Rozdział V - czyli tajemniczy list.
Jungkook
Tej nocy ledwo dałem radę zmrużyć oko. Cały czas kręciłem się w niezliczone strony, rozmyślając o moich kolejnych działaniach wobec surowego matematyka. Krążył w moim umyśle, by zniknąć na chwilę, atakując ze zdwojoną mocą. Ledwo kontaktowałem, ale wystarczyły dwa napoje energetyczne, żeby jakoś dokończyć sprawdzanie rozprawek moich uczniów.
Oczywiście rozmawiałem jeszcze z Hoseokiem, a ten jako najlepszy przyjaciel zaraz nawymyślał co mam czynić przeciw Jimin'owi...
Właśnie, Jimin.
Samo wypowiadanie jego imienia było dla mnie wyjątkowe. Podupadam z każdą chwilą jako szaleniec, męcząc psychikę nieudolnymi fantazjami.
Jung powiedział, abym zaczął się odgrywać na nim. Rozpoczął jakąś niezmierzoną dotąd rozgrywkę, aby począć mszczenie się za namieszanie mi w głowie. Chociażby teraz - gdy byliśmy wszyscy w pokoju nauczycielskim.
Hobi specjalnie stał obok mnie, plotkując w najlepsze. Ja wpadłem tylko na wplatanie jakiś śmiesznych powiedzonek, które były obszernie związane ze mną oraz sytuacjami między moim obiektem wszelkiej adoracji.
— No i wtedy ta kretynka zaczęła na mnie najeżdżać, a jej kumpele stały wokół nas.
— Aż tak PRZYPARŁY CIĘ DO MURU? — westchnąłem, spoglądając na siedzącego przy stoliku bruneta. Ten zerknął tylko niewzruszony, popijając swoją kawę.
Czyli wie, że to było szeroko pojęte z nim.
— No dokładnie! Myślałem, że umrę. I nie uwierzysz, ta pinda-
— Strzeliła ci w twarz? — przerwałem mu, czując jak moje usta mimowolnie układają się w przebiegłym uśmiechu.
Karci mnie swoim mrocznym spojrzeniem.
— Gorzej! Przywaliła swoją torebką.
Hoseok to jednak ma przygody na zakupach. Wystarczyło, że przypadkiem zderzył się z tyłkiem jakieś laski i już miał przekichane. Przy okazji mogłem wykorzystać skutecznie tą fascynującą historyjkę, w duchu wybuchając śmiechem na reakcje starszego.
Przecież on mnie zabije!
— I co było dalej? — zapytałem, oblizując usta.
—Ta dziunia mieszka na naszym osiedlu!— pisnął.
Wtedy Yoon Gi nie wytrzymał, przez co uderzył go w tył głowy. Przerwał mu poranną drzemkę, więc się nie dziwię. Załamany Min pomachał groźnie palcem, po czym zamykając powieki opadł na skórzany fotel.
— Miszka obok ciebie? I pewnie teraz ignoruje gdy się widzicie? —udawałem iż szepczę, mimo głośnego tonu.
No i się doigrałem. Wielce spokojny pan Park nie wytrzymał, opuszczając pomieszczenie z dość donośnym trzaskiem. Zaraz po tym rozległ się dzwonek oznajmiający o zaczynającej się lekcji.
Pokiwałem kumplowi w podzięce, a on tylko pstryknął obiema rękoma wskazując na mnie palcami.
Zadowolony tylko zerknąłem na swój plan lekcji, zabierając odpowiedni dziennik. Zgarnąłem przy okazji prace tych pierwszaków i wcześniej obiecany karton na telefony. Skoro mam teraz z nimi aż dwie godziny, to trzeba je dobrze wykorzystać.
Może podczas lekcji wpadnę na kolejny sposób zwrócenia uwagi Jimin'a. Musi ze mną porozmawiać i wyjaśnić to wszystko, bo inaczej popadnę w paranoję... Przysięgam. Jak mam funkcjonować, gdy widuję jego twarz codziennie? Obserwuję jak poprawia okulary, zaczesuje włosy czy wzdycha niewzruszony.
CITEȘTI
TEACHER IN LUV │ KOOKMIN
Fanfiction❛Nie lubię matmy, ale jego jęki pomnożę❜ - czyli o nauczycielu matematyki, którym zachwyca się nowy humanista. ➢ Collab z @Gillyflower_ 「Gatunek: fluff; komedia; smut (switch); yaoi; angst; 」