Rozdział 7. Wizyta w instytucie

1.3K 53 4
                                    

(polecam piosenkę w mediach! ❤️👆🏻👆🏻)
Obudziły mnie promienie słoneczne padające prosto na moją twarz. Jęknęłam niezadowolona, przewracając się na drugi bok. Przetarłam twarz, po czym usiadłam na łóżku. Właśnie, jak ja się tu w ogóle znalazłam? Wzruszyłam lekko ramionami, po czym wstałam na proste nogi. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie, wskazywał godzinę 12:37. Zmarszczyłam lekko brwi. Ile ja niby spałam? Machnęłam lekko ręką, po czym ruszyłam do łazienki. Zdjełam pizamę i przebrałam się w zwiewną niebieską sukienkę z cienkim paskiem na talii. Umyłam twarz oraz zęby po czym rozczesałam moje długie włosy. Bez zastanowienia ruszyłam do salonu. Od razu zauważyłam Magnusa siedzącego na kanapie. W ręce trzymał szklankę prawdopodobnie z jakimś alkoholem. Wpatrywał się tępo w jakiś punkt za oknem, nawet nie zauważył że tu jestem. Podeszłam powoli do niego i położyłam rękę na ramieniu. Wzdrygnął się lekko, po czym spojrzał na mnie a na jego twarz wstąpił lekki uśmiech.
-Wszystko dobrze? - zapytałam cicho, patrząc na niego z troską. Mimo, że się uśmiechał czułam że coś jest nie tak. Jego wzrok był jakiś zamglony, a oczy podkrążone.
- Jak najbardziej- odpowiedział, biorąc łyk alkoholu. Spojrzałam na niego z podniesioną brwią.
-Nie za wcześnie na picie alkoholu? - Magnus spojrzał na zegarek, a następnie na szklankę.
-Dla mnie zawsze jest idealna pora- powiedział, po czym wypił resztę zawartości szklanki. Między nami zapanowała chwilowa cisza, którą przerwał dźwięk szklanki odkladanej na stół. Czarownik westchnął ciężko, siadając wygodnie na kanapie po czym spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Muszę iść dzisiaj do instytutu - po moim ciele przeszedł dreszcz, słysząc jego słowa. Momentalnie przypomniał mi się atak na moje królestwo. Spojrzałam na niego szklanymi oczami, siadając po turecku. Wzięłam głęboki wdech, aby się trochę uspokoić.
-Jasne, rozumiem- odpowiedziałam, wpatrując się tępo w podłogę. Poczułam ciepłą dłoń na ramieniu, jednak mimo tego się nie ruszyłam nawet o milimetr. Czarownik powoli wstał z kanapy, po czym szybkim ruchem ręki otworzył portal.
- Wrócę najpóźniej za 2 godziny, najlepiej nigdzie nie wychodź- powiedział z troską, na co kiwnęłam delikatnie głową. Uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłam i zniknął w portalu, który po chwili zniknął. Przyglądałam się chwilę miejscu, gdzie przed chwilą stał czarownik, po czym wolnym krokiem poszłam na sporej wielkości balkon. Spory wiatr momentalnie uderzył mnie w twarz. Moje włosy latały w każdą możliwą stronę. Zdjelam gumkę do włosów z nadgarstka i zrobiłam szybkiego kucyka. Podeszłam do niskiego murku i oparłam na nich ręce, spoglądając w dół. Ludzie w pośpiechu szli przed siebie, nie zwracając uwagi na to, co się wokół nich znajduje. Na ich twarzach gościła czysta obojętność, najbardziej liczyła się praca oraz kariera. To takie podobne do ludzi, nigdy nie doceniają tego, co mają. Zawsze chcą więcej i więcej. Ich głównym priorytetem są pieniądze. Myślą, że jak będą bogaci to będą szczęśliwi. A tak zazwyczaj nie jest. Oglądałam jeszcze przez chwilę widok z balkonu, po czym wróciłam do mieszkania. Na dworze było dosyć chłodno, w końcu był listopad a ja chodziłam w letniej sukience. Na szczęście byłam dosyć odporna na niskie temperatury. Usiadłam na wygodnym fotelu, nie mając nic do roboty. Powinnam niedługo wrócić chociaż na chwilę do mojego królestwa. Możliwe, że zachowały się jakieś moje rzeczy. Najbardziej zależało mi na zdjęciach, powieszonych na całej ścianie w moim pokoju. Często siadalam na pufie przed tą ścianą i oglądałam wszystkie fotografie na ścianie, wspominając różne przygody. Na kilku zdjęciach był również Magnus. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Miałam sporo zdjęć z moją rodziną. Mimo, że moi rodzice nie okazywali mi zbytnio miłości wiedziałam, że mnie kochają i się o mnie martwią. Poczułam pojedyńczą łzę, spływającą po policzku. Starłam ja wierzchem dłoni, ale zaraz pojawiła się kolejna. I kolejna. Nie mogłam już wytrzymać. Rozpłakałam się, przypominając sobie moich rodziców. Strasznie boli świadomość, że nigdy więcej ich nie zobaczę. Chciałabym się z nimi spotkać chociaż na chwilę, aby się pożegnać. Wiedziałam, że to niestety niemożliwe. Straciłam wszystkich w ciągu zaledwie jednego dnia. Jako jedyna ocalałam, sama nie wiem jak. Po prostu w jednej chwili znalazłam się na ulicy Nowego Yorku. Najwidoczniej nigdy się tego nie dowiem. Siedziałam w zupełnej ciszy przez kilka dobrych minut. Wytarłam policzki mokre od łez i ruszyłam do kuchni. Dawno nic nie jadłam. Podeszłam niepewnie do lodówki i ją otworzyłam. W środku było jedynie światło. Westchnęłam na ten widok. No tak, pewnie Magnus używa magii aby zdobyć jedzenie. No cóż, muszę poczekać aż wróci. Poszłam do swojego pokoju i podeszłam do półki, na której stały różnokolorowe książki. Magnus mi je wyczarował, gdyby mi się nudziło. Moją uwagę zwróciła trylogia "Dotyk Julii". Zaciekawiona wzięłam wszystkie trzy książki i usiadłam z nimi na łóżku, otwierając pierwsza część. Wprost uwielbiałam czytać książki. Nieraz mi się zdarzało tak wciągnąć w jakoś książkę, że czytałam ją bez przerwy nie zwracając uwagi na nic. Tak stało się i dzisiaj. Zamknęłam zadowolona pierwszą część, po czym spojrzałam za okno. Na dworze było już zupełnie ciemno. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 21. Westchnęłam cicho i zwlokłam się z łóżka, rozprostowując nogi. Magnus już pewnie wrócił, tylko czemu nie przyszedł mi tego powiedzieć? A może przyszedł, tylko byłam tak zaczytana, że nawet go nie zauważyłam? To w sumie nie byłoby pierwszy raz. Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się po salonie. Nie było tu żywej duszy. Zmarszczyłam brwi zdziwiona. Sprawdziłam każde pomieszczenie w tym domu, nigdzie go nie było. Usiadłam zdezorientowana na kanapie. Gdzie on jest? A co jeśli Nocni Łowcy mu coś zrobili? Siedziałam spięta, czekając na jego powrót.

Last of All | shadowhunters ffWhere stories live. Discover now