Sezon drugi: Battlefield

2.8K 134 19
                                    

Następnego ranka mama zamknęła się w swoim pokoju. Scott i ja nie rozmawialiśmy z nią od czasu, gdy... no wiecie. Rozumiem ją. Niecodziennie odkrywa się, że twoje dzieci są wilkołakami.

Zapukałam do drzwi sypialni.

- Idziemy do szkoły. - Powiedział Scott.

Nie odpowiedziała.

- Kiedyś będziemy musieli przecież porozmawiać. - Odezwałam się.

Dalej brak odpowiedzi.

Westchnęliśmy i udaliśmy się na dół.

- Idę do Dereka. Potrzebuje mnie. - Powiedziałam do Scotta.

Przytaknął i wyszedł.

______________________________

Obecnie wraz z Derekiem zajmowaliśmy się przetrząsaniem księgozbiorów w domu Hale'ów w poszukiwaniu czegoś, co nam pomoże.

- Zdecydowaliście? - Zapytał Derek, obracając się do Eriki i Boyd'a. - Kiedy?

- Dzisiaj. - Odparła Erika.

- Wszyscy będą na meczu. - Dodał Boyd. - Doszliśmy do wniosku, że to najlepszy moment.

- To nie tak, że tego chcemy.

Derek zrobił krok wprzód. - To czego chcecie?

- Jako że skończyłam szesnaście lat miesiąc temu, nie miałabym nic przeciwko zrobienia prawo jazdy. - Odpowiedziała Erika. - Nie zrobię tego, jeśli będę martwa.

- Powiedziałem ci, że ma to swoją cenę. - Odparł Derek.

- Ale nie powiedziałeś, że to będzie tak wyglądać. - Wytknął mu Boyd.

- Tak, ale powiedziałem wam jak przetrwać. W stadzie, a stada nie ma bez Alfy.

Derek obrócił się do nich plecami.

- Wiemy. - Stwierdził Boyd.

Derek znów obrócił się w ich stronę.

- Chcecie szukać innego stada. - Zrozumiał Derek. - Jak zamierzacie to w ogóle zrobić?

- Myślę, że już to zrobiliśmy... Musi ich tu być z tuzin.

- Może nawet więcej. - Wtrąciła się Erika.

- Tak? Albo tylko dwa... Wiecie co to takiego efekt Bogest'a?

Ooo!!! Ja wiem.

- Jeśli wiedzą, jak modulować swoje wycie i dzięki temu szybko zmieniać dźwięki, to wtedy dwa wilki mogą brzmieć jak dwadzieścia. - Poinformowałam.

- To nie ma znaczenia, rozumiesz? - Odezwała się Erika. - Jest tu inne stado. Musi być... Podjęliśmy decyzję.

- Przegraliśmy Derek... To koniec... Odchodzimy. - Zakończył Boyd.

- Nie. - Warknął Derek. - Nie, wy po prostu uciekacie. A kiedy już zaczniecie, nie będziecie potrafili skończyć. Już zawsze będziecie uciekać.

Powiedziawszy to, Boys i Erika wyszli. Podeszłam do Dereka i owinęłam ramiona dokoła niego, próbując go pocieszyć. Myślę, że jest to tym, co razem z Laurą robili po pożarze. Uciekali łowcom, niewiedząc gdzie się podziać.

Poczułam jak Derek sztywnieje, wyczuwając, że ktoś jest w pobliżu. Powoli uniósł kawałek lustra, obrócił się i rzucił nim. Obróciłam się, by ujrzeć jak najbardziej żywego Petera Hale'a, trzymającego się za szyję.

- Spodziewałem się trochę gorętszego powitania. - Odparł Peter. - Ale... - Wyciągnął szkło z szyi. - Zrozumiałem... Sytuacja, w jaką cię wplątałem Derek... Rozumiesz, byłem niedysponowany przez parę tygodni i nagle pojawiają się ludzkie wersje jaszczurek, geriatryczni psychopaci, a ty zmieniasz pozbawionych wiary w siebie nastolatków w wilkołaki.

A Twist of Fate // Derek Hale Love Story PLWhere stories live. Discover now