Rozdział 25

5.8K 206 65
                                    

Chociaż zwykle zapewne bym się tak nie ubrała, to tego dnia wyjątkowo dobrze czułam się w krótkiej, obcisłej bordowej sukience z krótkim rękawkiem i czarnych sandałkach na obcasie. Jessie namówiła mnie również na nieco mocniejszy makijaż i tak wystrojone, taksówką zajechałyśmy pod jeden z pobliskich klubów. Jak się okazało, Carles nie mógł z nami pójść, co cholernie zasmuciło Hinduskę, ale równocześnie uradowało brunetkę. Ja byłam obojętna, bo przyjechałam się tu wybawić i napić alkoholu z nim czy bez niego. 

Siedziałyśmy w wynajętej loży. Ami tęskno spoglądała w telefon, wyczekując wiadomość od swojego chłopaka, który akurat miał jakieś rodzinne spotkanie. Jessie natomiast kompletnie wyluzowana siedziała z drinkiem w ręku i wygłodniałym spojrzeniem przeczesywała parkiet, jakby szukając swojej kolejnej ofiary. 

- Ale mam ochotę się z kimś zabawić - westchnęła w pewnym momencie, a ja posłałam jej lekko zdziwione spojrzenie.

- A co na to powiedziałby Tony? - zagadnęłam, na co ta jedynie wzruszyła obojętnie ramionami.

- Nie powinno go to obchodzić, nie jesteśmy razem - odparła jakby nigdy nic, chociaż dobrze wiedziałam, że gada bzdury. Kiedyś w końcu miałam okazję z nim szczerze porozmawiać i nie wyglądał mi na chłopaka, którego interesowały dziewczyny tylko ''do zabawy''. Choć liczyłam się z tym, że Jessie nie była osobą pchającą się w związku i trochę mnie to martwiło. Lubiłam Tonego, był dobrym facetem, ale zaczynałam mieć obawy, że zainteresował się niewłaściwą dziewczyną. Nie mniej jednak, nie zamierzałam osądzać Jessie, w końcu to ona była moja przyjaciółką, a nie Tony. 

- Ami, zostaw wreszcie ten telefon! Idziemy tańczyć - oznajmiła i poderwała się z miejsca, odstawiając pustą szklankę na blat stolika. Bez obiekcji ruszyłyśmy za nią na parkiet, gdzie muzyka pochłonęła każdą cząstkę naszych ciał. Nie ukrywam, że byłam już w tym momencie podpita i co więcej - było mi z tym dobrze. Tańczyłyśmy tak przez dłuższy czas, podczas którego Jess robiła selekcję i odsyłała z kwitkiem chłopaków, którzy próbowali się do nas dołączyć. Wkrótce znalazła jednak odpowiedniego kandydata, bo bez zawahania odpowiedziała na jego zaproszenie do tańca i przepadła z nim gdzieś w tłumie. Hinduska z rozbawieniem przewróciła oczami, a ja poczułam, że od tego ruchu zdążyłam już wytrzeźwieć, więc chwyciłam przyjaciółkę za rękę i zaciągnęłam ją do baru. Zamówiłyśmy sobie jakieś kolorowe drinki i popijając je, przyglądałyśmy się bawiącym się ludziom. W pewnym momencie wzrok dziewczyny z niepokojem powędrował gdzieś za mnie i zanim zdążyłam zareagować, poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Lekko przestraszona obróciłam się na barowym stołku i wtem ujrzałam... Davida. 

- Możemy porozmawiać? - zapytał, lekko nachylając się nad moim uchem, by przekrzyczeć dudniące basy. Odpowiedziałam prychnięciem, mierząc go nad wyraz krytycznym spojrzeniem.

- Odpuść sobie - mruknęłam i już miałam się odkręcić, gdy mnie powstrzymał.

- Nie odpuszczę. Porozmawiaj ze mną, a dam ci spokój - nie dawał za wygraną, a ja poczułam rosnącą we mnie frustrację. Ze zdenerwowaniem podniosłam się ze swojego miejsca i przeprosiłam Ami, by udać się w kierunku wyjścia. David nie odstępował mnie na krok i choć byłam na niego wściekła, to jednocześnie ciekawiło mnie to, co tak bardzo chciał mi powiedzieć. 

Wydostając się na świeże powietrze, odeszłam kawałek na bok i splotłam ramiona na wysokości klatki piersiowej, przyjmując trochę prowokującą postawę. Przepełniała mnie pewność siebie, zapewne z powodu spożytego alkoholu. Kiwnęłam w kierunku szarookiego głową, ponaglając go, by zaczął mówić.

- Przepraszam. Kurwa... tak cholernie mi przykro. Naprawdę nie chciałem, żebyś odebrała to w taki sposób. Nie to miałem na myśli, proszę, uwierz mi. Nie zależy mi na seksie, tylko na tobie. W całości. I przepraszam za to, że nie chciałem powiedzieć chłopakom. To było głupie, ale już o wszystkim wiedzą. Błagam, daj mi szansę - z jego ust wypłynął potok słów tak szybkich, jakby bał się, że przerwę mu w pół słowa. Wysłuchałam tego w lekkim zamyśleniu, bo naprawdę byłam rozbita i nie wiedziałam co teraz zrobić. 

- Poczekam ile będziesz potrzebowała, ale nie przekreślaj mnie El - dodał widząc, że się waham.

- Nie wiem czy to dobry pomysł David. Nie jestem dziewczyną, której szukasz - zaczęłam trochę niepewnie, kompletnie nie wiedząc jak w tej sytuacji postąpić. Nigdy nie przekreśliłam Davida, nie potrafiłam od tak wymazać go z mojej głowy. Tak jak tego, jak bardzo mnie zranił. Z drugiej strony... Może mówił prawdę? Może nie był taki zły jak sądziłam i za szybko go oceniłam? Może Jessie miała rację? 

- Masz mnie aż za takiego dupka? Sądzisz, że potrzebuję jakiejś pustej lalki, która daje dupy na lewo i prawo? - oburzył się lekko, choć widziałam w jego oczach skruchę i zarazem ogromną nadzieję. 

- Nie wiem, naprawdę... - odgarnęłam za kosmyk włosów za ucho i spuściłam wzrok, czując że moje policzki zaczynają się rumienić. 

- Nie zranię cię już nigdy więcej, tylko proszę daj mi drugą szansę

- I naprawdę powiedziałeś o nas chłopakom ? - zapytałam, jakby nie do końca w to wierząc, a Dav od razu pokiwał energicznie głową. Popatrzyłam na niego, a szarooki po prostu podszedł bliżej i zamknął mnie w swoich ramionach. Delikatnie wtuliłam twarz w jego koszulę, nie zważając na to, czy zostawię na niej swój makijaż. Nie wiedziałam czy w tym momencie postępuję słusznie, ale zarazem jakaś cząstka mnie cieszyła się z takiego obrotu spraw. Brakowało mi bliskości, którą David mógł mi w tym momencie dać. 

***

Następnego dnia w pracy wcale nie było lekko,  jako że dręczył mnie cholerny kac. Michael od razu to zauważył i co jakiś czas żartował sobie z tego powodu, a ja nawet nie miałam siły mu się odgryźć. Pomimo złego stanu fizycznego, pod względem psychicznym czułam się dziwnie... lekko. Wyglądało na to, że wszystko zaczynało się układać, a i nawet realizacja zamówień szła mi jakoś szybciej niż dnia poprzedniego. 

- Pomożesz Caroline ogarnąć stoliki? Niedługo zamykamy - w pewnym momencie usłyszałam głos mojego współpracownika, na co od razu zareagowałam skinieniem głowy i przekazałam mu świeżo udekorowaną kawę. Momentalnie przepełniła mnie radość, bo naprawdę czułam się słabo i nie marzyłam o niczym innym niż powrocie do akademika. Szybko udałam się do pokoju socjalnego po jakąś ścierkę i płyn, ale gdy tak uzbrojona weszłam z powrotem do kawiarni, wyrwało mnie z butów. To wszystko działo się jak w jakimś zwolnionym tempie. Zobaczyłam tylko jak wchodzi  do środka i zdejmuje swoje przyciemniane ray bany mimo tego, że na dworze zaczynało się już ściemniać. Mój puls skoczył na tyle, że normalna osoba dostałaby w tym momencie zawału, a ja po prostu stałam. Nie mogąc się ruszyć. Obserwowałam jak zawiesza ciemne spojrzenie na tablicy z menu i idzie prosto do kasy. Skrajne emocje zawładnęły mym ciałem na tyle, że mimowolnie podjęłam decyzję o ucieczce i w mgnieniu oka wróciłam do bezpiecznego, pustego socjala, gdzie nie mógł mnie zauważyć. To nie mogła być prawda. Lucas nie mógł wrócić. Czemu, gdy zawsze zaczynało mi się układać, to coś musiało się spierdolić? 

Hello, PrincessWhere stories live. Discover now