Part 7

1.1K 105 24
                                    

Stałaś w bezruchu parę dobrych sekund, które ciągnęły się w nieskończoność

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Stałaś w bezruchu parę dobrych sekund, które ciągnęły się w nieskończoność. Myślałaś, że czas się zatrzymał, mimo że ludzie spokojnie chodzili w tę o we w tę, przechodząc obok Ciebie. Serce ewidentnie przyspieszyło rytm, a kubeczek z kawą zaczął parzyć w dłoń. Chciałaś uciec, ale dostałaś nagłego paraliżu ciała. A może nie tyle co ciała, a nóg, których potrzebowałaś do ucieczki gdzie pieprz rośnie. Kompromitacja razy dwa zaliczona w przeciągu niecałych dwudziestu czterech godzin.

- Hej - usłyszałaś cichy chichot za sobą. Zaraz wyrósł przed Tobą mężczyzna, który Cię przyłapał. I wtedy już w ogóle nie miałaś możliwości jakiejkolwiek ucieczki. Nawet ucieczka wzrokiem Ci nie wychodziła. - Przestraszyłem Cię? Przepraszam, nie chciałem. Ciekawość mnie tak zżerała - westchnął. - Po prostu takie małe parcie na szkło. Wydajesz się być taka niedostępna w pracy, więc pomyślałem, że w razie czego złapię Cię po niej - odparł dumnie. Dobrze musiał sobie obmyślić ten plan przyłapania Cię na gorącym uczynku.
- Dlaczego...? - spojrzałaś mu w oczy, zapatrując się jak w najpiękniejszy obraz w galerii sztuki. Miały tak piękny kolor, którego słowami nie dało się wręcz określić. Potrafiły zaczarować i tego faktu nawet nie zamierzałaś obracać w mit. Jego usta były pełne, muśnięte najwidoczniej pomadką ochronną o lekko różowej barwie. Cera wydawała się być wcale nie skażona. Taka idealna, jakby wykonana z najlepszego tworzywa. Lampy uliczne jednak nie oddawały w całości jego piękna. Panował półmrok, więc nie mogłaś zobaczyć każdego detalu tej nieludzkiej doskonałości.
- Dlaczego co? - zmarszczył czoło, przez co pojawiły się na nim fale niezrozumienia.
- Dlaczego się tak uparłeś, co? - zarzuciłaś delikatną pretensją.
- Nie wiem, sam nie umiem tego określić. To takie trochę głupie, ale jakoś przykułaś moją uwagę swoją osobą - wcale nie uważałaś tego za "głupie". W końcu on też przykuł Twoją uwagę swoją osobą, przez co zatracałaś niekontrolowanie swoje myśli w nim. - Jesteś... inna? Hmmm, tak bym to ujął. Ale nie w negatywnym sensie! - zaprzeczył szybko. - Wydajesz się być bardzo ciekawą postacią, a lubię odkrywać nowe rzeczy. Dostrzegać piękno, którego nie da się zobaczyć gołym okiem.
- Piękno, którego nie można zobaczyć...? - zmarszczyłaś brwi, próbując zrozumieć o co mu chodziło. Prawdopodobnie nie chodziło o sam wygląd, a to co kryło się pod tą warstwą. Zaraz wypuściłaś kubeczek z kawą, który naprawdę dał we znaki. Cała zawartość wylądowała na chodniku i... butach mężczyzny. Płatki migdałów poprzylepiały się do czarnych, lakierowanych butów Twojego rozmówcy. Kompromitacja numer trzy - zaliczona. Chciałaś się zapaść pod ziemię i już nigdy nie wracać na powierzchnię.
Mężczyzna spojrzał się w dół, a był dość wysoki, więc ta odległość była niczym od Ziemi do Marsa. No i po co było Ci to? Jakbyś nie kupiła kawy to by tego nie było. Albo lepiej - gdybyś nie bawiła się w kotka i myszkę to by sytuacja wyglądała normalnie. A może nie wyglądałoby to teraz jak to...
- Nic się nie stało, spokojnie. To nieprzemakalne buty z poliestrem - zaśmiał się cicho. A Ty czułaś wzrost zażenowania, który wybił poza skalę. - Hej - złapał Cię za podbródek, kiedy opuściłaś głowę. Ponownie utknęłaś w tym hebanowym niebie. - Nie smuć się tylko - szepnął, a kąciki jego ust wywinęły się w górę. Ten uśmiech sprawił, że cały obrazek stał się jeszcze piękniejszy niż mogłoby się wydawać. Mogłaś stać i po prostu go tak podziwiać bez zmartwień, że to dziwne i nieetyczne wpatrywać się w żywą jednak (obcą) osobę (a nie obraz na wystawie). - Każdemu się zdarza - dodał zaraz, a Ty spojrzałaś się na jego poruszające się wargi i ponownie w oczy. Nagle uświadomiłaś sobie, że mężczyzna dalej podtrzymuje Twój podbródek. Na Twoich policzkach pojawił się niewielki rumieniec. Nie kontrolowałaś tego, to tak samo z siebie. Zrobiłaś krok w tył.
- Przepraszam - ukłoniłaś się. - Powinnam już wracać... - szepnęłaś jakby do siebie.
- Może znajdziesz chwilę dla mnie w weekend? Słyszałem, że nie pracujesz - uśmiechnął się ponownie.
- Nie znam cię, więc nie znajdę - odpowiedziałaś bardziej stanowczo. A przynajmniej tak chciałaś brzmieć.
- Może dasz się chociaż odprowadzić do akademika? - nalegał dalej.
- Jesteś dziwny. Nie dasz mi spokoju?
- Mmmm, jeżeli dasz się odprowadzić to nie będę już Cię nękał. Obiecuję!
- To przerażające. Jesteś chory, czy jak? - westchnęłaś zrezygnowana. - Jeżeli obiecujesz, że po tym zostawisz mnie w spokoju i nie będziesz zagadywać w kawiarni to dobrze...
Nie byłaś pewna tego co robisz. W końcu będzie wiedział, gdzie Cię szukać. A może to jakiś gwałciciel? W sumie był studentem, więc może też był w tym akademiku? A może nie... Pokręciłaś głową na swoje myśli. To tylko odprowadzenie pod budynek i święty spokój od niego. Ruszyłaś zaraz z nim na przystanek, z którego zawsze odjeżdżałaś określonym busem. Chłopak najwidoczniej próbował jeszcze zagadać, ale Ty się nie dawałaś.
- Miałeś mnie odprowadzić. Nie było mowy o pogawędkach - skwitowałaś z uśmieszkiem, będąc dumna z siebie. Ten zrobił tylko zrezygnowaną minę, wzdychając przy tym ciężko. Ani na przystanku ani podczas przebytej drogi w komunikacji miejskiej nie pisnął ani słowem. Mimo wszystko obserwował Cię, spoglądał, gdy Ty jednak wolałaś nie patrzeć na niego. Nie chciałaś ponownie się wpakować w dalszą analizę dzieła jakim był. Albo którym wydawał się być.

[Imagine SeokJin]Where stories live. Discover now