Fotografia odnalazła azyl wewnątrz kieszeni należącej do kombinezonu Taehyunga, kolorem nie różniącego się od karmelizowanej mandarynki. Szczelnie okupowała metry kwadratowe, zasypiając w niekończonej się oceanicznej głębi, a myśli kreowały wianuszek dookoła retrospekcji poprzedniej doby. Chryste, on naprawdę oddał się swojej inspiracji. Tylko dlaczego jedzenie tak ciężko przelatywało mu przez przełyk? W połowie surowa, soczysta wołowina dumnie okupowała wnętrze Kima czekając tylko na swoją kolej przetrawienia, a lukrowy blondyn kłamałby, gdyby przyznał, iż nie czuje się obserwowany. Blikujące, seraficzne aureole wręcz wywiercały w nim filigranowe kratery, gdy Tae zwrócił uwagę na kompana z celi Jungkooka. Chłopiec kruchszy od niego, przypominający smutną, osieroconą balerinę w kółko kręcącą się na wieczność w pozytywce ściskał widelec, by za chwilę gorączkowo wbić go w tanią, puchnącą od smrodku szynkę. Czuł gniew, Kim zaś niepewność. Odbił mu Jungkooka? Było kogo odbijać?
─ Czubek chyba dawno nie miał fiuta w mordzie, jakby mógł zabijać wzrokiem, to już byś wąchał kwiatki ─ Yoongi zwrócił się do Taehyunga, ściskając potężne udo Hoseoka, który ucałował muszelkę jego rumianego ucha. Ten widok sprawił, iż bohater poczuł się lżej, jakby lewitował nad chmurami wykreowanymi z łabędzich piór.
─ Może mu coś wpadło do oka ─ zażartował Szybki, śmiejąc się histerycznie, a reszta okupantów tego samego stolika wymieniła spojrzeniami. Zazwyczaj nikt go nie odganiał, jeśli nie musiał, wszyscy ignorowali jego beznadziejny humor i zniszczony umysł.
Jungkook natomiast obejmował Taehyunga, który siedział na jego kolanach, utrzymując wykonturowaną facjatę wbitą w klatkę piersiową. Lubił ciepło wytwarzane przez starszego, uspokajało go niczym ulubiona kołderka niemowlaka z ilustracją świni tańczących na rurze.
─ Co jest, Kook? Nie zareagujesz? Czy immunitet nie chroni przed popierdolonymi słodziakami? ─ zapytał Hoseok, idealnie zdając sobie sprawę, iż igra z ogniem. Taehyung spojrzał w dół na kruczowłosy łeb, acz mężczyzna uwodzony przez sierp księżyca nie drgnął.
─ Bracie? ─ odezwał się Namjoon.
─ To kiedy wychodzisz, Tae? ─ zapytał w końcu, kompletnie zmieniając temat. Wszyscy ucichli, a likierowy blondyn wbił krystalicznie czyste szkliwo w pączek różanej wargi. ─ Hm? Pochwal się.
─ A wy nie chodzicie na przepustki? ─ zadał pytanie Kim, czując jak szorstkie palce Jeona zaciskają się mocniej na migoczącej kryształami gwiazd skórze pod kombinezonem. Chciał zmienić temat, nie sądził, że ta rozmowa może dobrze się skończyć. ─ Misiek?
─ No ja czasem chodzę ─ odparł, drapiąc się po szyi, lecz szybko zamilkł, napotykając gniewne spojrzenie Jungkooka, gotowe zamknąć go na wieki.
─ Pytałem o coś, więc mnie nie zbywaj ─ warknął, Kim zaś przeniósł wzrok na własne, pudrowe paznokcie.
─ Prawda jest taka, że nie wiem, Jungkook, okej? Nie mam pojęcia. Kris... mój kuzyn adwokat znalazł świadka i przy następnej wizycie matki dowiem się, co z rozprawą ─ odpowiedział, czując na sobie wzrok wszelkich towarzyszów. Nawet Seokjin, który do tej pory mówił do siebie, przymknął jadaczkę. Więzienie bez Kima? Dziwnie to brzmiało.
YOU ARE READING
˹Be My Bitch And I'll Protect You˼ ✧ ᵛᵏᵒᵒᵏ
FanfictionTaehyung zostaje skazany na dożywocie. W więzieniu poznaje zaś wagę immunitetu podarowanego przez tajemniczego więźnia. ✦ top - jjk → angst → smut → prison!au → wulgaryzmy → przemoc