Miasteczko.

692 47 11
                                    

Rozalia
  -Poproszę to pieczywo-rzekłam z uśmiechem i wskazałam bułkę.
  Piekarz odwrócił się ze swoją zwyczajowo zniesmaczoną miną, lecz na mój widok szeroko się uśmiechnął. Ukłonił się lekko, a ja nieśmiało to odwzajemniłam.
  -Oczywiście! Wszystko, czego panienka pragnie!
  Spakował mi do koszyka odpowiednią ilość. Zapłaciłam, podziękowałam i wyszłam.
  -Czy to ona?
  Zarzuciłam kaptur na głowę.
  -Ukrywa się?
  Szybko go zrzuciłam udając, że go poprawiałam.
  -To ta pannica?
  -Tak! Niewątpliwie!
  -Ona tu była dwa lata temu. Prawda czy nieprawda, Janie?
  -Owszem! Ona uratowała jakiego szlachcica z łap bestii.
  Miałam już tego dosyć. Nie byłam przyzwyczajona do słyszenia komentarzy o każdym moim kroku czy uczynku. Lata temu, gdy przechadzałam się tymi dróżkami jako służąca, było to o wiele milsze od tych sztucznych uśmiechów. Ubrałam właśnie jeden z takich, wyprostowałam plecy i pewnie ruszyłam przed siebie. W duszy jedynie modliłam się, aby być już przy budynku, w którym zniknął Aleksander.
  Co oni sobie wyobrażali? W tych szeptać byłam już jego nałożnicą, żoną, narzeczoną, matką, siostrą i córką! Kto w ogóle wpadłby na pomysł, że mogłam go urodzić?!
  A może podam się za jego córkę? To wcale nie byłoby głupie... Usiadłam na ławcę obok najwyraźniej jakiegoś ważnego budynku. Były już na niej inne kobiety, które naturalnie zagaiły rozmowę.
  -Pani Woronow?-spytała jedna.
  Uniosłam wysoko brwi.
  -Słucham? Nie!-odparłam rozbawiona.
  Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że plan z córką odszedł na zawsze. Przecież byłabym tego samego nazwiska, oh... Patrzyły na mnie natarczywie.
  -Rozalia... Berezowska-przedstawiłam się.
  Uśmiechnęły się zwycięsko. Zastanawiałam się, czy nie podać nazwiska mojego narzeczonego, jednak w pewnym momencie pogubiłabym się w kłamstwach i sama nie wiedziałabym, kim jestem. Zarzuciły mnie swoimi godnościami, ale wyłapałam jedynie, że naj... najlepiej odżywiona nazywała się Pelagia.
  -Jesteście narzeczeństwem?
  -My oczywiście nie oceniamy, nie musicie! Ale czy jesteście?
  -Głupie! Na pewno są, nie zmieniłby się dla jakiejś tam latawicy! Mam rację?
  -To prawda, że jesteś w ciąży?
  Spojrzałam na swój brzuch. Wyglądam? Kobieta w niebieskiej sukience zerkała niegrzecznie do mojego koszyka.
  -Czy to prawda, że jesteś Laurą, tylko z bożej łaski w nowym ciele?
  -Ściągniesz z naszej wioski klątwę?
  -A kysz, wstrętne baby!-zawołała jakaś nowoprzybyła.
  Trójka wścibskich kobiet wstała i odeszła z  niezadowoleniem fukając na odchodne. Ta, która je przegoniła, usiadła obok mnie. Przycisnęła do serca zawiniątko. To ponownie ona!
  -Szczerze dziękuję! Naprawdę nie mam pojęcia, co w nich wszystkich wstąpiło.
  Uśmiechnęła się blado. Westchnęła i zakryła dziecko chustą.
  -Słyszała panienka o legendzie, co?
  Skinęłam głową.
  -Ludzie od najmłodszych lat wierzą, że Wola Grzymalina zostanie uratowana przez jakąś kobietę. I wtedy pojawiasz się ty: piękna, dobra, skromna i potrafiąca skruszyć lód z serca bestii. Widzą w tobie Matkę Boską, kochana.
  Uniosłam brwi. Poważna funkcja.
  -Dlaczego po prostu nie znajdą nowego miejsca do życia?
  Uśmiechnęła się poczciwie. 
  -Tu jest nasza ojcowizna. Ci, których to nie obchodziło, wyjechali po spaleniu kościoła. Reszta tu została i usiłuje nie zdenerwować Pana.
  -Nie próbowaliście go... zabić?
  Pokiwała głową.
  -Próbowaliśmy. W odpowiedzi na pożar. Cała jego służba go opuściła, a nasi dziadkowie ruszyli w gniewie na zamczysko. Od wtedy mówi się na niego bestia. Sam jeden odparł atak, a następnie zaczął ścinać. Starannie dobierał osoby, których śmierć potencjalnie uderzyłaby w miasteczko. Zabijał ojców i młodych chłopców, księży i uczonych. Ja w swojej beztrosce młodych lat miałam to za nic, a teraz płaczę z małym Filipem na ulicach...
  Uśmiechnęłam się na dźwięk tego imienia.
  -Przepraszam za ten uśmiech. Po prostu to imię jest dla mnie... ważne.
  Spojrzała na mnie.
  -Jesteś zbyt dobra i mądra, aby się tutaj zmarnować. Odnajdź Filipa i bądź szczęśliwa.
  Zmarszczyłam czoło z dezorientacji. Jej wyraz twarzy z powagi przeszedł w uśmiech. Ukłoniła kark przed kimś. Spojrzałam w jego stronę, po czym ponownie na kobietę. Usłyszałam odchodzące kroki za sobą. Wyjęłam z koszyka bułkę i butelkę z mlekiem. Podałam te przedmioty kobiecie.
  -Spytam Pana, czy mogłaby pani pracować na jego zamku. Naturalnie, o ile sobie tego życzysz-szepnęłam.
  -Moja prababka pracowała w służbie u bestii tego dnia-oznajmiła wymownie.
  Nerwowo zaczęłam bawić się palcami.
  -Wybacz mi, nie wiedziałam...
  Uśmiechnęła się i pogłaskała synka.
  -Poza tym, sama wiesz... nie miałabym z kim zostawić dziecka. Nie mam nikogo.
  Spojrzałam w bok.
  -Miałabyś mnie. Pomogłabym ci. U niego mielibyście schronienie.
  Zaprzeczyła ruchem głowy.
  -W życiu by się nie zgodził-wstała i wzięła ze sobą jedzenie, które jej ofiarowałam.-Bardzo dziękuję za pomoc i rozmowę. Miłego dnia!
  Odeszła w bliżej nieokreślonym kierunku. Chwyciłam w dłonie koszyk i dosyć wstrząśnięta rozmową z nią dołączyłam do Pana.
  -Za...-zaczęłam.
  -Czego chciała ta kobieta?-przerwał mi.
  -Niczego. Jedynie rozmawiałyśmy.
  Spojrzał swoim dumnym spojrzeniem w przeciwną stronę.
  -Dlaczego o to pytasz?
  Przez chwilę milczał. Gdy chciałam powtórzyć pytanie, odezwał się.
  -Rozalio... twoje imię jest teraz i moim. Nie możesz rozmawiać z każdym.
  Puściłam jego ramię i założyłam ręce na klatkę piersiową.
  -Dobrze. W takim razie chcę rozmawiać jedynie z biedakami.
  Westchnął zirytowany.
  -Nie bądź niemądra. Rozumiesz, o co mi chodzi.
  Odwróciłam od niego głowę i obserwowałam życie miasteczka. Dostrzegłam kota, więc skupiłam na nim wzrok.
  -Nikt nie będzie czuł respektu do osoby, która sprzymierza się z niską rangą. To oczywiste.
  Wśród kotów tak nie ma. Oczywiście, są między nimi waśnie, jednakże nie ma znaczenia, czy jesteś bezdomnym kocurem, czy kotką samego króla! Gdyby się spotkali, traktowaliby się na równi.
  -Jesteś młoda i pewnie dalej masz to marzycielskie spojrzenie na świat, że możesz mieć i osiągnąć wszystko, czego pragniesz, lecz jedynie się zawiedziesz. Świat ma swoje niezmienne mechanizmy, których nie zmienisz. Nawet dobrym serduszkiem i rozmową z kimś takim jak tamta żebraczka.
  Cóż on plecie! Taką rozmową potrafię zmienić cały świat. Cały! Jeśli ta kobieta znalazłaby kąt w jego zamczysku, cały jej świat zmieniłby się. Uratowałabym jej świat i świat jej synka. Czy naprawdę świat światowi nierówny, tylko z powodu statusu społecznego? W czym lepszy jest Aleksander od tej kobiety?
  -Rozalia?
  Gdzie ten kot? Umknął mi!
  -Prawdziwie nie będziesz się teraz do mnie odzywała?
  Czy gdybym znalazła kota i chciała go przygarnąć, to czy Woronow miałby coś przeciwko? Chociaż, Eosforos pewnie tak...
  -Mogłabyś mi chociażby powiedzieć dlaczego nic nie mówisz?
  Uważa się za takiego inteligentnego, a pyta o takie rzeczy! Przecież już mu to powiedziałam. Nie mam zamiaru się powtarzać. Staliśmy już przy karocy. Mężczyzna, którego Aleksander najął na swój dwór, podał mi dłoń i pomógł mi wsiąść.
  -Bardzo dziękuję-oznajmiłam.
  Wsiadłam i ostentacyjnie położyłam koszyk na miejscu obok mnie, aby nie zajął go. Usiadł naprzeciwko mnie. Ruszyliśmy. Woronow patrzał na mnie swoim dumnym spojrzeniem.
  -Nadal?
  Odsłoniłam zasłonkę i zaczęłam oglądać drzewa za oknem.
  -Jak mało kto działasz mi na nerwy-oznajmił i również spojrzał na zewnątrz.
  Wytrzymał w ciszy jedynie chwilę.
  -Jak długo zamierzasz milczyć?
  Jego zdenerwowany ton głosu przypominał mi ten Filipa. Uśmiechnęłam się lekko na to wspomnienie.
  -Bawi cię to? Jesteś potwornie niedojrzała.
  Powiedział to, żeby mnie sprowokować do obrony? Nie, to przecież nie był mój narzeczony... On naprawdę jest na mnie zły. Ostatkami silnej woli powstrzymywałam się przed wykrzyczeniem "przepraszam!". To byłoby dopiero urągające. Zawstydzona spuściłam wzrok.
  -Dobrze. Już nie będę mówił o tym. Możesz rozmawiać z kimkolwiek zechcesz.
  Zwróciłam na niego wzrok. On po chwili zrobił to samo.
  -W porządku-rzekłam i wzruszyłam ramionami.
  Uśmiechnął się, co było dosyć... dziwne.
  -Jesteś niemożliwa, Rozalio.

BestiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz