Niewierny pocałunek.

1K 80 10
                                    

  Drżącą dłonią złapałam się framugi drzwi frontowych. Uderzyło we mnie zimne, jesienne powietrze.
  Oraz obraz Aleksandra. Stał zgarbiony i trzymał się za krwawiącą ranę na brzuchu. Zaczęliśmy równocześnie iść w swoją stronę, lecz to chyba on pierwszy postawił krok. Kulejąc z dwóch różnych powodów doszliśmy do siebie. Przytulił mnie inaczej niż zawsze, ale mimo to odwzajemniłam uścisk. To przytulenie wyrażało emocje.
  -Co się stało?-spytaliśmy siebie nawzajem.
  I takim sposobem siedzieliśmy na kanapie w salonie. W kominku palił się wysoki ogień, który wzniecił Aleksander. Koło siedziska postawiłam taboret. Ustawiłam na nim miskę z wodą. Zamoczyłam w niej czystą szmatkę i dotknęłam rany Aleksandra. Syknął.
  -W takim razie, co się stało?-spytałam.
  Zacisnął pięść na materiale mojej spódnicy.
  -Może ty zacznij.
  Pierwszy raz widziałam go w takiej wrażliwości na ból...
  Wypłukałam ścierkę.
  -Nie mam zbyt wiele do opowiadania, ale to, co powiem, będzie zgodne z prawdą, bo i tego od ciebie oczekuję. Miałam sny, w których widywałam Filipa, tego chłopca z Woli Grzymaliny. Pewnej nocy przyśniło mi się, że za dzień będzie w miejscowości, do której mnie zabrałeś. Tak więc chciałam się tam dostać, ale musiałam zburzyć mur, który zbudowałeś. Tak więc oddałam Piotrowi i Tatianie pierścionek zaręczynowy i pozwoliłam im odejść, żeby nie korespondowali do ciebie. Przeszukałam całą rezydencję w poszukiwaniu zaklęcia, które zwróciłoby mi wolność, ale nic nie znalazłam. Minął wyznaczony czas i stwierdziłam, że mogę już umrzeć. Niemal od razu oszalałam. Łamałam sobie kości, ale nie zważałam na to. Chciałam umrzeć i umarłam. Widziałam cię przed śmiercią, to byłeś ty?
  Pokiwał twierdząco głową, którą miał wygodnie opartą o oparcie. Zamknął oczy.
  -Potem wróciłam do życia. To też twoja działalność?
  Zaprzeczył. Zanurzyłam materiał w wodzie.
  -Przedstaw mi swoją perspektywę.
   Poprawił uścisk na moim ubraniu. Naprężył mięśnie brzucha.
  -Zakładam, że nie powiedziałaś tego wszystkiego, żeby mnie zezłościć. Tak więc odpowiem tak samo, jak ty mówiłaś do mnie.
  Wyprostował kark i patrzał ukradkiem na moją dłonią. Musiałam położyć drugą rękę na skórze obok rany.
  -Nic się nie działo w Zalesiu, aż jednego dnia zacząłem się okropnie czuć. Jakbym wracał do życia. Mój organizm odżył, bo ty zaczęłaś konać. Powiedział mi o tym... Pewien mężczyzna. Ten sam, który przemienił mnie niegdyś w bestię.
  Wypłukałam szmatkę.
   -Od razu do ciebie pojechałem. Nie wiedziałem, że skonałaś w moich ramionach...-dodał cicho, po czym wrócił do normalnej mowy-podłamałem się. Utraciłem magię, przez co nawet jakbym chciał, nie jestem w stanie cię stąd wypuścić.
  Na początku puściłam to mimo uszu, ale po chwili zadrżałam. Cała. Upuściłam materiał.
-N-na z-zawsz-zawsze?-spytałam przerażona.
  Złapał mnie za dłoń. Odpłynęła z niej krew, przez co na pewno była lodowata. Zaś jego była... Ciepła. To niecodzienne zjawisko nie pasowało mi.
  -Bardzo nie chcesz tutaj być, prawda?
  Ścisnęłam jego rękę. Domyślił się.
  -Tymczasowo. Rozważę sprawę muru.
  Złapałam go za rozpiętą koszulę. Podniósł zmęczony wzrok na moją twarz. Spojrzałam na jego lekko rozchylone usta i pocałowałam go. Złapał mnie w talii i odwzajemnił ten gest. Wybacz mi Filipie!-zawołałam w myślach. Przywoławszy obraz narzeczonego odsunęłam się od mężczyzny, wzięłam miseczkę i wylałam jej zawartość do donicy. Wytarłam mokre dłonie o stanik* i wróciłam na kanapę. Aleksander nie poruszył się nawet o milimetr. Zabrałam się za zapinanie jego koszuli, począwszy od dolnych guzików. Przytrzymał moją rękę za nadgarstek. Moje palce znalazły się zbyt blisko jego klapki na spodniach**, więc szybko mu się wyrwałam. Odwróciłam zawstydzona moimi nieczystymi myślami wzrok. Sięgnął dłonią do mojej twarzy, więc szybko się odsunęłam. Cisza była w tym momencie bardzo niezręczna. Gdy w końcu siłą odwrócił moje lico w swoją stronę, zobaczył mnie w stanie, który bynajmniej powinien być widoczny na twarzy młodej dziewczyny. Byłam zarumieniona. Przysunął się do mnie, a ja, by ukazać moją niedostępność, odcięłam się od niego pozycją zamkniętą. Musnął ustami mój policzek.
  -Oddaj mi swój wianeczek..-szepnął.
  Wstałam obrażona i rzuciłam mu gniewne spojrzenie.
  -Jesteś obrzydliwy, Aleksandrze. Dobranoc.
  Ruszyłam w stronę sypialni. Nim nacisnęłam klamkę, dodałam:
  -I nie przychodź do mnie nocą.
  Weszłam do pokoju i zamknęłam się w nim. Na jaką swawolę sobie pozwoliłam! Wstyd. Chciałam ucałować go w podzięce, lecz chyba byłam w tym pocałunku zbyt rozwiązła... Jednakże moja cnota należy się jedynie Filipowi.
  Rozebrałam się z żakietu, spódnicy, stanika, stelażu, pończochów i pantofli. Ułożyłam się do łóżka i szybko zasnęłam twardym snem.

Niezidentyfikowana postać
  W postaci muszki usiadłem na stoliku nieopodal kanapy. Oh, biedny los woronowowy! Znałem słowa, które teraz żałośnie krzyczała jego dusza. On pragnął. Ha! Niegdyś, jako bestia, nieznane były mu podobne uniesienia. Dawało mi to przewagę nad nim i prosto było nim zarządzać. Czy jednak nie lepiej spuścić nieco łańcuch, by napięcie go zabolało podwójnie? Czy prowadzenie syna woronowowego na smyczy niczym kundla nie było doznaniem równie spełniającym, jak miłość z najzręczniejszą kochanką?
  Patrzyłem na rozpad życia w tej powłoce ze szczęściem w sercu i postanowiłem puścić szczeniaka samopas, a skupić się na mojej słodkiej córze. Odleciałem, przeleciałem pod drzwiami do jej celi i usiadłem na framudze obrazu. Wniknąłem w jej marzenia senne, gdzie sprowadziłem również jej ukochanego. Bynajmniej Woronowa, ha!

  -Nieżywa. Czy sens jest nadal skupiać wokół niej wszystkie myśli? Czy może czas dać jej odejść?-spytał pochmurno Filip.
  -Synu mariowy, nie warto nad zmarłą kochanką ronić łez morza. Zmów za jej duszę pięć różańców, zapłać za mszę na jej cześć i poszukaj nowej miłości, póki młody.
  Pokiwał głową.
  -Mogę odnaleźć nową narzeczoną, jednak miłości już nie zaznam. Czemuż nie było jej w Słońsku, jako obiecywała?
  -Za bardzo wierzysz w sny, opamiętaj się, nim dosięgnie cię gniew boży.
  Mężczyzna odszedł, zostawiając mojego narzeczonego samego. Weszłam do salonu, w którym odpoczywał.
  -Nie umarłam; żyję.
  Filip podskoczył przestraszony i gwałtownie wstał. Coraz częściej tak reagował na mnie. Odwrócił się w moją stronę, podszedł żwawo i ujął moją twarz w dłonie. Oglądał mnie wzrokiem pełnym troski, po czym uśmiechnął się z młodzieńczym ciepłem.
  -Kochana! Jako? Słyszałem, żeś martwa!
  Otworzyłam usta, by wszystko mu wyjaśnić, lecz nie byłam w stanie wypowiedzieć choćby głoski. Moja dusza kazała mi rzec co innego, toteż usłuchałam się jej szeptu.
  -Szukaj mnie nieopodal Słońska.
  Odeszłam w stronę nieznaną. Postąpił krok ku mnie, ale na więcej się nie ważył.
  -Jednak w którą stronę? Na Gdańsk? Na Niemcy?
  Lecz nie słyszałam już więcej, ani już więcej nic nie powiedziałam.

*Stanik był częścią stroju, taką koszulką.
**Mężczyźni w tamtych czasach mieli klapki, które ułatwiały siusianie bez konieczności zdejmowania całych spodni.

Rozdziały będą pojawiały się co środę.
Media są jedynie obrazkiem i nie przedstawiają oczywiście rzeczywistej sytuacji i wyglądu bohaterów.

BestiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz