupiony produkt i zgodnie z instrukcją rozrobiłam ciecz... Po tym co zrobiłam nie zasługiwałam już na miano córki swojej matki, która nigdy nie skrzywdziłaby muchy... ja natomiast miała do tego tendencję od samych narodzin... najpierw zabiłam ją, zawiodłam jej ideały opuszczając rodzinę, a na końcu o mało nie uśmierciłam przyjaciółki... Nakładając czarną farbę na moje naturalnie białe włosy, łzy kapały mi na posadzkę, a czarna substancja wręcz wdzierała się do pigmentu moich kosmyków. Gdy dokończyłam tego żmudnego dzieła, ponownie spojrzałam w lustro. Moja blada cera stała się jeszcze bardziej wyrazista, a rysy się wyostrzyły.

Mimo straty ostatniej pamiątki po matce poczułam ulgę... ulgę, że patrzę teraz na kogoś innego... kogoś kto naprawi to co ciągle schrzaniała białowłosa dziewczyna...

Wiem, że krócej, ale muszę wam dozować trochę emocje xD nie wiem czy następny rozdział bd jutro czy w poniedziałek, więc zaglądajcie śmiało! :*

Kocham!

Twoja/Wasza

Juri 

Paradoks [SASUKE x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz