Rozdział 4. Halo, Magnus?

1.5K 60 0
                                    

Alec p.o.v
Po treningu przebrałem się w czyste ubrania i poszedłem do biblioteki, aby poszukać jakiś informacji na temat rieannies. Raz tylko o nich słyszałem w pewnej starej legendzie, ale nic zbytnio o nich nie wiem. Skoro Clave posunęło się do takiego czynu, to rieannies musieli być naprawdę potężni. Wziąłem kilka książek, w których mogły być o nich informacje i usiadłem przy ogromnym dębowym stole. Chwyciłem pierwszą z brzegu książkę i zacząłem wertować kartki w poszukiwaniu przydatnych informacji. Jasne, mógłbym się zapytać Aldertree, ale mógłby coś podejrzewać, czego wolałbym uniknąć. Po kilku minutach trafiłem na stronę gdzie na samej górze tłustym drukiem widniał napis "rieannies". Znajdowało się tam naprawdę sporo ciekawych rzeczy, a nawet jedno zdjęcie ich królestwa, które robiło wrażenie.
- Co robisz? - usłyszałem obok ucha głośny głos Jace'a. Wzdrygnalem się lekko, gdyż nawet nie zauważyłem, że tu wszedł. Spojrzał na książkę przede mną.
- Rieannies-przeczytał tytuł, po czym spojrzał że zdziwieniem na mnie- po co ci to?
- Nieważne- odburknąłem, czytając dalej. Blondyn westchnął głośno i zabrał mi książkę sprzed nosa. Posłałem mu zirytowane spojrzenie.
-Co jest dzisiaj z tobą? Odkąd wróciłeś od Magnusa jesteś jakiś dziwny. Jeszcze to o tym Clave.- usiadł obok mnie na krześle, przyglądając mi się że skupieniem - mi zawsze o wszystkim możesz powiedzieć, stary. W końcu jestem twoim parabatai.
Westchnąłem, odchylajac głowę do tyłu. On nie da mi spokoju.
- Dobra- powiedziałem po chwili ciszy- powiem Ci, ale nikomu nie mów, jasne?
Pokiwał delikatnie głową w odpowiedzi.
Opowiedziałem mu o tym, co zrobiło Clave. Był w szoku tak samo jak ja. W bibliotece nastała głucha cisza, każdy z nas był pogrążony w swoich myślach.
Meirielle p.o.v
Leżałam na ogromnym łóżku pogrążona w swoich myślach. Alec wyszedł już dosyć dawno temu, słyszałam zamykanie drzwi. Nie udało mi się go za dobrze poznać, ale nie wydaje się taki zły. Chociaż on. Widać, że bardzo zależy mu na Magnusie. Bardzo udana z nich para. Nikt mi nawet nie musiał o tym mówić, to widać na pierwszy rzut oka. To jak na siebie patrzą, ta miłość i troska w ich oczach. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Wróżę im świetlaną przyszłość. Po chwili do pokoju wszedł Magnus z lekkim uśmiechem na ustach. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na niego.
- Idziemy na spacer? Ładna dziś pogoda- pokiwałam energicznie głową na jego pytanie. Momentalnie wstałam z łóżka i wzięłam swoją pelerynę z kapturem. Podeszłam do lustra i ubrałam ją.
- Twój chłopak wydaje się naprawdę miły - w lustrze obserwowałam jego reakcję na moje słowa. Widocznie był zdziwiony.
-Skąd ty...
- To od razu widac- przerwałam mu, obracając się w jego stronę z lekkim uśmiechem.
- Nie przeszkadza ci to? - zapytał, nie odrywając ode mnie wzroku. Podniosłam jedną brew w zdziwieniu.
- A czemu niby?
-No wiesz, to nocny łowca- zaczął z lekkim zakłopotaniem, na co zaśmiałam się krótko.
-Tak, wiem, ale on jest akurat w porządku-uśmiechnął się z widoczną ulgą - idziemy?
Kiwnął głową po czym ruszyliśmy do parku.
W parku nie było prawie w ogóle żywej duszy, co było dosyć dziwne. Spacerowaliśmy spokojnie różnymi alejkami, rozmawiając na różne luźne tematy. Po chwili zatrzymałam się gwałtownie, rozmyślając nad czymś porządnie.
- Każdy czarownik ma jakiś swój specjalny znak, prawda? - w odpowiedzi kiwnął delikatnie głową-jaki jest twój?
Zamknął na chwilę oczy, a gdy je znów otworzył przypominały bardzo oczy kota. Wzięłam głęboki wdech zdziwiona, po czym podbieglam do niego i się mocno wtuliłam.
-Coś się stało? - zapytał mocno zdziwiony moim zachowaniem, na co zaśmiałam się cicho pod nosem. Odsunęłam się delikatnie, patrząc prosto w jego oczy.
-Pamiętam cię, to znaczy jak byłeś w naszym królestwie- moje słowa bardzo go zdziwiły, przyglądał mi się w ciszy. Sięgnęłam pod bluzkę i wyciągnęłam zawieszkę na łańcuszku. Była to połowa złotej lilii, znaku naszego królestwa. On sięgnął pod swoją koszule i wyciągnął podobny wisiorek. Złączyliśmy nasze zawieszki, idealnie do siebie pasowały. Obydwoje uśmiechnęliśmy się szeroko na ten widok.
- Nadal pamiętam nasze pierwsze spotkanie, gdy przybyłem do twojego domu. Byłaś wtedy taka mała, ale bardzo mądra jak na swój wiek.
Siedzieliśmy na ławce i wspominaliśmy dawne czasy.
-Ja też to pamiętam. Bawiłam się z innymi dziećmi przed pałacem, a wtedy pojawił się portal z którego wyszedłeś ty. Wszystkie dzieciaki do ciebie podbiegly zaciekawione. Jeden chłopczyk poprosił, abyś pokazał swój znak czarownika. Gdy to zrobiłeś, prawie wszystkie dzieci odsunely się przestraszone...
-Z wyjątkiem ciebie-dokończył za mnie z wesołym uśmiechem. - Podeszłas bez wahania do mnie i się przedstawilas.
- Od tego czasu wszędzie za tobą chodziłam, lubiłam spędzać z tobą czas. W moim starym pokoju miałam nawet kilka naszych zdjęć. O ile dobrze pamiętam byłeś u nas jakieś 4 miesiące. W twój ostatni dzień pobytu stworzyłam te zawieszki.
Chwycilam swoją do ręki z uśmiechem, po czym spojrzałam na Magnusa.
-Nigdy jej nie ściągałam.
-Ja też - odpowiedział, przyciągając mnie do siebie. Momentalnie wtuliłam się w jego bok, czułam się tak bezpiecznie w jego ramionach.
Siedzieliśmy tak może jeszcze z pół godziny, po czym postanowiliśmy wrócić do domu. Ulice były już prawie całkowicie opustoszałe. Przechodzilismy obok jakiegoś ciemnego zaułka,kiedy usłyszeliśmy dziwny hałas. Spojrzelismy od razu na siebie.
- Poczekaj tu- powiedział, a naokoło jego rąk powstała niebieska mgła, kiwnelam delikatnie głową, przyciągając ręce do siebie. Powoli wszedł do ciemnego zaułka, rozglądając się bacznie naokoło. Podeszłam dwa kroki bliżej, bojąc się zostać sama. Nagle z ciemności wyłoniło się 5 okropnych kreatur, które bez zawahania zaatakowały czarownika. Kreatury te przypominały trochę ludzi, jednak były całkowicie czarne a ich ciało pokrywały kolce. Na dodatek w rękach trzymały coś podobnego do miecza. Czarownik sobie radził z nimi naprawdę dobrze, dwa z nich leżały martwe pod ścianą, po czym zamieniły się w proch. Magnus spojrzał w moją stronę, co było błędem. Jedna z obrzydliwych kreatur wbiła mu miecz prosto w brzuch. Krzyknęłam przerażona tym widokiem. Czarownik upadł na ziemię, trzymając się za krwawiącą ranę. Kreatura podeszła do niego z dziwnym uśmiechem na twarzy po czym wyszarpnęła miecz z ciała Magnusa. Chciała ponownie go zaatakować.
-Nie! - Krzyknęłam, wyciągając rękę do przodu, kiedy kreatura celowala bronią w serce czarownika. Wtedy poczułam w sobie przypływ mocy, a z mojej ręki wydostało się jasne światło skierowane wprost na te potwory. Od razu zamieniły się w proch. Podbieglam do wykrwawiającego się czarownika. Łzy zawężały mi pole widzenia. Upadłam na kolana tuż przy jego nieprzytomnym ciele. Naokoło niego utworzyła się spora kałuża krwi. Przylozylam dwa palce do jego szyi. Na szczęście żył, ale jego tętno robiło się coraz słabsze. Spanikowana zdjęłam swoją pelerynę po czym przyłożyłam do wciąż krwawiacej rany. Muszę wezwać pomoc! Ale jak?! Telefon! Trzęsącymi rękami siegnelam do jego kieszeni, po czym wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do Aleca. Tylko on może mi teraz pomóc. Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. No odbieraj!
-Halo, Magnus? - usłyszałam głos czarnowłosego.
***

Last of All | shadowhunters ffWhere stories live. Discover now