VI

955 96 8
                                    

   — Gdzie mam iść?

   — Idź do tej osoby! — powiedziała głośniej i bardziej stanowczo — Na co czekasz?

   — A-ale... Po co? Po za tym jestem tu z tobą, nie zostawiłbym Cię! — odpowiedziałem lekko spanikowany.

   — Jezu Obito, nie oszukujmy się. Chcesz szczerze powiedzieć, co czujesz tej osobie, teraz jest najlepsza szansa. Dopóki właśnie zaczynasz rozumieć swoje uczucia. Po za tym za jakieś dziesięć minut będą fajerwerki, wiesz jakie to będzie klimatyczne — zaśmiała się cicho ponaglając mnie wzrokiem.

   — Rin — jęknąłem żałośnie ze łzami w oczach, na pewno jej to wynagrodzę — Dziękuję! Jesteś najlepsza!

   Wstałem i zanim pobiegłem, obejrzałem się za siebie. Rin wyglądała na szczęśliwą i rozmarzoną. Znienawidziłaby mnie, gdyby wiedziała, że tą osobą jest Kakashi? A może ona to wie? Mam nadzieje, że mimo to wybaczy mi. Jeżeli okaże się, że ją zraniłem zrezygnuje, nie chcę jej krzywdzić. Choć teraz najważniejszą misją było znalezienie Kakashiego!

   Dom, nie ma. Pole treningowe, nie ma. Plac zabaw, nie ma. Okolice rynku, nie ma. Ichiraku, nie ma. Akademia, nie ma. Gdzie on do cholery jest?! Biegałem już tak z dobre sześć minut, nigdzie nie mogłem go znaleźć. Jak jedna osoba może wyprawać od tak? Ah, to nie czas na rozmyślanie o takich rzeczach.

   Gdyby nie głośny huk to zamyśliłbym się na dobre. O nie! Pokaz się już zaczął! Cholera, co robić! Ostatnim miejscem w jakim mogłem go poszukać było miejsce w lesie, w którym opracowuje on technikę.

   Wbiegłem szybko w las, jedno dobre, że byłem niedaleko wyjścia z wioski. Już po chwili byłem na miejscu.

   Pusta. Cisza. Nic. Nie ma go. Zirytowany rozejrzałem się jeszcze bardziej, naprawdę go nie ma. Gdzie on jest? Teraz, gdy właśnie przez Rin zdałem sobie sprawę to go nie ma. Dlaczego nic nie idzie po mojej myśli. Zirytowany ruszyłem do wioski, nie ma go nigdzie.

   W ostatnim miejscu jakie odwiedziłem do wiedziałem się, że Kakashi wziął robotę dzisiaj, więc nie ma go w wiosce. Jutro już będzie normalnie.

   W tej chwili byłem już tak zirytowany i wkurzony, że miałem ochotę coś rozwalić. Stwierdziłem, że nie ma sensu się już włóczyć i skierowałem się do domu, jutro mam z nim trening, choć zastanawiam się, czy będę miał tyle odwagi jak dzisiaj. Adrenalina dawała swoje, więc nie zdziwiłbym się gdybym to wszystko szybko wypapłał. Jednakże, jutro na treningu będzie to inaczej. Będę miał z nim bezpośredni kontakt, już bez jakiś ograniczeń, więc jak będę mógł zebrać się na to, aby to powiedzieć?

Chidori | ObikakaOnde as histórias ganham vida. Descobre agora