Wyrok archanioła

9.1K 640 92
                                    

─ Sąd po rozpatrzeniu sprawy oskarżonego Kim Taehyunga, uznaje go za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu, opisanego w punkcie pierwszym części wstępnej wyroku, czym jest popełnienie przestępstwa z artykułu 148, paragrafu drugiego, punktu pier...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Sąd po rozpatrzeniu sprawy oskarżonego Kim Taehyunga, uznaje go za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu, opisanego w punkcie pierwszym części wstępnej wyroku, czym jest popełnienie przestępstwa z artykułu 148, paragrafu drugiego, punktu pierwszego kodeksu karnego. Zatem na podstawie tego przepisu wymierza mu karę dożywotniego pozbawienia wolności. ─ Wyczytał wysoki sąd i to w prawdzie pozamykało wszelkie drzwiczki oraz szufladki wokół jawu Taehyunga. Wyrok ten bowiem wbił w jego szybko bijący, krwisty organ szpikulec, a strach przebiegł maraton po jego kręgosłupie, wżynając się w niego lodowatymi ząbkami. Popłoch. Niepokój. Trwoga. Chłopak odczuwał wszelkie negatywne emocje, zupełnie jakby brał w nich kąpiel, podduszany przez zasadniczo urocze bańki mydlane. Nie słyszał już głosu adwokata, nie widział zadowolonej twarzy prokuratora. Żył nie żyjąc. Tak po prostu. Dożywocie za czyn, którego nie popełnił? Chłodne papki przełykane, aż po wieczności czas? Twarda prycza, aż jego serce nie przestanie bić? To... to czyste szaleństwo! To żart ifryta, spektakl złowrogich dusz! Musiał uciec, choćby nie wiem co. Wystarczyło wstać, złapać za krzesło, rzucić nim w okno, wydostać się i... i być wolnym. Tak, tak powinien zrobić. Musiał jedynie nie pozwolić się złapać. Kostka masła. Rozejrzał się dookoła siebie, widząc jedynie wyznaczoną trasę niczym z okruszków chleba, tymczasem rozmywając obraz nijakich facjat skazujących go na cierpienie. Jego lśniące gałki oczne, blikowały niczym te sarny lub światełka wigilijne, gdy bramy niebios wołały do niego tak głośno, iż już się nie zastawiał, co jeśli. Człowiek może liczyć na jedną szansę. Jedną, jedyną. Zatem uniósł swój szkielecik, zaciskając szachownicę czystego szkliwa i... i....

Zapięli jego nadgarstki o wiele za mocno, Taehyung zdawał sobie z tego sprawę. Oprószone słonecznym pyłem chociaż zakryte, wciąż nosiły na własnej tkance zarumienione obręcze, a kostki zostały pozbawione przestrzeni, by chociażby otrzeć się o zimny metal. Każdy krok zbliżał go do nowej rzeczywistości, oblanej wyżerającym kwasem, każdy oddech zaś przypomniał o wywracających się figlarnie jelitach. Słyszał krzyki za ścianą, musiał być blisko, w dodatku strażnik począł wymachiwać srebrnym kluczykiem jakby w gotowości, by go użyć. Taehyung nie pomylił się, za chwilę odległość między jednym a drugim zmniejszyła się drastycznie, a on począł odczuwać niesamowitą panikę, zaszczepiającą niemalże czip w jego karku. Został uwolniony, lecz czy naprawdę? Świsty oraz gwizdy, tak został przywitany niczym potomek małej, słodkiej goryli na wybiegu w zoo usytuowanym na szlachetniej ziemi ufoludków. Kroczył niepewnie, przez chwilę jeszcze rozglądając się dookoła, lecz długie kończyny wydostające się spomiędzy krat jedynie naraziły go na paraliż. Pozwolił odprowadzić się do nowej celi, zerkając co jakiś czas do "mieszkań" przesadnie ciekawski, acz w większości przypadku żałował tego, bowiem napotykał złowrogie spojrzenia, jego bębenki zaś chłonęły przekleństwa. Niektórzy więźniowie wykonywali perwersyjne ruchy, zapowiadając jego przyszłość, a on bliski był stracenia zmysłów. Mimo wszystko dalej patrzył, nie chciał wyjść, aż na taką ciotę i kozła ofiarnego.

Pewna cela jednak pozostawała wyciszona, a Taehyung zatrzymał się na pół-sekundy, próbując dojrzeć kogokolwiek, poprzez kubeł bezgwiezdnej farby ciemności. Dojrzał i je, ciemne tęczówki, kolorem niewiele różniącym się od gorącego espresso pitego w nów księżyca. Mężczyzna siedział na przeciwko drzwi z jedną nogą zgiętą, drugą zaś rozłożoną. Spoglądał on na drugiego pozbawiony wyrazu twarzy, a sam jego mistyczny wzrok wywoływał w starszym skurcze. Został pogoniony przez klawisza, dlatego kontynuował chód, zaglądając między kraty do czasu, aż napotkał kolejną celę. Zrobiło mu się go odrobinę szkoda, wyglądał na młodszego, a również spotkała go taka rewelacja. Nie zachowywał się jak zwierze, być może również został niesłusznie oskarżony? Blondyn westchnął, docierając do swojego nowego apartamentu. Dojrzał już swojego współlokatora, zajmującego dolną pryczę, lecz na tym etapie ciężko było dojrzeć chociażby jego twarz. Klawisz pchnął szczupłą posturę do środka, po czym zatrzasnął drzwi, zamknął i pozwolił odprowadzić siebie gwizdami.

I właśnie w tym momencie Taehyung naprawdę poczuł się, jak w potrzasku. Zignorował drugiego, nie chcąc się narazić, a zamiast tego poszybował wzrokiem na toaletę, puste ściany oraz malutkie okno u alabastrowych chmur komnaty. Posiadał nogi jak z waty.

Hej, nowy. Skończ zwiedzać i rusz dupsko na górę. Wystarczy, że muszę słuchać darcia pizd tych cweli ─ odezwał się męski głos, na co Taehyung skinął głową. Spotkał wzrokiem jego twarz, której oczy pozostawały zatrzaśnięte, a powieki naciągnięte na nie, niczym drzwi trumny. Na szczęście nie był to żaden starszy oblech, dlatego w miarę zadowolony z owego faktu wdrapał się na górne łóżko. Smród starej, zleżałej bielizny, teraz czuł go wyraźnie. Nie twierdził, iż wydobywa się od mężczyzny, bardziej dominował wszelkie zapachy w powietrzu. Gdy wpływał myślami niczym gondola przepływająca, przez krystaliczny staw pełny kryształów, został przebudzony kolejnymi słowami na oko starszego. ─ Przy okazji, nazywam się Namjoon. Jakbyś czegoś potrzebował, to goń do mnie.

Taehyunga zadziwiła dobroć ze strony sąsiada. Naprawdę nie przypuszczał, iż spotka kogokolwiek serdecznego, a na pewno nie we własnej celi, dlatego przez chwilę wypełniał pomieszczenie ciszą, jednak zaraz jego podniebne, amarantowe wargi ukształciły się w skromny uśmiech. Nie skalany był bowiem szczęściem, lecz doceniał oferowaną pomoc.

Tae. Spróbuję nie zaleźć ci za skórę swoją "cwelowatością" ─ odparł, przez chwilę słysząc głośną ciszę, rozerwaną przez krótki śmiech.

W porządku, chłopcze. Jeśli znajdziesz rozgniecioną glizdę w którymś z posiłków przez pierwszy miesiąc, to zachowaj zimną krew. Tak lubią witać nowych, niekoniecznie ciepło ─ dodał jeszcze, przysłuchując się odgłosowi bliskiemu próbie wymiotowania. ─ I błagam, nie obrzygaj nikogo, nie wiesz, jak ciężko jest stale przywykać do nowych współlokatorów. Ostatni miał pięćdziesiąt lat i próbował dobrać mi się do tyłka, ale szybko mu pokazałem, kto nosi spodnie w tej celi.

Nie powiesz mi, że-

Broń boże, nic z tych rzeczy. Po prostu dostał w pysk, zresztą przenieśli go do izolatki, bo koleś naprawdę miał nierówno pod sufitem. Łapał szczury, obrywał im ogony i dodawał do posiłków, gdy nikt nie patrzył, a to tylko jeden przypadek. Ale hej, ty jesteś młodszy ode mnie, więc zapewne znasz swoje miejsce, a jeśli nie, to cóż. Już ci je pokazałem ─ odrzekł Namjoon, a jego słowa wybudziły kolejne negatywne odczucia w Taehyungu, który odwrócił się do ściany, nic już nie dodając.

Starszy opowiadał mu jeszcze jakieś mało ważne historyjki, których Kim słuchać nie chciał, dlatego zamilkł, udając, że śpi. Szkodniki w jedzeniu, chorzy psychicznie więźniowie, ciężki trening. Taehyung marzył o śnie, takim niekończącym się nigdy, lecz wiedział, że gdy rano otworzy oczy to czeka go nieprzyjemna rzeczywistość. Ta, która zniszczy jego komórki, zabierze oddech, zmieni go.

I nagle poczęła doskwierać mu bezsenna noc. Pozbawiona nie tylko snów, lecz i koszmarów. Bo koszmarem była jego nowa Odyseja.

🃏 🃏 🃏

Nie bójcie się, koci sprzymierzeńcy, tego na pewno nie opuszczę. Rozdziały mam kompletnie rozpisane i na pewno skończę przed świętami lub w nie same.

Kocham Was.

˹Be My Bitch And I'll Protect You˼ ✧ ᵛᵏᵒᵒᵏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz