IX

2.5K 254 103
                                    

Rozdział IX — czyli dwa różne światy.  

Jungkook

    Czasem zastanawiam się jak to możliwe, że ten absurdalny fizyk jest moim najlepszym kumplem. Co za kretyn, mój Boże. Aż tak się spieszył, że wpisał kilku uczniom oceny w nie te rubryki? NA ZŁEJ KARTCE? Teraz miałem wpisane jakieś marne dwóje i tróje. Ja rozumiem, że on ostatnio choruje... Ale ta gorączka chyba przyćmiła koński zdrowy rozsądek. Teraz będzie masa zamieszania.

    Jako iż uważam siebie za osobę odpowiedzialną (tak, o dziwo), popędziłem do dyrektora z dowodem w ręku. Oczywiście spodziewałem się jak zdenerwowany musi być mój ukochany Park Jimin, nie mając dziennika na lekcji z pierwszakami. Odniosę mu go, przeproszę — może chociaż to w miarę uspokoi jego cięty temperament.

    Goszcząc w gabinecie, ukłoniłem się kulturalnie na przywitanie. Gest ręki pozwolił mi na uwalenie się w wygodnym fotelu, a oprawiony zeszyt ułożyłem na biurku. Zacząłem od wyjaśniania całej sytuacji, dochodząc do tego, że pewnie Hoseok popełnił ten błąd.

    Przecież tylko on robił tego dziwnego zawijasa przy liczbie dwa.

    — Znów to samo, załamię się zaraz — rzekł niespodziewanie szef, na co ja parsknąłem śmiechem. — Jakoś to wykreślimy. Zwrócę mu uwagę, obiecuję.

    — Dziękuję. Wolałem przyjść z tym od razu, bo później wyszłyby jakieś nieścisłości. Przecież nie będzie zamazywał tego korektorem, żeby pan nie zauważył — ten przytaknął jedynie, kręcąc głową. — W takim razie już nie przeszkadzam.

    Łatwo poszło, całe szczęście. Teraz to ja powinienem zdzielić tego kretyna po głowie, za całe zamieszanie. Cóż, nie będę wpieprzać się w jego fascynującą lekcję. Dla mnie to czarna magia, gdy tylko usłyszę jakiś fragment to przysięgam, że zacznie boleć mnie głowa.

    Wyjąłem zdesperowany telefon, sprawdzając godzinę. Cholera, już połowa lekcji. Serio powinienem zanieść ten dziennik Jiminowi, bo mnie pobije przy całej klasie. Napisałem szybko esemesa do Hosia, zaczynając od zwykłych obelg, na wyjaśnianiu kończąc.

    Jung odpisał mi samotnie emotikonami pięści i okularów, przez co po moich plecach przebiegł dreszcz. Zrozumiałem aluzję, przyspieszając kroku. Królestwo matematyka i męczeni na lekcji humaniści, marzenie.

    Pognałem pod odpowiednie drzwi, pukając kilkukrotnie.

    Skrzypienie zawiasów spowodowało lekkie wykrzywienie twarzy w grymasie, zmuszając mnie do potrząśnięcia nią. Obserwowałem jak uczniowie wstają, by ukłonić się przez moje niespodziewane wtargnięcie.

    Kolorowy zeszyt przypominający księgę odłożyłem na ławce Park'a, zerkając tylko na tajemniczy wzrok. Skutecznie ignorował mą obecność, kontynuując lekcję. Chcąc opuścić salę, oniemiałem. Czułem pot spływający po czole na samo wspomnienie tych nieprzyjemnych zdarzeń z licealnych czasów.

    Moja ulubienica klęczała z rękoma w górze, zagryzając wargi. Widziałem jak dłonie nastolatki drżą, a łokcie same uginają się przez długą katorgę. Po policzkach spływały łzy, które w ramach jakiegokolwiek ruchu próbowała wytrzeć ramionami.

    Mój wzrok zaraz powędrował na Taehyunga, który nie miał już tego samego uśmiechu co na naszych lekcjach czy przerwach.

    Za dobrze znam to uczucie, cholera.

    Ten ból, to odrętwienie, tą nienawiść nauczyciela.

    Płakanie po nocy za ukaranie, ból pleców. To była zbyt surowa kara dla tak cichej i Bogu winnej uczennicy. Może powstać przez to niezła burda, ale nie pozostawię tak tej sprawy. Nie po tym co samemu przeszedłem w ich wieku.

TEACHER IN LUV │ KOOKMINWhere stories live. Discover now