Rozdział 3. Nocni Łowcy

1.5K 68 0
                                    

Wstałam krótko po 8. Od razu poszłam do łazienki, gdzie wcześniej wzięłam szybki prysznic. Na szczęście moja rana całkowicie się zrosła, więc bandaż nie był mi już potrzebny. Rozpuscilam swoje włosy i opuściłam łazienkę ubrana w lekką, granatową sukienkę. Nie byłam przyzwyczajona do noszenia butów, u nas w królestwie to była norma. Poscielilam szybko swoje łóżko i wyszłam z pokoju. W salonie nikogo nie było. Magnus jeszcze pewnie śpi. Podeszłam do ogromnego okna, przyglądając się pięknej panoramie miasta. Na ulicach był ogromny ruch, ale to nic dziwnego w tak ogromnym mieście. Nie mając zbytnio co robić postanowiłam przejść się na mały spacer, potrzebuję trochę słońca aby całkowicie zregenerować siły. Zjadłam szybkie śniadanie, po czym zostawiłam notatkę Magnus owi, że wychodzę. Ubrałam swoją ukochaną peleryne połączoną z obszernym kapturem, który skutecznie zakrywał moją twarz. Po zarzuceniu kaptura na głowę wyszłam z mieszkania.
Przechadzałam się od kilku minut po zatłoczonych uliczkach miasta. Tłok ten zaczął mi przeszkadzać, więc postanowiłam przejść się do pobliskiego parku, gdzie na pewno będzie o wiele spokojniej. I miałam rację, było tam zaledwie kilka osób. Usiadłam na drewnianej ławeczce, uśmiechając się lekko. Przymknęłam delikatnie oczy delektując się promieniami słońca padającymi na moją twarz. Uśmiech mimowolnie wpłynął na moją twarz. Siedziałam w ciszy kilka minut, kiedy nagle usiadłam prosto, czując znajomy zapach.
-Nocni łowcy-szepnęłam sama do siebie, rozglądając się gorączkowo. W końcu zobaczyłam ich, jak szli ścieżką w moim kierunku. Jeden z nich przyglądał mi się tajemniczo. Mój oddech momentalnie przyspieszył, a ręce zaczęły drzeć ze strachu. Momentalnie wstałam na nogi i zaczęłam biec jak najszybciej w przeciwnym kierunku. W końcu zatrzymałam się w jakimś ciemnym zaułku, łapiąc oddech. Odpoczęłam kilka minut i postanowiłam wrócić do domu skacząc po dachach budynków, aby przez przypadek się na nich nie natknąć. Niedługo potem stałam już przed wejściem do domu Magnusa. Troszkę się tym zmeczylam, zdecydowanie powinnam zacząć ćwiczyć nad kondycją, przydałoby się. Bez pukania weszłam do środka i stanęłam wystraszona w progu. W salonie siedział Magnus i nocny łowca. Obydwoje spojrzeli w moją stronę. Zaczęłam szybko oddychać, a mój wzrok był rozbiegany. Ciężko było mi się na czymś skupić. Bane podszedł do mnie i złapał, nim zdążyłam upaść na podłogę.
- Hej, biszkopciku. Spokojnie, wdech i wydech, słyszysz? - próbowałam zrobić tak jak mówił ale przychodziło mi to z wielkim trudem. Chwycił mnie za rękę, a mój oddech od razu się uspokoił. Spojrzałam prosto w oczy czarownika, przyglądał mi się zmartwiony. Z jego pomocą wstałam na proste nogi, ale jednak go nie puściłam.
-Już lepiej? - pokiwałam delikatnie głową-spokojnie, Alec nic nie zrobi, zaufaj mi.
Przyjrzałam się owemu łowcy, jego aura była biała, czyli raczej mnie nie skrzywdzi. Obrocilam głowę w stronę Magnusa i pokiwałam delikatnie głową. Uśmiechnął się do mnie delikatnie, co odwzajemniłam. Usiadłam razem z nim na kanapie.
-Magnus, kto to jest? - zapytał czarnowłosy chłopak, patrząc na czarownika z lekką zazdrością w oczach. To mnie trochę zdziwiło, nie powiem.
-  To jest Meirielle, ostatnia z rieannies- czarnowłosy był widocznie zdziwiony tym faktem. Spojrzał na mnie, po czym wrócił wzrokiem do czarownika.
- Rieannies naprawdę istnieją? Zawsze myślałem, że to tylko legendy. - chłopak zamyslił się przez chwilę - czekaj, jak to ostatnia?
Magnus spojrzał na mnie, a ja delikatnie kiwnęłam głową. Czarownik zaczął opowiadać, co się stało kilka dni temu. Ja tylko wpatrywałam się tępo w podłogę, gdy mu wszystko tłumaczył. Gdy czarownik skończył swój monolog, spojrzałam na Aleca. Siedział na fotelu jak wmurowany, ciężko było z jego twarzy coś wyczytać. Siedzieliśmy w ciszy kilka minut, nikt z nas nie wiedział co powiedzieć.
- Nie mogę uwierzyć, że Clave było do tego zdolne- ciszę przerwał cichy głos czarnowłosego chłopaka. Wstał gwałtownie i podszedł do wielkiego okna - zawsze sądziłem, że ich decyzje mają na celu ochronę innych.
Magnus podszedł do niego i położył rękę na ramieniu.
- Jak widać strach potrafi popchnąć do okropnych działań.
Nie chciałam im przeszkadzać, więc poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na pufie przy oknie i przyglądałam się wielkiemu miastu.
Alec p.o.v
Wkurzony wszedłem do instytutu i od razu poszedłem do sali treningowej. Nadal byłem w szoku po usłyszeniu tej historii. Owinąłem ręce w bandaż i zacząłem gwałtownie uderzać w worek treningowy, chcąc odreagować. Uderzalem coraz szybciej, aż w końcu worek zerwał się i upadł kilka metrów dalej.
- Ktoś tu miał zły dzień- usłyszałem za sobą głos swojego parabatai. Nic nie mówiąc zacząłem ściągać bandaże z rąk.
- Coś się stało? - stanął przede mną, przyglądając mi się. Pokręciłem tylko głową w odpowiedzi. - No stary, mnie nie oszukasz. Mów.
Wkurzony rzuciłem bandazami w kąt pomieszczenia, po czym zwróciłem się do Jace'a.
-Clave nie jest takie dobre, jak się wydaje.
Nic więcej nie mówiąc, wyszedłem z sali.
***

Last of All | shadowhunters ffHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin