Intymność

4.6K 538 85
                                    

Znów to samo, lecz dlaczego? Ilustracja krystalicznie czystej, rozbitej szklanki milimetry przy jego krtani rozbudzała lucyferyczne puzzle rześkiego strachu, a Taehyung przełykał ślinę, czując, iż za chwilę narzędzie zbrodni demona pod postacią sz...

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Znów to samo, lecz dlaczego? Ilustracja krystalicznie czystej, rozbitej szklanki milimetry przy jego krtani rozbudzała lucyferyczne puzzle rześkiego strachu, a Taehyung przełykał ślinę, czując, iż za chwilę narzędzie zbrodni demona pod postacią szkła przytuli się do jego soczystego jabłka Adama. Immunitet, huh? Yoongi pobiegł po Jungkooka, a Taehyung spoczywał na ziemi, owiany cuchnącym oddechem więźnia, pochylającego się nad złotolitą ramą jego szkielecika. Został zaatakowany, chociaż miał być chroniony, dobre sobie. Jak to się działo, iż gdy próbował uczyć się poskromienia frajerskiej cząstki, jeszcze bardziej mu się obrywało, a jego wątły, rumiany fiutek odpadał, by zastąpiła go muszelka? Podobno krzywo spojrzał na mężczyznę, więc musiał zapłacić swoim żywotem wartym tyle co gówno małego pieska lub podarty, rzymski trzewik. Odpychał oprawcę, który rozkochiwał w sobie pasikoniki frustracji młodszego, a sam lnianowłosy starał się sięgnąć po leżący nieopodal widelec, którym mógłby ugodzić go w tę wstrętną, przekrwioną gałkę oczną. Powtarzał sobie, iż znowu jest za słaby, że siła znowu zamieniła się w puchatego, alabastrowego królika o mieniących się rubinowych dżetach i pokicała wraz z zachodem aureoli seraficznej gwiazdy centralnej. Jak bardzo chciałby być szanowany. Jak bardzo był od tego daleko. Próbował pogryźć płachtę umięśnionej dłoni, lecz pierścienie zgromadzonych jedynie go obmywały kwiecistą fermatą, a jego kończyny zostały przytrzymywane, by nie uciekł przed wyrokiem najwyższego kata. Tylko gilotyny brakowało oraz plemiennego rytuału wodza Łunga-Bunga.

Puść mnie, kurwa! ─ krzyknął Taehyung, ostatnią dawką siły wydzierając kruchy nadgarstek, by złapać za pęknięte szkło i odrzucić je w dal. Nie nawojował się jednak, bowiem jego kostki zostały znowu posegregowane, a on przez niewidzialne pętle odchodził od zmysłów. Gdzie ten pieprzony Jeon Jungkook?!

Zachowuj się, bo zrobię z ciebie kalekę przed śmiercią ─ odparł oprawca, unosząc pięść, by wbić ją w nikle podbrzusze blondyna. Tak się jednak nie stało, gdyż mężczyzna został zablokowany oraz lotem strzały obezwładniony przez kruczowłosego, rycerskiego szatyna. Bohater pozbawiony srebrzystej zbroi bez słowa począł likwidować więźnia, zasądzając na tłustym, oleistym ciele dorodne, kardynalskie różyczki w formie siniaków. Wpadł w swoją rutynę, zanieczyszczając czasoprzestrzeń warknięciami, gdy postarał się, aż nadto. Taehyung za ten czas zdążył pozbierać swoje mięso, by zaobserwować scenerię przed sobą.

Wow, dawno nie widziałem Jeona takiego wściekłego ─ stwierdził Yoongi, podrapując się po brodzie. Nie zdążył nawet go skomplementować, ponieważ Jungkook odpuścił miazdze, obarczony zakrwawionymi, herkulesowymi śródręczami, by złapać swoją laleczkę za podbródek, ściskając go z premedytacją.

Do kogo należysz? ─ zapytał, a Taehyung zamarł. Obawiał się stwierdzenia tego, bowiem wtedy nie było już odwrotu. Przefrunął wzrokiem na konającego z bólu mężczyznę, a pytanie młodszego bębniło mu w uszach. Nie, to nie mogło skończyć się dobrze. Szepnął "Do siebie", a pytający wzrok Jeona przywrócił jego rytm. ─ Co powiedziałeś?

˹Be My Bitch And I'll Protect You˼ ✧ ᵛᵏᵒᵒᵏWhere stories live. Discover now