VII

2.4K 261 197
                                    

PRZYPOMINAM, ŻE FIKA PISZĄ DWIE AUTORKI, A NIE JEDNA.

Rozdział VII — czyli skuteczne zagranie. 

Jimin

    Siedziałem za biurkiem, dokładnie przyglądając się klasie, by zorientować się, kto jest nieprzygotowany, udając do samego końca, że jednak posiada wypełnione wzorami kartki. Mieli na dziś wydrukować sobie tablice matematyczne i nie odpuszczę tego tym, którzy nie mieli ich na ławce. Poprosiłem ich o to jakiś tydzień temu, więc nawet brak tuszu mógł zostać w ten czas rozwiązany. Nigdy też do końca nie rozumiałem tej wymówki, jednak zawsze puszczałem to płazem, gdy było coś do wydrukowania z dnia na dzień.

    Często właśnie takim zagraniem dziwiłem uczniów do tego stopnia, że spekulacje odnośnie mojego humoru czy samopoczucia obiegały szkołę w mniej niż godzinę. Jednak czar pryskał, gdy wchodziła inna klasa, w której kolejne osoby klęczały przy tablicy czy dostawały jedynki za swoje lenistwo.

    Co jak co, ale tego nie będę tolerował.

    — Dlaczego nic nie piszesz? — zapytałem ucznia, który właśnie stał z kredą w dłoni i patrzył pusto na tablicę, co chwilę odwracając się do swoich rówieśników, najwidoczniej oczekując jakiejkolwiek podpowiedzi.

    — Uhm... Nie do końca wiem, co powinienem robić dalej... — spojrzałem na to, co napisał, by zorientować się, jak dużo zrobił i jak dużo mu zostało.

    — Zacznijmy od tego, że pierwiastek ze stu sześćdziesięciu dziewięciu na spokojnie możesz wyciągnąć. Zresztą, to jest nawet zły wynik, bo pięć do drugiej potęgi to nie jest dziesięć — skomentowałem, zaraz wstając. — Przyjdziesz dzisiaj na kółko z matematyki na ósmej lekcji.

    — Dobrze — odpowiedział, spuszczając głowę, na co westchnąłem.

    — Zetrzyj to i stań do mnie przodem — powiedziałem dość surowo i poczekałem, aż uczeń wykona moje polecenie. — Podaj mi wzór na deltę.

    — B kwadrat razy cztery ac.

    — To teraz pierwiastek ze stu sześćdziesięciu dziewięciu. — Po tym pytaniu pomieszczenie opanowała cisza.

    Naprawdę? Przecież to są podstawy. Tabliczka mnożenia, dzielenia, potęgi, pierwiastki. Dlaczego tyle dzieciaków ma z tym problem? To jedna z najłatwiejszych rzeczy w matematyce, nie licząc oczywiście dodawania i odejmowania. Rozumiem, gdyby nie potrafili przesuwać sinusoidy, cosinusoidy czy ogólnie zamiennie stosować wzorów trygonometrycznych, ale to?

   — Masz pięć sekund na odpowiedź albo dostajesz jedynkę.

   — Trzy...naście? — odpowiedział niepewnie. Skinąłem jedynie głową z głośnym westchnieniem i dałem mu znać gestem ręki, aby wrócił na swoje miejsce.

    Te dzieciaki załamywały mnie coraz bardziej. To chyba jedna z najsłabszych klas w całej szkole i chociaż od samego początku byłem przygotowany na to, że mogą nie potrafić niektórych rzeczy, to nigdy nie sądziłem, że będę zmuszony na kółku tłumaczyć takie oczywistości i podstawy.

    — Jutro każdy z was, bez wyjątku, przed klasą odpowiada na moje pytania, jasne? Jakie wzory? Nie wiem, coś wymyślę. Macie umieć wszystko, co jest podstawą w rozwiązywaniu zadań oraz równać. To nie jest podstawówka, tutaj ładne oczka za was nie zdadzą — przejechałem wzrokiem po wszystkich uczniach, by upewnić się, że każdy mnie słucha. — Nikt wam nie każe chodzić do tej szkoły, jeżeli poziom was przerasta. Tak samo nikt nie powiedział, że musicie dostać promocję do następnej klasy — dopowiedziałem, bo nie ukrywam, że moje nerwy ostatnio są w naprawdę kiepskiej kondycji, a takie zachowanie młodzieży sprawia, że dostaję białej gorączki.

TEACHER IN LUV │ KOOKMINOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz